XIII Grand Prix Orlików Dopiewo
Choć w sobotni poranek w wielu swarzędzkich domach nie było prądu, choć żel na piłkarskie włosy trzeba było kłaść ręcznie zamiast z automatu, strój prasowany był gorącymi sercami mam zamiast gorącymi duszami żelazek (tło historyczne by wiedza młodych piłkarzy rosła z każda relacją – żelazka kiedyś miały naprawdę gorące dusze, wkładało się do nich mianowicie węgiel), a bramy garażowe trzeba było staromodnie otwierać siłowo a nie z pilota – o przepisowej 9tej był komplet powołanych Synów Swarzędza. Zespół Lidera tego dnia tworzyli: Jędrzejczak i Pankowski na bramce, Górczewski, Lewandowski, Przybylski i Vogel głównie w obronie, Wieczorek i Zwoliński najczęściej w środku oraz Grupiński, Gulczyński, Żerkowski, Żuk zazwyczaj ofensywnie spędzający czas.
W grupie A Liderowi przyszło się zmierzyć z AP Błękitni Owińska, Football Academy Leszno I, UKS Mondi - Grom Dopiewo i KS Korona Zakrzewo. W grupie B zagrali Football Academy Leszno II, KKS 1922 Lechia Kostrzyn, UKS 6 Śrem, Oranje Sport Poznań i UKS Canarinhos Skórzewo. A pełna nazwa zawodów, w których zagraliśmy to I Turniej XIII Grand Prix Orlików o Puchar Prezesa WZPN pod patronatem Starosty Poznańskiego. I – bo będą jeszcze dwa turnieje liczącego się do tego Grand Prix, XIII – bo to trzynaste zmagania tego typu. Reszta nazwy tłumaczy, że meczami interesował się nie tylko starosta Grabkowski, ale również WZPN! Ten ostatni przysłał nawet sędziów… …
Lider – Błękitni 1:2
W pierwszym meczu grupowym zmierzyliśmy się z Błękitnymi Owińska. Obie drużyny dopiero uczyły się dopiewskiego parkietu, piłka rzadko słuchała zawodników, a taktyka… taktyki nie dało się w takich warunkach realizować. Pierwsze pięć minut (mecze trwały 12 min.) to lekka przewaga Błękitnych, w tym strzał z autu. W innym meczu taki gol został nawet raz uznany! W naszym przypadku jednak gol nie padł, więc sędzia nie miał okazji do podjęcia podobnej decyzji. W końcu ruszył Lider – Żuk sam na sam, ale zbyt wcześnie oddany strzał. Moment później sam na sam znów Stasiu, ale bramkarz broni, a Albert dobijając fauluje bramkarza. W rewanżu najpierw parada Panki, potem ofiarna obrona na linii Ebiego.
Chwilę potem brutalny atak na naszego zawodnika bez piłki i mamy okazję zagrać w przewadze, co skutecznie zostało wykorzystane – Gulczas skutecznie dobija po strzale Wieczora. Kilkadziesiąt sekund później pada jednak wyrównanie po zamieszaniu w naszym polu karnym, a minutę przed końcem jeden z ataków Błękitnych przynosi im efekt bramkowy mimo parady Panki przy pierwszym strzale. Jak się okazało ten mecz zdecydował o pierwszym i drugim miejscu w grupie A. Szkoda, że nie byliśmy wtedy jeszcze obudzeni piłkarsko… Potem przyszły jednak trzy zwycięstwa.
Lider – Korona 6:0
Najpierw wygrana pewna i okazała. Pierwszy gol zdobyty już w 35. sekundzie, przez Alberta. Niespełna minutę później Żuk podwyższa na 2:0. Trzecia bramka w trzeciej minucie – znów Stanisław, dobijając po własnym strzale. Czwarta minuta i czwarty gol – Wieczór z zimną krwią z bliska pakuje piłkę w siatkę. I wtedy dopiero poszła pierwsza akcja w druga stronę – jednak Jędrzejczak, nasz człowiek w rękawicach, wyczekał napastnika przeciwników i pokazał jedną z ładniejszych interwencji turnieju. Żeby piąta bramka zmieściła się w piątej minucie padła za późno o dwie sekundy. Tego opóźnionego gola zdobył Albi mijając ładnie piłką bramkarza. Potem Lider zwolnił, a Gulczas ostatnią bramkę zapakował pół minuty przed końcową syreną.
Lider – Leszno I 4:2
Drużyna z dalekiego południa postawiła się mocno i zmusiła Lidera do większego wysiłku. Na strzeloną na samym początku przez Żuka bramkę goście odpowiedzieli… główką Ptaszka. Albert pięknie zatańczył wśród obrońców i bramkarza gości i strzelił z zimną krwią, ale goście znów odpowiedzieli. Tym razem sami strzelili – z daleka w długi róg. Pod koniec jednak Albert szybko dwa razy zdobył bramki: najpierw z dużą precyzją, a potem z ogromną precyzją - wykorzystując słupek.
Lider – Grom 3:1
Gdy myśleliśmy już na kogo trafimy w półfinale spadł na nas grom z jasnego nieba, a dokładnie to Grom z główki jednego z przeciwników – szybko przegrywamy 0:1. Trochę trwało podnoszenie się naszego morale, ale w końcu Żerkowski, Żuk i Wieczorek wykorzystali swoje akcje i zrobiło się 3:1. Swoje dołożył Jędrzejczak wyjmując piłkę lecącą pod poprzeczkę i półfinał był nasz. Wyszliśmy z drugiego miejsca. Pierwsze zajęli Błękitni Owińska.
W drugiej grupie też były dwie dominujące drużyny – Oranje i Lechia. Ich mecz był jednak ostatnim w grupie B. Lechia Kostrzyn, której do pierwszego miejsca wystarczał remis straciła jedyna bramkę na 7 sekund przed końcem i to Oranje zajęło w grupie pierwsze miejsce, a to oznaczało, że zmierzą się z Liderem.
Półfinał: Lider – Oranje 2:3
O tym meczu pisać najtrudniej. Sędziowie słabo spisujący się przez cały turniej w tym spotkaniu mylili się najczęściej. Podjęli kilka błędnych decyzji – po dwóch z nich padły bramki dla naszych przeciwników, ale po kolei.
Mecz był bardzo wyrównany i obie drużyny miały dużo okazji, ale jednocześnie świetną dyspozycję pokazywali bramkarze. Aż do 6ej minuty, wtedy Albert strzela bramkę z rzutu rożnego! To było tak niesamowite, że sędziowie najwyraźniej pozazdrościli sławy Żerkowskiemu i postanowili skupić uwagę na sobie. Piszący te słowa wiele widział, wiele pisał, ale pierwszy raz odważa się stanowczo pisać o sędziowskich błędach, bo takich „oczywistości” brakuje, na szczęście, w takim nagromadzeniu w jednym meczu.
Najpierw czyste zabranie piłki przez gracza Lidera potraktowane jako faul. W rewanżu faul przeciwników puszczony czym zaskoczeni swarzędzanie pozwalają na akcję przez całe boisko zakończoną bramką. Chwilę potem po ewidentnym zagraniu rywala ręką chłopcy z Lidera stają, ale gra puszczona i pada gol na 2:1 dla Pomarańczowych. Załamany Lider traci jeszcze trzecią bramkę. Na trybunach emocje nie widywane na dziecięcych turniejach. Nawet kibice Oranje są zdegustowani postawą dwóch panów z gwizdkami. Lider walczy i Stasiu Żuk strzela na 2:3. W końcówce Jędrzejczak wyprowadza akcję nogą, ale sędzia nakazuje powtórzenie wybicia ręką (tym razem zgodnie z regulaminem, ale arbiter czyni to tylko w przypadku naszego bramkarza; w innych przypadkach takie zagrania były puszczane). Zabrakło czasu na wyrównanie. W szatni były mocne słowa i łzy…
Przeciwnikom gratulujemy, bo ich winy w tym nie było. Być może i tak wygraliby mecz, bo spotkanie było zacięte i wyrównane. Dorośli z WZPNu popsuli jednak zabawę młodym piłkarzom. I tyle o sędziowaniu, bo szkoda słów.
We wcześniejszym półfinale Błękitni wygrali z drużyną z Kostrzyna i to z Lechią trafiliśmy do małego finału.
O 3. miejsce: Lider – Lechia 1:1 k. 0:2
Kolejny zacięty pojedynek. Gra wyrównana, ale to my pierwsi trafiamy. Dokładnie zrobił toMichał. Po jego golu długo prowadzimy, ale dwie minuty przed końcem pada wyrównanie. Czas na karne, a tych strzelać nie potrafimy. Lechia o tym nie wie i trafia w pierwszej kolejce. Albert odpowiada uderzeniem w słupek. Panka broni drugi strzał lechistów, aleGulczasprzenosi piłkę nad poprzeczką. Gdy Lechia trafia drugi raz wiadomo, że na podium miejsca dla nas zabrakło.
Zagraliśmy dobry turniej. Przegraliśmy jeden mecz, bo było za wcześnie. W półfinale ulegliśmy z powodów… trudnych do zrozumienia. Mecz o trzecie miejsce przegraliśmy, bo historię karnych wygranych przez Lidera możnaby spisać dużymi literami na kartce formatu A5.
Bramkarze, z wyjątkiem pierwszego meczu (ale to dotyczy wszystkich), zagrali dobrze. Vogel, Przybylski, Lewandowski i Górczewski czyścili tyły niemal wzorcowo – nie licząc półfinału traciliśmy najwyżej dwie bramki w meczu. Zwoliński i Grupiński rozprowadzali ofensywne akcje, dzięki czemu mieliśmy najskuteczniejszy, podobnie jak Lechia Kostrzyn, atak w zawodach – rywali w sumie siedemnaście razy pokonali Żerkowski (7), Żuk (5), Wieczorek (3) i Gulczyński (2). Wysokie miejsce pozwala myśleć o zwycięstwie w całym cyklu Grand Prix Dopiewo. I będziemy walczyć!
Wygrali Błękitni przed Oranje, Lechią i Liderem. Kolejne miejsca zajęli: 5. Canarinhos, 6. Leszno I, 7. Grom, 8. Szóstka Śrem, 9. Leszno II, 10. Korona.