PODSUMOWANIE LIGI ORLIKI E2 sezon 2012-2013 - wiosna

ORLIKI E2 gr. mistrz.

Swarzędz, 19.06.2013

Lider Swarzędz – Szóstka Śrem 4:2

Ostatni mecz rundy wiosennej rozegraliśmy w upale sięgającym 30 stopni. Ale mecz z liderem naszej grupy i najlepszym zespołem całej rundy był czynnikiem na tyle mobilizującym, że nawet tropikalne warunki nie mogły przeszkodzić w profesjonalnym podejściu do tego spotkania.

Mecz rozegraliśmy w składzie:

Oli Strugalski, Wiktor Przebieracz, Wiktor Koralewski, Dawid Gulczyński, Kacper Fornalkiewicz, Miłosz Gawecki, Kacper Dorna, Jasiu Książkiewicz, Bartek Łuczak, Stasiu Żuk, Kacper Vogel, Łukasz Grodzki, Michał Wieczorek.

Już pierwsza minuta pokazała, że drużyna gości przyjechała obronić tytuł niepokonanego zespołu w rozgrywkach wiosennej rundy. Szóstka przeprowadziła dwie groźne akcje, które zakończyły się jednak niecelnymi strzałami. Po trzech minutach gry i rajdzie lewą stroną boiska, Łukasz zatrzymał piłkę tuż przed końcową linią, ograł obrońcę i strzałem z kilku metrów pokonał bramkarza gości. Jak zmieścił piłkę pomiędzy bramkarzem a słupkiem, pozostanie jego tajemnicą. A więc 1:0!.

Taki początek meczu zdeprymował piłkarzy ze Śremu. Kolejne akcje Lidera kończone strzałami Fornala mogły się naprawdę podobać. Jedna z kontr drużyny przyjezdnej omal nie zakończyła się bramką, jednak poprzeczka pomogła Oliemu zachować czyste konto. W tej akcji jeden z zawodników Szóstki doznał kontuzji i po udzieleniu pomocy został odprowadzony na ławkę rezerwowych.

W 11 minucie wykonywaliśmy rzut wolny, jednak po dośrodkowaniu Fornala, nie udało

się skierować piłki do bramki. Jednak drużyna ze Śremu nie potrafiła skutecznie wyprowadzić piłki ze swojej połowy i po serii błędów obrońców do piłki doszedł ponownie Łukasz i podwyższył wynik na 2:0 dla Lidera. Po wznowieniu gry Szóstka przeprowadziła akcję, która tylko dzięki doskonałej interwencji Oliego nie zakończyła się bramką. Po rzucie rożnym ponownie „zakotłowało się” pod naszą bramką, ale obrońcy w porę wybili piłkę. Niestety kolejna akcja śremskiego zespołu wyprowadzona w zabójczym tempie, zakończyła się bramką. Po akcji lewą stroną boiska zawodnik Szóstki w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem wykorzystał sytuację izrobiło się 2:1.

W kolejnej, pięknejakcji Lidera, Gulczas minimalnie przestrzelił. Gra toczyła się przez większą część spotkania w środkowej strefie boiska. w kolejnych minurtach uwidoczniła się przewaga przyjezdnych. W 15 minucie Miłosz świetnie zablokował mocny strzał zawodnika ze Śremu, a po rzucie rożnym piłka wylądowała na bocznej siatce naszej bramki.

W 19 minucie Przebier dobrze wykonał rzut wolny, ale jego strzałminął nieznacznie bramkę rywali. Do końca pierwszej połowy mieliśmy wiele akcji Szóstki, która za wszelką cenę dążyła do wyrównania. Oli najpierw świetnie obronił strzał napastnika gości, a w ostatniej akcji po rzucie wolnym ponownie popisał się doskonałą interwencją. W tej akcji dobitka również nie przyniosła gola drużynie ze Śremu. Na przerwę schodziliśmy więc prowadząc 2:1.

Druga połowa rozpoczęła się od świetnej akcji Fornala i Łukasza, jednak nie udało się jej skutecznie wykończyć. Jednak w 3. minucie po strzale naszego zawodnika i rykoszecie od obrońcy, piłka przelobowała bramkarza i Łukasz skompletował hat-tricka. 3:1!

W kolejnych akcjach mieliśmy strzał Bartka i świetną akcję Gulczasa, ale wynik się nie zmieniał. W 14 minucie Ptaszek uratował nasz zespół przed utratą bramki doskonałą interwencją w obronie. W 17 minucie Szóstka wykonywała rzut rożny i po sprytnym wycofaniu piłki na 12 metr zawodnik gości niewiele się pomylił. Kolejne minuty to znów widowiskowe akcje Lidera: strzał Fornala, dośrodkowanie Łukasza, i wreszcie doskonałe podanie Bartka do Domina, który strzałem pod poprzeczkę podwyższył wynik na 4:1.

To podziałało jak „płachta na byka” na zawodników Szóstki, którzy po dwóch minutach doprowadzili do zmniejszenia porażki, strzelając bramkę po błędzie naszej obrony.

Do końca meczu akcje zespołu ze Śremu stwarzały zagrożenie pod naszą bramką, ale zawodnicy gości nie strzelili już więcej bramek. Z naszej strony mieliśmy jeszcze ładną akcję Wieczorynki, jednak jego strzał nie przyniósł nam bramki. W ostatnich minutach Szóstka wykonywała rzut wolny z „krótkiego rogu”, ale kolejne wycofanie na środek pola karnego nie przyniosło drużynie przyjezdnej sukcesu.

Koniec meczu, w którym NASZ LIDER pokonał śremskiego lidera tabeli, wywołał radość wśród licznie zgromadzonych kibiców. Dzisiejszy mecz rozgrywany naprawdę w trudnych warunkach (mieliśmy nawet przerwę techniczną na uzupełnienie płynów zawodników) pokazał, że Lider to świetny ZESPÓŁ, który potrafi zmobilizować się na trudne mecze. Zaangażowanie, ambicja, waleczność – to cechy, które dzisiaj doprowadziły naszych chłopców do wielkiego sukcesu. Bo za taki uznać trzeba pokonanie Szóstki Śrem 4:2. Drużyna ta poniosła pierwszą porażkę w tegorocznych ligowych rozgrywkach.

Na podsumowanie sezonu przyjdzie jeszcze czas, ale dziękujemy naszym zawodnikom za wszystkie radosne chwile, które dzięki ich grze były udziałem rodziców i wszystkich kibiców.

Miłym akcentem po zakończeniu dzisiejszego meczu był okrzyk chłopców: „Dzięki za sezon, rodzice, dzięki za sezon”. TO MY WAM I TRENEROM DZIĘKUJEMY!

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5891435972343898561?authkey=CObR6Y-r0IbdNQ

10.06.2013 r.,Swarzędz

LIDER Swarzędz– WARTA Poznań 2:0

„A po nocy przychodzi dzień…, a po burzy spokój (…)”…, tak słowami ponadczasowego hitu Budki Suflera można podsumować huśtawkę nastrojów, jaką zafundowaliśmy w ostatnich trzech dniach sobie, naszemu Trenerowi oraz naszym najwierniejszym kibicom, czyli rodzicom…

Bardzo chcieliśmy dziś zrehabilitować się za to, że w minioną sobotę, w meczu z Kolejorzem, daliśmy się bez walki rozjechać „poznańskiej lokomotywie”. I to się naprawdę udało…, bo po emocjonującym, niezłym meczu odnieśliśmy dzisiaj jeden z większych sukcesów w naszej ligowej historii, bo za taki trzeba uznać pokonanie aktualnego jeszcze, bądź co bądź, Mistrza Wielkopolski.

Na mecz z„Zielonymi” Trener powołał następujących zawodników: Albi, Bartek, Domin, Fornal, Guli, Kacper, Koral, Książka, Łukasz, Miłosz, Oli, Przebier, Ptaszek, Stasiu i Wieczór.

Dobrze weszliśmy w ten mecz i już w 2 minucie, po niezłej akcji, Fornal „zatrudnił” bramkarza Warty mocnym strzałem z lewej strony boiska.

Poznaniacy „odgryźli się” akcją, w której mieliśmy sporo szczęścia, gdy w kotle pod naszą bramką Oli, nie wiadomo jak, „wyłuskał” piłkę w gąszczu naszych i „obcych” nóg…

Kolejne minuty to lekka przewaga Warty i dwa mocne, groźne strzały na bramkę Lidera, w 5 minucie obok słupka i w 9 minucie obroniony pewnie przez Oliego.

W 10 minucie wyszliśmy z kontrą, po której sędzia podyktował rzut wolny z prawej strony, z połowy boiska, po faulu na Ptaszku. Sam poszkodowany wykonał go bardzo dobrze, podając dokładnie na środek do Albiego, który, nie zastanawiając się, „grzmotnął” z linii pola karnego w prawy dolny róg bramki Warty i w ten sposób objęliśmy prowadzenie.

Podbudowani bramką przydusiliśmy Warciarzy i mogliśmy zdobyć kolejne gole, najpierw w 14 minucie, po ładnej, zespołowej akcji, zakończonej minimalnie niecelnym strzałem Bartka oraz dwie minuty później, kiedy Miłosza, dochodzącego do świetnego prostopadłego podania Bartka, ubiegł golkiper „Zielonych”.

W 19 minucie rzut wolny z lewej strony boiska dobrze rozegrał Przebier, podając na środek, przed pole karne, do nieobstawionego Ptaszka, a ten strzelił mocno, jednak, niestety, niecelnie.

Kolejne minuty tej części spotkania przyniosły nam przewagę Warty i „pudła” naszych rywali, przeplatane dobrymi interwencjami Oliego. Prawdziwy dreszczowiec przeżyliśmy w ostatnich sekundach przed przerwą, kiedy Oli kapitalnie obronił w sytuacji sam-na-sam, a dobitkę napastnika Warty Książka przytomnie przeniósł główką ponad poprzeczką, ratując nas od utraty bramki.

Początek drugiej części spotkania należał do naszych rywali, którzy jednak nie potrafili udokumentować swojej przewagi bramką. My z kolei zaatakowaliśmy bardzo groźnie w 5 i 6 minucie, kiedy to, najpierw po rzucie rożnym, a chwilę później, po pięknej zespołowej akcji Lidera, Domin dwukrotnie mocno uderzył, chybiając naprawdę o centymetry…

Kolejne minuty, to znowu nacisk „Zielonych” i ich kolejne dobre okazje bramkowe: w 15 minucie, kiedy Oli obronił mocne uderzenie z 20 metrów, potem w 17 minucie, kiedy to Oli niesamowitą paradą obronił mocny, mierzony strzał z rzutu wolnego, z kilkunastu metrów, bity w prawy dolny narożnik bramki i wreszcie w 20 minucie, kiedy Oli w sytuacji sam-na-sam, niewiarygodną wprost robinsonadą, podbił piłkę na poprzeczkę, ratując nas, po raz nie wiadomo który w tym meczu, od utraty bramki.

Dwie minuty później zadaliśmy „decydujący cios”, kiedy po rzucie rożnym świetnie w polu karnym znalazł się Miłosz, dowodząc, że naprawdę „do trzech razy sztuka”, ponieważ jego pierwszy strzał zablokował obrońca Warty, dobitka trafiła w słupek, ale po trzecim kolejnym strzale piłka nareszcie zatrzepotała w siatce poznaniaków…

W tym momencie losy meczu były już praktycznie przesądzone, ale Warta walczyła do końca i ponownie 24 minucie, potężnym strzałem z rzutu wolnego, prawie z linii pola karnego, „sprawdziła” formę naszego bramkarza, który potwierdził jednak, że nie da się pokonać w tym meczu.

I gdy już czekaliśmy na końcowy gwizdek sędziego przyszła ostatnia akcja meczu, w stylu „stadiony świata”…

Sędzia podyktował rzut wolny dla nas z blisko 30 metrów…, Trener Łukasz krzyknął z ławki: „Albert albo Koral pod bramkę na Przebiera”… i tak się stało, bo Albert piękną, mierzoną wrzutką „znalazł” Przebiera w polu karnym, a ten równie pięknie uderzył głową…, nie wiemy jak to się stało, że piłka odbita od wewnętrznej części słupka jakimś cudem „wykulała się” z bramki Warty…

To było świetne zwieńczenie tego „meczu walki”, w którym nie zabrakło nam dziś zdecydowania i ambicji i w którym zasłużyliśmy na wspierający nas przez cały mecz donośny doping naszych rodziców i sympatyków oraz przyśpiewkę „made in Swarzędz”: „LIDER to nasza duma, LIDER najlepszy jest, LIDER jest naszą pasją, LIDER, nasz UKS…”

Zagraliśmy wreszcie, po raz pierwszy w tej rundzie, na „zero z tyłu” i wielka w tym zasługa Oliego oraz naszej obrony, która dziś naprawdę dobrze się komunikowała i asekurowała. Jak zabrakło Ptaszka, to był Koral, jak nie zdążył Koral, to był Fornal, a świetnie wspierali ich nasz kapitan Bartek oraz Domin, którzy wykonali dziś naprawdę niesamowitą pracę na całym boisku…

Po meczu, bardzo zmęczeni, ale jakże szczęśliwi, odbyliśmy „rytualny taniec” LIDERA: „Tak się bawi, tak się bawi UKS..!”, a potem zaśpiewaliśmy naszemu Trenerowi przyśpiewkę, której trochę się wstydzi, ale tak naprawdę, to chyba ją lubi, o Bakero i Trenerze Kubzdylu, co z Wartą wygrywa… W odpowiedzi z trybuny naszych rodziców usłyszeliśmy zupełnie nowy „zaśpiew” naszego Kotłowego, Mieszka o naszym Trenerze: „Lukas Kubzdilio jest lepszy od Jose Mourinho…”, który był ukoronowaniem tego emocjonującego i niezapomnianego wieczoru na naszym „El Stadio di Swajo”…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5887962023117845953?authkey=CKqLzvmRj7HUGg

08.06.2013 r.,Poznań

LECH Poznań- LIDER Swarzędz8:2

Na boisko Lecha „na Przepadku” udaliśmy się w składzie: Albi, Bartek, Domin, Fornal, Guli, Kacper, Koral, Książka, Miłosz, Oli, Przebier, Ptaszek i Stasiu.

Zaczęło się całkiem obiecująco, ponieważ już w pierwszej akcji, po świetnym podaniu Bartka, w doskonałej sytuacji pod bramką Lecha znalazł się Albert, który został jednak, niestety, uprzedzony przez obrońcę…

Chwilę później, po kontrze Lecha, tylko świetnej interwencji Oliego zawdzięczamy to, że nie straciliśmy gola. Jednak „co się odwlecze, to nie uciecze”, ponieważ kolejna akcja poznaniaków zakończyła się strzałem w słupek, a jeszcze następna, w 6 minucie spotkania, po utracie piłki w środku pola i soczystym uderzeniu napastnika Lecha z lewej strony boiska, dała naszym rywalom prowadzenie.

Podbudowani bramką Lechici przydusili nas mocno i w 10 minucie dwukrotnie przed utratą kolejnej bramki ratowały nas słupki, a w 11 minucie Oli.

Po kwadransie, w którym to Kolejorz dyktował warunki gry, trochę się otrząsnęliśmy i mieliśmy swoje okazje na wyrównanie. Najpierw, w 14 minucie, po technicznym uderzeniu Fornala z rzutu wolnego, z lewej strony boiska, piłka minimalnie minęła słupek, a dwie minuty później Gulczas, pięknie puszczony przez Bartka, uderzył w pełnym biegu z prawej strony boiska w długi róg, trafiając w słupek.

Za niewykorzystanie tej ostatniej sytuacji „zapłaciliśmy” w 18 minucie, kiedy po soczystym strzale z dystansu napastnika Lecha, w samo „okienko”, Oli musiał po raz drugi wyjąć piłkę z siatki naszej bramki.

Cztery minuty później, po naszym fatalnym błędzie i utracie piłki pod własną bramką, Lech zdobył kolejnego gola i wyłącznie kilku świetnym interwencjom Oliego zawdzięczamy to, że do przerwy było „tylko” 0:3…

Nie zrozumieliśmy chyba dokładnie tego, co Trener tłumaczył nam w przerwie, ponieważ krótko po rozpoczęciu drugiej połowy, po kolejnym szkolnym błędzie w obronie daliśmy sobie strzelić czwartą bramkę.

Ta bramka trochę nas zmotywowała, ponieważ przez następnych kilka minut graliśmy lepiej, czego efektem były dobre akcje i obronione przez golkipera rywali strzały Bartka w 3 minucie i Domina w 5 minucie oraz bramka dla Lidera, którą w 8 minucie strzelił Guli, wykorzystując niezbyt dokładne podanie bramkarza Lecha do obrońcy.

Nie zdążyliśmy się nacieszyć tą bramką, a już było 1:5…, bo Lech po raz kolejny wykorzystał naszą katastrofalną grę w defensywie, w której cała drużyna Lidera w tej (i nie tylko w tej) sytuacji stała i patrzała jak Oli broni kolejne strzały Lechitów, z których trzeci, czy czwarty kolejny w końcu trafił do siatki.

Następne minuty meczu upłynęły pod znakiem naszej lekkiej przewagi i przyniosły nam najpierw świetny strzał Domina z rzutu wolnego w 13 minucie, z lewej strony boiska, który minimalnie minął spojenie słupka z poprzeczką oraz drugą bramkę, którą w 18 minucie, po kanonadzie na bramkę Lecha i serii pięknych parad bramkarza naszych rywali, strzelił Kacper D.

I na tym w zasadzie kończy się historia tego meczu, w którego ostatnich minutach nie potrafiliśmy wyjść z własnej połowy i straciliśmy jeszcze trzy bramki, ulegając Lechowi 2:8. Można jeszcze dodać, że gdyby nie kilka „klasowych” interwencji Oliego mielibyśmy „dwucyfrówkę”…

Podsumowując trzeba stwierdzić, że to był nasz zdecydowanie najgorszy mecz od dłuższego czasu, ale to nie rozmiar „batów” od Kolejorza martwi, lecz styl, w jakim zagraliśmy, a w zasadzie w jakim „przeszliśmy obok” tego meczu i którego trzeba się wstydzić. Brak walki i ambicji, brak zaangażowania i determinacji, „chodzenie” po boisku i zbyt mało ruchu do piłki…, kontrast naszej słabej gry z agresywnie, szybko i konsekwentnie grającym Lechem był ogromny… Wygrywać trzeba nie tylko umieć, ale przede wszystkim chcieć…

O tym meczu chcemy jak najszybciej zapomnieć, jednocześnie wyciągając z niego wnioski… Nie można powalczyć z takim przeciwnikiem jak Lech, jeśli tylko bramkarz i dwóch, czy trzech zawodników z pola gra na swoim normalnym poziomie, zarówno umiejętności, jak i – a w zasadzie przede wszystkim – zaangażowania.

Duuuuuużo jeszcze pracy przed nami…, warto, abyśmy wszyscy o tym pamiętali podczas treningów, bo zaangażowanie i praca na nich przekłada się wprost na zaangażowanie w meczach „o stawkę” i poziom gry, jaki w nich prezentujemy…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5887461842008047425?authkey=CIzNksao4bqTIg

01.06.2013 r.,Swarzędz

LIDER Swarzędz– LECH II Poznań 3:1

Namecz z drugą drużyną Kolejorza na naszym trawiastym boisku w SwajuTrener powołał następujących zawodników: Bartek,Domin,Fornal,Gulczas, Książka,Łukasz, Miłosz, Oli, Przebier, Ptaszek, Stasiu i Wieczór.

Po hymnie Lidera Swarzędz 2003, który tradycyjnie odśpiewali nasi rodzice, zaczęliśmy…, pierwsze, dość niemrawe minuty meczu, to wzajemne „macanie się” obu drużyn, podczas którego gra z obu stron „nie kleiła się”…

Mimo iż to nasi rywale mieli w zasadzie więcej z gry, to my zdobyliśmy pierwszego gola po indywidualnej akcji Domina w 7 minucie, który po rajdzie lewą stroną boiska zszedł do środka pola i niezbyt mocnym, ale skutecznym strzałem lewą nogą dał nam prowadzenie.

W kolejnej fazie gry obserwowaliśmy mecz, o którym niewiele można powiedzieć, ponieważ nie był zbyt ciekawy. Brakowało składnych akcji z obu stron, choć trzeba przyznać, że Lechici częściej bywali pod naszą bramką niż my pod ich. Gra ożywiła się w końcówce, kiedy to, między 20, a 25 minutą spotkania, nasz bramkarz, Oli kilkakrotnie, po groźnych strzałach Lechitów, popisywał się spokojnymi, pewnymi interwencjami.

I kiedy w zasadzie można już było czekać na końcowy gwizdek sędziego, udało nam się zdobyć klasyczną „bramkę do szatni”. Po dobrej akcji całej drużyny z lewej strony boiska, strzałem z półobrotu, z kilkunastu metrów zdobyła tego gola, jak to zwykł mawiać nieobecny dziś, świętujący z dala od rodzinnej ziemi swarzędzkiej swoje okrągłe, 18-te urodziny, Przebier Starszy, „niesamowicie ułożona noga Fornala”…

A więc do przerwy 2:0, choć wynik mógł być równie dobrze taki sam w drugą stronę…

Po przerwie już pierwsza akcja mogła przynieść nam kolejną bramkę, niestety jednak golkiper Kolejorza wygarnął w ostatniej chwili piłkę spod nóg Stasia. Dosłownie kilkanaście sekund później cudem sami nie straciliśmy gola, kiedy Oli, po ofiarnej interwencji leżał na ziemi, a napastnik Lecha, mając przed sobą pustą bramkę, skiksował przy dobitce…

W kolejnych minutach kontaktowa bramka dla Lecha „wisiała w powietrzu” i w końcu, w 5 minucie, padła i trzeba przyznać, że była jak najbardziej zasłużona.

Niezrażeni utratą gola poderwaliśmy się do ataku i między 10, a 13 minutą drugiej połowy mieliśmy kilka świetnych okazji do poprawy rezultatu. Najpierw po akcji Bartka, który podał na prawą stronę do Gulczasa, a ten pociągnął parę metrów i oddał pod bramkę do Książki, niestety ciut za wysoko; potem, kiedy po wyprowadzeniu piłki spod własnej bramki i pięknej, zespołowej akcji piłka po strzale Domina minęła poprzeczkę i w końcu po indywidualnej akcji Gulczasa, zakończonej nieznacznie niecelnym strzałem.

Ten okres dominacji nad Lechem kosztował nas sporo zdrowia i między 15, a 20 minutą oddaliśmy inicjatywę, widać było, że niektórzy z nas już „oddychali rękawami”… Dobrze jednak cały czas spisywała się nasza ofiarnie i do końca nieustępliwie walcząca defensywa z Fornalem, Przebierem i Ptaszkiem, mocno wspierana przez kapitana Bartka oraz Domina, który tego dnia rozgrywał naprawdę świetny mecz i pracował na całym boisku „za dwóch”.

W 21 minucie, po ogromnym zamieszaniu pod naszą bramką, udało nam się wyprowadzić zabójczą kontrę, którą spokojnie wykończył Łukasz, świetnie obsłużony w polu karnym przez Miłosza.

Ostatnie minuty przyniosły nam ponownie przewagę Lecha, której jednak nie udało się mu potwierdzić golem.

Walcząc ambitnie i z poświęceniem z mocnym rywalem oraz własnym zmęczeniem dowieźliśmy korzystny wynik do końca i mogliśmy się cieszyć z wywalczonego w ciężkim boju zwycięstwa.

Po ostatnim gwizdku sędziego i wysłuchaniu uwag Trenera, który tradycyjnie podsumował mecz, odtańczyliśmy nasz radosny „Liderowy Taniec” („tak się bawi, tak się bawi UKS… !!!”), a nasi rodzice wyskandowali jedną ze swoich ulubionych meczowych przyśpiewek: „Jedni mieli Bakera, a my mamy TRENERA…, Kubzdyl się nazywa i z Lechem wygrywa”…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5884536566215500849?authkey=CPKqy4aMz4fg0AE

25.05.2013 r., Baranowo

AKADEMIA REISSA Poznań–LIDER Swarzędz 4:2

Na nasz pierwszy mecz na boisku na sztucznej nawierzchni w Baranowie, gdzie nigdy wcześniej nie graliśmy, pojechaliśmy w składzie: Albert, Bartek, Fornal, Koral, Łukasz, Miłosz, Oli, Przebier, Ptaszek i Wieczór.

Rozpoczęliśmy dość bojowo i już w 1 minucie obrońca Akademii w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg rozpędzonego Wieczora. Chwilę później Wieczór nie wykorzystał doskonałej sytuacji, posyłając piłkę z 5 metrów od bramki ponad poprzeczką.

W pierwszych minutach gra toczyła się głównie w środku pola, a oprócz wymienionych sytuacji mieliśmy jeszcze niezłe uderzenie Przebiera z wolnego ponad bramką oraz silny strzał Wieczora, który obrońca wybił na róg.

Krótko po tej sytuacji, po kontrze Akademii i rzucie rożnym w 10 minucie, w zamieszaniu pod naszą bramką, straciliśmy gola po fatalnym błędzie, z gatunku takich, które już nie powinny nam się zdarzać…

Nie ochłonęliśmy jeszcze dobrze po stracie bramki, a już było 0:2 po dobrej, szybkiej akcji i mocnym strzale z prawej strony jednej z „postawnych” dziewczynek, grających w zespole naszych rywali.

Kolejne minuty po utracie drugiego gola spędziliśmy pod własną bramką, nie potrafiąc się otrząsnąć z przewagi zdecydowanie grających poznaniaków.

W 15 minucie wyprowadziliśmy szybką kontrę. Oli celnie wykopnął piłkę spod naszej bramki do Łukasza, który świetnie obsłużył Albiego, a ten dopełnił formalności, zdobywając kontaktową bramkę.

W dalszej części meczu gra była wyrównana, a oba zespoły miały swoje okazje. W 21 i 22 minucie dwa świetne rajdy lewą stroną boiska przeprowadził Miłosz, dobrze dośrodkowując (lewą nogą !) w pole karne. Po pierwszym z nich Przebierowi niewiele zabrakło do szczęścia…, nie trafił dobrze w piłkę i nie wykorzystał idealnej sytuacji na wyrównanie.

W samej końcówce pierwszej połowy po kolejnym poważnym błędzie na środku obrony mieliśmy sporo szczęścia, kiedy Oli świetnie obronił strzał napastnika Akademii w sytuacji sam-na-sam.

Druga połowa meczu w pierwszych minutach przyniosła nam obustronne akcje i wyrównaną grę. Niestety w 14 minucie, w zamieszaniu pod naszą bramką i kolejnym fatalnym błędzie w obronie straciliśmy bramkę i zrobiło się 1:3. Minutę później Łukasz miał szansę się „odgryźć”, ale niestety, trafił w spojenie słupka i poprzeczki. Jednak w myśl zasady „co się odwlecze, to nie uciecze” nasza kolejna akcja, w 16 minucie, zakończyła się bramką, którą, po soczystym uderzeniu Łukasza i odbiciu piłki przez golkipera rywali, zdobył Albert.

Ruszyliśmy do ataku, chcąc wyrównać, jednak niekorzystnego dla nas rezultatu nie zmieniły ani dobra akcja Alberta w 17 minucie, po której Wieczór przed bramką rywali minął się z piłką, ani świetny strzał Bartka minutę później, sparowany przez bramkarza Akademii na słupek, ani niezły strzał Wieczora tuż obok słupka w 19 minucie, ani też dobre uderzenie Fornala z wolnego w 20 minucie, które wybił na róg golkiper naszych rywali…

Jak zwykle stara piłkarska maksyma, mówiąca o „mszczących się” niewykorzystanych sytuacjach, sprawdziła się także i w tym meczu, bo po niewykorzystaniu okresu przewagi, Akademia „dobiła nas” bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego, z prawego narożnika pola karnego, na 2 minuty przed końcem spotkania.

Podsumowując można stwierdzić, że to na pewno nie był nasz najlepszy piłkarsko dzień…, dwie z czterech bramek, które zdobyli nasi rywale, nie powinny paść…, zawdzięczamy je sami sobie, swojej niefrasobliwości i brakowi koncentracji, bo chyba tylko tak można wytłumaczyć szkolne błędy w obronie, po których traciliśmy gole...

Drugi, po sporej ilości błędów w grze defensywnej, mankament w naszej grze, to coś, co obserwujemy od dłuższego czasu, czyli nieskuteczność. Seryjnie stwarzamy dobre okazje do zdobycia bramek i seryjnie je marnujemy… Jesteśmy jednak przekonani, że w końcu przyjdzie ten czas, w którym stwarzane okazje zaczniemy seryjnie wykorzystywać…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5882511639411555377?authkey=CJXX3N_blP_logE

22.05.2013 r.,Środa Wlkp.

POLONIA Środa Wlkp.–LIDER Swarzędz2:2

Przed meczem, po wyjściu na rozgrzewkę, ucieszyła nas obecność w zespole Polonii Gracjana, który przed sobotnim spotkaniem Środy z Akademią Reissa, po nieszczęśliwym trafieniu piłką i utracie przytomności został zabrany do szpitala. Na szczęście skończyło się na strachu…

Do wicelidera ligowej tabeli pojechaliśmy walczyć o punkty i nie zamierzaliśmy tanio „oddać skóry”…. Na boisko wyszliśmy w ustawieniu: Oli – Fornal, Koral, Ptaszek – Bartek – Domin, Przebier, Wieczorynka.

Od początku mecz toczył się w żywym tempie, a akcje sunęły na przemian w obie strony boiska… Już w 2 minucie na bramkę Polonii groźnie strzelał Bartek, niestety nad poprzeczką. Chwilę później nasi rywale zrewanżowali się kontrą, po której Oli wybił piłkę spod nóg napastnika Środy. Odpowiedzieliśmy mocnym strzałem Domina ze środka w 3 minucie, zablokowanym przez obrońców oraz soczystym uderzeniem Wieczorynki z prawej strony boiska trzy minuty później, a kolejna akcja, w 7 minucie spotkania, po mocnym uderzeniu Fornala z lewej strony i błędzie bramkarza Polonii dała nam prowadzenie.

Po rozpoczęciu gry od środka boiska nasi rywale omal nie wyrównali, na szczęście Oli był na posterunku, odbijając piłkę po bardzo mocnym i trudnym do obrony strzale pomocnika Polonii.

W kolejnych minutach akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Najpierw strzał Bartka obronił bramkarz Środy, chwilę później, po dobrym strzale głową Gulczasa piłka poszybowała nad poprzeczką, a w kolejnej akcji, po szybkiej kontrze, Oli fantastycznie obronił „bombę” napastnika Polonii. Odpowiedzieliśmy mocnym uderzeniem Domina nad bramką oraz, chwilę później, piękną, zespołową akcją, po której obrońca rywali wybił piłkę na róg.

Po kilku naszych dobrych okazjach na poprawę wyniku, swoje akcje bramkowe mieli także gospodarze, którzy najpierw, w 16 minucie, zmarnowali wyśmienitą okazję po tym jak Oli spóźnił się z wyjściem do piłki, a minutę później przecierali ze zdziwienia oczy, kiedy Oli w niesamowity sposób „wyjął” bardzo mocno uderzoną piłkę spod poprzeczki bramki Lidera.

W 21 minucie nie mieliśmy już niestety szczęścia, ponieważ Polonia, po perfekcyjnie bitym rzucie rożnym i wyśmienitym strzale głową swojego napastnika ze środka pola karnego doprowadziła do wyrównania.

Końcówka pierwszej połowy należała do naszych rywali, którzy dość mocno „przydusili”, jednak niewiele brakowało, aby nasza kontra, po rajdzie Wieczorynki prawą stroną boiska, przyniosła nam powodzenie. Niestety, jednak bramkarz rywali świetnie wyłapał nasze dośrodkowanie.

Początkowe minuty drugiej połowy przyniosły nam ponownie wyrównaną grę. Najpierw, w 3 minucie, w zamieszaniu pod bramką Polonii nie wykorzystaliśmy dobrej okazji, a już chwilę później Oli czubkami palców podbił bardzo mocny strzał napastnika gospodarzy na poprzeczkę. Kolejna nasza akcja to niewykorzystana szansa Wieczorynki, a następna akcja Polonii, w 6 minucie, to nasza bramka samobójcza, którą w zamieszaniu podbramkowym nieszczęśliwie sobie wbiliśmy. W tej sytuacji, podobnie jak w kilku wcześniejszych, a także w poprzednich meczach, zabrakło nam komunikacji między obrońcami i bramkarzem.
Niezrażeni prowadzeniem Polonii groźnie atakowaliśmy. Najpierw mocny strzał Wieczorynki bramkarz Środy odbił na róg, a chwilę później, po dokładnej wrzutce Ptaszka z autu i główce Przebiera, piłka minimalnie minęła słupek… Rywale odpowiadali groźnymi strzałami po szybkich kontrach, które Oli bronił niezawodnie, potwierdzając swoją wyśmienitą dyspozycję.

W 13 minucie z wolnego, z lewej strony, fantastycznie uderzył Fornal, jednak bramkarz polonistów czubkami palców wybił piłkę na róg. W odpowiedzi nasi rywale bardzo groźnie skontrowali, na szczęście Oli najpierw świetnie obronił w sytuacji sam-na-sam, a chwilę później sparował na róg mocną dobitkę z dystansu.

Kolejna akcja Lidera przyniosła nam rzut wolny, który, podobnie jak trzy minuty wcześniej, pięknie technicznie wykonał Fornal i, podobnie jak przy poprzednim strzale, bramkarz Polonii znowu „sięgnął” piłkę czubkami palców. Golkiper ze Środy wykazał się dobrymi umiejętnościami także przy mocnym strzale Bartka w 17 minucie, a już chwilę później, jego vis-a-vis, nasz Oli, w wyśmienitym stylu odbił piłkę po kąśliwym strzale z dystansu i po koźle na mokrej nawierzchni w polu bramkowym.

Aż wreszcie nadeszła 19 minuta i kolejny rzut wolny, wykonywany przez Fornala, po którego mocnym, technicznym uderzeniu, prawie z połowy boiska, piłka w myśl zasady „do trzech razy sztuka” (trzeci wolny Fornala w tej połowie) znalazła wreszcie drogę do siatki, dając nam wyrównanie.

Końcówka meczu to bardzo wyrównana, emocjonująca gra i okazje bramkowe po obu stronach. Najpierw, po wolnym Środy, w 20 minucie, Oli niesamowicie wyjął piłkę spod „lady” bramki Lidera, a już chwilę później Domin, mając „piłkę meczową” na piątym metrze przed bramką Polonii, nie trafił w nią…

W 23 minucie Oli w sytuacji sam-na-sam, uratował nas przed niechybną utratą gola niesamowitym rzutem pod nogi napastnika Polonii, a w odpowiedzi, po naszej kontrze, Gulczas w niezłej sytuacji posłał piłkę „Panu Bogu w okno”…

Emocje trwały do końca meczu, w którego ostatnich trzech minutach wynik mógł jeszcze ulec zmianie w każdą stronę, jednak wysiłki obu zespołów nie dały efektu i mecz zakończył się remisem, który nie krzywdzi żadnej z drużyn. To było fajne, szybkie i trzymające w napięciu do końca spotkanie, w które obie drużyny włożyły wiele serca i wysiłku, to był „kawał” fajnej dziecięcej piłki, na którą miło było popatrzeć…

linka do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5880890140701398193?authkey=COevzqOwkuaAmgE

13.05.2013 r.,Swarzędz

LIDER Swarzędz –POZNANIAK Poznań 3:1

Nareszcie u siebie, nareszcie „w Swaju”…, nareszcie na trawie, na której najchętniej trenujemy i gramy, nareszcie nasze boisko, po długiej zimie,nadaje się w końcu do gry…

Czekaliśmy na ten mecz nie tylko dlatego, że pierwszy raz w tym roku mogliśmy walczyć o ligowe punkty tak naprawdę u siebie, a nie na gościnnym „Orliku” w pobliskim Paczkowie, ale też dlatego, że poprzedni mecz z Poznaniakiem, na inaugurację rozgrywek Grupy Mistrzowskiej, przegraliśmy po bardzo słabej grze i chcieliśmy się koniecznie zrewanżować…

W obecności bardzo licznie zgromadzonych rodziców i sympatyków wyszliśmy na boisko w następującym ustawieniu: Oli – Fornal, Koral, Ptaszek – Bartek – Domin, Stasiu, Wieczorynka.

Ogromną motywację całego zespołu było widać, słychać i czuć, bo zaczęliśmy trochę nerwowo…

Pozbieraliśmy się jednak szybko i praktycznie całą pierwszą połowę atakowaliśmy bramkę naszych rywali. W pierwszych kilkunastu minutach, mimo naszej zdecydowanej przewagi, brakowało klarownych sytuacji bramkowych…, najlepszą mieliśmy w 13 minucie, kiedy Stasiu z kilkunastu metrów, z wolnego, mocnym, soczystym uderzeniem „obił” poprzeczkę bramki Poznaniaka.

Dwie minuty później przyszła wreszcie bardzo oczekiwana bramka dla Lidera, kiedy to Książka, w sobie tylko znany, ale bardzo skuteczny sposób, dosłownie „wkulał” piłkę do bramki naszych przeciwników.

Nie cieszyliśmy się jednak zbyt długo prowadzeniem, ponieważ kilka minut później, po „babolu” w obronie, goście zdobyli wyrównującą bramkę.

Na szczęście na tym zdobycze bramkowe naszych rywali się zakończyły, w czym duża zasługa Fornala, który w końcówce pierwszej połowy najpierw wybił piłkę z pustej bramki, po tym, jak zawodnik Poznaniaka przelobował Oliego, a chwilę później, w ostatniej chwili, „zdjął piłkę z nogi” rywalowi, w pozycji sam-na-sam z Olim.

W samej końcówce tej części meczu nasz bramkarz dał próbkę swoich dużych umiejętności efektownie broniąc w sytuacji sam-na-sam…

Druga połowa przyniosła nam oczekiwany przez wszystkich sukces.

Prowadzenie dał nam Stasiu, który kilkanaście minut po przerwie, po przejęciu piłki w obronie, wypuścił Fornala lewym skrzydłem i po oddaniu przez Fornala piłki na środek pola uderzył ją z powietrza, zdobywając bramkę na 2:1.

Po bramce oddaliśmy trochę inicjatywę naszym rywalom i pozwoliliśmy im na skonstruowanie kilku groźnych akcji, których ukoronowaniem była sytuacja w 16 minucie, w której, na szczęście, Oli w sytuacji sam-na-sam z napastnikiem gości ponownie udowodnił, że dobrze wie na czym polega bramkarski fach…

Na 3 minuty przed końcem meczu Przebier „załatwił” nam końcowy wynik, zdobywając bramkę przesądzającą o naszym zwycięstwie, dobijając świetny strzał Kacpra D. głową w poprzeczkę, po rogu bitym przez Bartka.

W samej końcówce spotkania mieliśmy jeszcze okazje bramkowe po strzałach z rzutów wolnych Stasia i Alberta, które minęły bramkę rywali oraz uderzeniu Przebiera w mur, jednak rezultat pojedynku nie uległ już zmianie i mogliśmy cieszyć się z zasłużonego zwycięstwa.

Końcowy wynik nie oddaje naszej przewagi w tym meczu, która była znacząca. Graliśmy naprawdę fajną piłkę, ale w jej rozgrywaniu przeszkadzała nam, niestety, zbyt wysoka trawa, która po niedawnym ścięciu, po weekendowych deszczach, „za szybko odrosła” i która nie ułatwiała technicznych zagrań oraz rozgrywania piłki „od tyłu”, dokładnymi podaniami, tak jak nas uczy Trener Łukasz i jak zawsze chcemy grać… Piotr Ż., Tata Stasia, powiedział nawet w pomeczowych żartach, że trawa była wysoka „po pas” i że najmniejszego w zespole Ptaszka nie było w niej na boisku widać… ;-)

W takich warunkach i na takiej nawierzchni, na której piłka momentami po prostu „stawała w miejscu”, lepsza była „taktyka” naszych rywali, pod nazwą „dzida do przodu” (czyli daleki wykop piłki od bramki na połowę przeciwnika), która jednak nie przyniosła im sukcesu. Warto też przy okazji dodać, że poznaniacy, zupełnie niepotrzebnie, grali dzisiaj zbyt ostro, a niektóre ich wejścia (np. wyprostowaną nogą) były po prostu niebezpieczne…

Dziękujemy serdecznie wszystkim za wspaniały doping, który bardzo nam dziś pomógł w odniesieniu upragnionego zwycięstwa i którym, jak zwykle (kiedy jest z nami podczas meczu), kierował nasz nieoceniony „kotłowy”, Mieszko, wspierany mocno przez Tomka Z.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5877562503936846993?authkey=CJaCvOy5y5Xo1QE

10.05.2013 r., Poznań

SZÓSTKA Śrem -LIDER Swarzędz4:1

Nasza wyjściowa „ósemka” na mecz z drużyną ze Śremu, prowadzącą w tabeli Grupy Mistrzowskiej była troszkę inna niż w ostatnich meczach, ponieważ zaczęliśmy w ustawieniu Oli – Fornal,Koral, Ptaszek – Bartek – Domin, Stasiu, Wieczorynka.

Zaczęło się dość spokojnie, a pierwsze akcje po obu stronach nie przynosiły zagrożenia bramki, poza tą w 2 minucie, kiedy, po błędzie w obronie, omal nie straciliśmy bramki…, uratowała nas zewnętrzna część słupka.

W kolejnych minutach gra się „rozkręciła” i rodzice zawodników obu drużyn, którzy, mimo nienajlepszej pogody, licznie przybyli na śremskiego „Orlika” obserwowali fajny, wyrównany mecz. W tym okresie graliśmy szybkimi, dokładnymi podaniami, a okres naszej dobrej gry uwieńczyła kapitalna sytuacja w 10 minucie, kiedy po zespołowej akcji Domin pięknie strzelił z lewej (słabszej) nogi w krótki róg, niestety bramkarz Szóstki był na posterunku…

Kontra rywali chwilę później mogła przynieść im prowadzenie, ale nasz bramkarz, Oli zwycięsko wyszedł z pojedynku sam-na-sam.

W odpowiedzi to my z kolei skontrowaliśmy Szóstkę i po pięknej akcji Alberta z prawej strony boiska i mocnym strzale w krótki róg byliśmy bliscy powodzenia, niestety golkiper drużyny ze Śremu ponownie nie dał się zaskoczyć.

W tej fazie gry mieliśmy jeszcze dobre sytuacje bramkowe po strzałach z rzutów wolnych Fornala w 14 minucie, tuż obok bramki naszych przeciwników, a także zablokowanym uderzeniu Bartka w 16 minucie.

Chwilę później, niestety, w zamieszaniu pod naszą bramką, po poważnym błędzie w obronie, straciliśmy bezsensownego gola…

Staraliśmy się wyrównać, jednak, mimo ambitnej postawy i kilku dobrych sytuacji, między innymi po rzucie wolnym, wykonanym przez Przebiera w 20 minucie i rzucie rożnym chwilę później, wynik nie uległ zmianie, a w 21 minucie omal nie straciliśmy kolejnej bramki, kiedy napastnik Szóstki trafił w poprzeczkę „świątyni Oliego”.

W końcówce pierwszej połowy rozpadało się na dobre, ale, mimo iż byliśmy doszczętnie przemoczeni, mecz toczył się w dobrym tempie i stał nadal na dobrym poziomie.

Pierwsza akcja drugiej połowy omal nie przyniosła naszym kolegom ze Śremu kolejnego gola, jednak ich napastnik nie wykorzystał bardzo dobrej okazji do podwyższenia wyniku.

W początkowym okresie tej części spotkania sytuacja na boisku zmieniała się jak w kalejdoskopie, a akcje sunęły na przemian raz w jedną, raz w drugą stronę… Szczęście sprzyjało wtedy drużynie ze Śremu, ponieważ w 2 i 4 minucie miała naprawdę niezwykłego „farta”, bo strzały Wieczorynki i dobitka Stasia nie znalazły drogi do siatki tylko dzięki bardzo dobrej postawie bramkarza Szóstki.

Chwilę później, po przechwycie piłki w obronie, Ptaszek prostopadłym podaniem świetnie wypuścił na wolne pole Stasia, niestety zabrakło precyzji i szczęścia, ponieważ piłka po strzale Stasia minęła nieznacznie słupek bramki Szóstki…

W 6 minucie z kolei groźnie było pod naszą bramką, jednak Oli obronił dobry strzał z rzutu wolnego. Jego vis a vis wykazał się równie dobrymi interwencjami w 9 minucie po strzale Alberta, po akcji z lewej strony boiska oraz po rogu i strzale Wieczorynki…

10 minuta, to ponownie świetna obrona trudnego strzału przez Oliego, co, warto podkreślić, przy mokrej i śliskiej piłce nie było łatwe… Niestety, chwilę później, po naszej niezłej akcji i niewykorzystanej okazji na wyrównanie, rywale wykorzystali bezlitośnie przewagę „4 na 2” i podwyższyli prowadzenie na 2:0.

Dwie minuty później kolejny poważny błąd i moment dekoncentracji naszej obrony i bramkarza kosztował nas utratę trzeciej bramki.

Niezrażeni niekorzystnym wynikiem walczyliśmy dalej, „grając swoje” i stwarzając w kolejnych minutach groźne sytuacje pod bramką rywali. To był okres naszej dobrej gry, a Oli, świetnie broniąc w 19 minucie w dwóch dogodnych dla Szóstki sytuacjach, ponownie stanął na wysokości zadania.

Na 3 minuty przed końcem meczu popełniliśmy kolejny, katastrofalny błąd w obronie, pozwalając strzelić sobie czwartą bramkę.

W ostatniej minucie meczu groźnie na bramkę Szóstki strzelał Książka, bramkarz wybił piłkę na róg, po którego dobrym wykonaniu przez Fornala Miłosz zdobył dla nas honorową, bardzo zasłużoną bramkę…

Podsumowując – zagraliśmy kolejny bardzo dobry mecz, widać że forma „idzie w górę” i w rundzie rewanżowej, którą rozpoczynamy w przyszłym tygodniu, powinno być jeszcze lepiej.

Widowisko stworzone przez nas i kolegów ze Śremu mogło się podobać, bo było zacięte i toczone w dobrym tempie, a my robiliśmy na boisku to, czego uczy nas Trener Łukasz, czyli wyprowadzaliśmy akcje „od tyłu”, od bramkarza i dobrze graliśmy piłką.

Wynik nie oddaje do końca tego, co działo się na placu gry podczas spotkania, ponieważ trzy z czterech bramek zdobytych przez Szóstkę „strzeliliśmy sobie sami”, po błędach obrony i bramkarza. Te „głupie” błędy w obronie, które w takiej ilości nie powinny nam się przydarzać, martwią…, podobnie jak martwi brak skuteczności w sytuacjach bramkowych, których wiele stwarzamy, a tylko nieliczne wykorzystujemy.

Brakuje nam jeszcze opanowania w dogodnych sytuacjach pod bramką rywali oraz spokoju ipewności w obronie, a także dobrej komunikacji między nami, w tym między bramkarzem i obroną…, nad tym musimy nadal pracować.

Miłym akcentem po zakończeniu spotkania była przyjacielska wizyta, jaką w szatni złożyli nam Trenerzy zespołu UKS Szóstka, aby podziękować za mecz i pochwalić nas za dobrą grę w piłkę. Panowie stwierdzili, że byliśmy dla ich zawodników, jak do tej pory, najbardziej wymagającym rywalem w tym sezonie ligowym.

Dziękujemy za „odwiedziny” i te miłe słowa…, do zobaczenia wkrótce w Swarzędzu, gdzie w rewanżu, na trawie, postaramy się być równie godnym przeciwnikiem dla lidera naszej ligi…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5876964198806935441?authkey=CNLs3tui5fqqnwE

06.05.2013 r., Poznań

WARTA Poznań -LIDER Swarzędz1:1

Lubimy mecze z Wartą, znanym nam bardzo dobrze, naszym „odwiecznym” lokalnym rywalem ligowym i turniejowym, bo one przeważnie są bardzo emocjonujące i cechują się walką od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Tak było i tym razem…

Wyszliśmy na boisko w identycznym ustawieniu jak w poprzednim meczu z Lechem Poznań, czyli Oli – Fornal, Koral, Ptaszek – Bartek – Domin, Książka, Albert.

Zaczęliśmy spokojnie, grając dokładnymi podaniami, ale już po chwili niepotrzebnie oddaliśmy inicjatywę i daliśmy się zepchnąć do defensywy, czego efektem było kilka groźnych strzałów Warciarzy, które w niewielkiej odległości minęły naszą bramkę. Przewaga rywali była w tym okresie gry przytłaczająca, nie mogliśmy wyjść z piłką z własnej połowy i gdyby nie Oli, który pięknie obronił w sytuacji sam-na-sam, w 9 minucie mogliśmy przegrywać 0:1. Tak się jednak nie stało, a udana parada naszego bramkarza podniosła nas na duchu. „Ogarnęliśmy się” trochę, czego efektem były dobre strzały Książki w 10 minucie oraz Bartka w 13 minucie. Oba wyłapał bramkarz Warty, ale szczególnie ta druga akcja mogła się podobać, bo przed strzałem Bartek pięknymi zwodami „objechał” aż trzech rywali.

W 15 minucie dopisało nam szczęście, ponieważ piłkarze Warty dwukrotnie spudłowali w bardzo dobrych sytuacjach i trzeba przyznać, że w tym pierwszym kwadransie meczu nasi przeciwnicy mieli na pewno więcej z gry, a ich akcje były naprawdę bardzo groźne.

Otrząsnęliśmy się jednak w końcu z tej przewagi rywali i w 17 oraz 18 minucie spotkania mieliśmy swoje okazje bramkowe, najpierw po akcji Stasia, którego dosłownie o ułamek sekundy uprzedził w polu bramowym, w walce o piłkę, golkiper Warty, chwilę później po soczystym uderzeniu Bartka, które o centymetry minęło bramkę poznaniaków i potem jeszcze po strzale Wieczorynki, wybronionym przez bramkarza Warty.

W 20 minucie przypieczętowaliśmy okres naszej przewagi pięknej urody bramką… Wieczorynka wyrzucił świetnie piłkę z autu, z prawej strony boiska, na linię pola karnego, wprost na nogę Domina, który bez namysłu kropnął jak z armaty i piłka zatrzepotała w siatce pod poprzeczką bramki Warty.

Dwie minuty później pięknie o piłkę powalczył na prawej stronie boiska Stasiu, czego efektem był róg bity przez Fornala… Bardzo gorąco było pod bramką naszych rywali, ale, niestety, nie udało nam się poprawić wyniku…

W ostatnich dwóch minutach pierwszej połowy Warta mocno „przydusiła”, ale szczęście było w tym okresie gry z nami.

Mieliśmy jeszcze emocjonujący moment pod bramką Warty w ostatnich sekundach tej części meczu, kiedy po wolnym bitym z lewej strony przez Fornala bramkarz Warty „wypluł” piłkę, niestety, nie było komu jej dobić i pierwsza połowa zakończyła się naszym jednobramkowym prowadzeniem…

Drugą część spotkania Warciarze zaczęli z animuszem i już w 1 minucie Oli fantastycznie obronił groźny strzał z prawej strony. Odpowiedzieliśmy świetną dwójkową akcją Bartka z Fornalem, ale niestety ten ostatni nie doszedł do zbyt mocno wypuszczonej pod bramkę rywali piłki.

Jak to zwykle w futbolu bywa, niewykorzystane okazje się mszczą i chwilę później, w 3 minucie drugiej połowy, po błędzie w środku obrony, pozwoliliśmy sobie strzelić bramkę…

Nasi rywale podbudowani wyrównaniem znowu przycisnęli i w 5 minucie, po dyskusyjnym faulu Przebiera, wykonywali rzut wolny z linii pola karnego, jednak na szczęście Oli popisał się w tej sytuacji ponownie wyborną paradą.

Odpowiedzieliśmy w 7 minucie akcją-marzenie, wyprowadzoną, dokładnie tak jak nasz Trener każe, czyli „od tyłu”…, po podaniu od naszego bramkarza do Domina ten ostatni oddał do Wieczorynki, który ponownie odegrał do Domina na czystą pozycję, jednak, niestety, bramkarz Warty wyszedł zwycięsko z pojedynku sam-na-sam z naszym napastnikiem...

Już chwilę później groźnie było znowu w naszym polu karnym, na szczęście piłkę mocno bitą z rzutu wolnego, z „niebezpiecznej” odległości od naszej bramki, Przebier wybił na róg.

W 12 minucie drugiej połowy byliśmy blisko szczęścia, kiedy, po szybkiej akcji Fornala lewą stroną boiska, Ptaszkowi zabrakło dosłownie pół metra, żeby dobić piłkę mocno bitą wzdłuż bramki Warty.

Dwie minuty później nasi rywale najpierw dobrze zablokowali strzał Bartka z rzutu wolnego, a potem, po dobrze rozegranym przez Ptaszka krótkim rogu, strzał Fornala z bramki wybił głową obrońca Warty.

W tym okresie gry mieliśmy znaczną przewagę, jednak nie udało nam się jej udokumentować bramką…

Kolejne szanse na gola mieliśmy w 16 minucie, kiedy strzał Bartka z ponad 20 metrów minimalnie minął bramkę Warty i cztery minuty później, gdy obrońcy naszych przeciwników zablokowali strzał Bartka z wolnego oraz dobitkę Fornala.

W 22 minucie mieliśmy „piłkę meczową”, kiedy, po świetnym podaniu Domina, Albert poszedł „jak strzała” prawą stroną boiska, wygrał pojedynek biegowy z obrońcą Warty i będąc sam-na-sam z golkiperem naszych rywali, niestety, przestrzelił… A szczęście było tak blisko…

Dusiliśmy mocno, chcąc przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i bliski szczęścia na minutę przed końcem był Bartek, który, prowadząc piłkę z naszej połowy boiska, fantastycznymi zwodami minął kilku Warciarzy, jednak na mocny, skuteczny strzał, po tym bardzo wyczerpującym meczu, nie starczyło już siły….

W ostatniej akcji meczu także byliśmy blisko, kiedy Albert „pociągnął” prawą stroną, wzdłuż bocznej linii boiska, jednak jego podania wzdłuż bramki nie miał kto wykorzystać…

Podsumowując – wynik spotkania wydaje się sprawiedliwy, bo każda z drużyn mogła ten mecz wygrać…

Warto było go na pewno oglądać, bo, w przeciwieństwie do wielu meczów naszej Ekstraklasy, na „Orliku” przy Dolnej Wildzie było dziś mnóstwo emocji i ambicji, wiele strzałów, pięknych akcji, parad bramkarzy…, była sportowa, ostra walka.

Trzeba jeszcze dodać, ze ozdobą meczu były zacięte pojedynki zawodników grających w środku pola – naszego kapitana, Bartka oraz, grającego z „10”, świetnego rozgrywającego Warty. Cieszyliśmy się bardzo, że Bartek z większości z nich wychodził zwycięsko, skutecznie blokując bardzo groźnego rywala…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5875467354975006225?authkey=CNWdk-a4guOflQE

27.04.2013 r., Paczkowo

LIDER Swarzędz- LECH I Poznań - 3:5

Wyszliśmy na boisko w ustawieniu Oli – Fornal, Koral, Ptaszek – Bartek – Domin, Książka, Albert.

W początkowych minutach meczu gra toczyła się głównie w środku pola i na naszej połowie, a lekka przewaga Kolejorza została udokumentowana bramką, którą goście zdobyli w 4 minucie spotkania po naszym błędzie w obronie i po mierzonym strzale w lewy dolny róg naszej bramki, tuż przy słupku.

Odpowiedzieliśmy akcją Domina z lewej strony, zakończoną strzałem, który odbił bramkarz Lecha.

W 6 minucie Fornal bardzo dobrze zagrał z lewej strony boiska, z rzutu wolnego, do stojącego na trzecim metrze przed bramką Lecha Książki, a ten ze spokojem dopełnił formalności, dając nam wyrównanie.

Dwie minuty później mieliśmy kolejną dobrą okazję, jednak strzał Fornala z lewej strony obronił goalkeeper naszych przeciwników. W 9 i 10 minucie z kolei bardzo groźnie było pod naszą bramką, jednak trzykrotnie fantastycznie po strzałach Lechitów bronił Oli, w ostatniej z tych sytuacji w niewiarygodny wprost sposób wybijając piłkę lecącą tuż pod poprzeczkę.

Odpowiedzieliśmy piękną zespołową akcją, po której strzał Wieczorynki wybił bramkarz Lecha. Po chwili Albert z prawej strony boiska trafił jeszcze w słupek, aż w 13 minucie Domin potężnie huknął, nie do obrony, zza pola karnego, dając nam prowadzenie 2:1.

Kolejne minuty to świetna gra naszego zespołu i okres dominacji Lidera na boisku. Mieliśmy kilka bardzo dobrych akcji, jednak nie udało nam się poprawić rezultatu. Najlepszą okazję zmarnował Miłosz, nie wykorzystując sytuacji sam-na-sam z bramkarzem Lecha.

W końcówce pierwszej połowy pozwoliliśmy sobie na chwilę dekoncentracji i drogo nas to kosztowało, ponieważ w 24 i 25 minucie straciliśmy praktycznie „na własne życzenie”, po dziecinnych błędach w obronie, dwie głupie, przypadkowe bramki „do szatni”, co praktycznie przesądziło o naszej porażce w tym meczu.

Ta pierwsza część spotkania, pomijając oczywiście samą końcówkę, to był niewątpliwie okres naszej najlepszej gry w tym sezonie ligowym, kiedy pokazaliśmy naprawdę dobrą, widowiskową, nowoczesną piłkę, z której możemy być dumni.

Początek drugiej części spotkania, to dobry strzał Barka obok bramki, na który Lech odpowiedział najpierw strzałem w poprzeczkę, a po kolejnej akcji, w 2 minucie, bramką na 2:4. To był okres naszej słabej, chaotycznej gry, z wieloma błędami w obronie, po których mogliśmy stracić kolejne gole. Najpierw jednak, w 3 minucie, pomógł nam słupek, a 7 minucie świetną paradą popisał się Oli.

Odpowiedzieliśmy okresem niezłej gry, kiedy to, między 8, a 10 minutą, najpierw mieliśmy groźny strzał Alberta, a potem kolejne akcje, po których kotłowało się pod bramką Lecha…, najpierw strzał Miłosza na róg sparował bramkarz Kolejorza, a potem, po rogu, Książka uderzył tuż obok bramki.

Niestety Lech nas skutecznie skontrował i po ładnej akcji, w 12 minucie napastnik gości podwyższył na 2:5, po czym znowu „siedliśmy”.

Potrafiliśmy się jednak jeszcze po kilku minutach poderwać do walki, kiedy po pięknej indywidualnej akcji i minięciu zwodami trzech Lechitów, Bartek w 17 minucie soczystym uderzeniem z dystansu poprawił rezultat na 3:5. Poszliśmy za ciosem, jednak, niestety, zabrakło szczęścia…, najpierw Stasiu, w 18 minucie, w sytuacji sam-na-sam z bramkarzem gości, nie wykorzystał okazji na zdobycie kontaktowej bramki, a cztery minuty później Fornal minimalnie przestrzelił z rzutu wolnego z prawej strony boiska.

Podsumowując można stwierdzić, że przegraliśmy mecz nie dlatego, że byliśmy gorsi od Lecha, ale dlatego, że najpierw nie wykorzystaliśmy kilku doskonałych sytuacji bramkowych w okresie naszej dobrej gry i dużej przewagi w pierwszej połowie, a potem, po dwóch straconych głupio bramkach w końcówce tej części meczu, już nie potrafiliśmy się podnieść. Lech był od nas na pewno lepszy siłowo i motorycznie oraz trochę skuteczniejszy, jednak mecz był wyrównany i to my bez wątpienia, szczególnie w pierwszej połowie, prezentowaliśmy się lepiej jako zespół i graliśmy, jak zawsze zresztą, fair, czego nie można powiedzieć o niektórych zawodnikach Lecha, niepotrzebnie celowo popychających nas i kopiących po nogach w wielu sytuacjach...

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5872212849915810737?authkey=CIOu78y39o2EzQE

21.04.2013 r., Poznań

LECH II Poznań -LIDER Swarzędz3:3

Na wstępie relacji wypada wyrazić żal, że nasz mecz ligowy z Lechem Poznań odbył się w tym samym czasie, kiedy seniorski zespół Kolejorza rozgrywał na Bułgarskiej ważny mecz ligowy z Zagłębiem Lubin. Tym samym ci z nas, którzy chcieliby w piękne niedzielne popołudnie iść na mecz Ekstraklasy z rodzicami posiadającymi karnety, zostali tej szansy pozbawieni…

Ponadto pomysł naszych dzisiejszych gospodarzy na rozegranie dwóch meczy ligowych jednocześnie, na dwóch boiskach obok siebie i ze wspólną linią boczną, należy uznać za bardzo nowatorski. Może warto budować takie stadiony, gdzie można będzie rozgrywać dwa mecze jednocześnie ? To byłaby znacząca oszczędność, bo za cenę jednego biletu można byłoby obejrzeć dwa mecze, a to, że momentami zawodnicy grający na boiskach, przedzielonych wyłącznie wspólną linią boczną, nie wiedzą, która piłka jest ich, a która z sąsiedniego boiska, nie ma przecież dla PZPN (czy w tym konkretnym przypadku WZPN) znaczenia…

Zaczęliśmy w ustawieniu innym niż zwykle, ponieważ nasz kapitan, Bartek stanął na środku obrony, przed naszym bramkarzem Olim, mając po prawej Ptaszka i po lewej Fornala, a przed sobą, w środku pola, Domina. W środku ataku wyszedł Książka, a po jego bokach Albert (lewa) i Miłosz (prawa).

Pierwsza akcja należała do nas, ale niestety strzał Domina został zablokowany. W odpowiedzi Lech stworzył groźną sytuację pod nasza bramką, ale na szczęście strzał napastnika naszych rywali przeszedł obok słupka.

Potem mieliśmy kilka minut wyrównanej gry, z akcjami z obu stron i naszą niezłą okazją w 7 minucie, kiedy dobry strzał Bartka obronił goalkeeper Kolejorza.

W 10 minucie Książce, w idealnej sytuacji, zabrakło szczęścia, kiedy, po perfekcyjnie wykonanym rogu Fornala, z 3 metrów uderzył piłkę głową ponad bramką.

3 minuty później po niezłej, ale nieskutecznej akcji Miłosza z prawej strony, Lech wyprowadził zabójczą kontrę… Po faulu Bartka, który, nie mając innego sposobu na powstrzymanie wychodzącego na czystą pozycję piłkarza Lecha, przerwał akcję nieczystym wślizgiem, nasi rywale wykonywali rzut wolny. Niestety…, nasz mur nie został ustawiony jak należy i mocny, celny strzał znalazł drogę do siatki.

Ruszyliśmy do ataku, chcąc wyrównać i mieliśmy swoje okazje po uderzeniu Fornala, zablokowanym przez obrońcę Lecha oraz strzale Bartka, obronionym przez bramkarza.

W 18 minucie nadzialiśmy się na kontrę, która omal nie skończyła się utratą bramki, ale na szczęście najpierw dobrze interweniował Oli, a później, przy dobitce dopisało nam szczęście, bo zawodnik Kolejorza uderzył tuż obok słupka.

Kolejne minuty należały do nas, niestety po strzałach Łukasza (obok bramki) i Bartka (obrona bramkarza) oraz pechowym minięciu się z piłką Łukasza na czwartym metrze przed bramką rywali wciąż przegrywaliśmy.

W tym okresie gry mieliśmy zdecydowaną przewagę, udokumentowaną pięknym strzałem Fornala w okienko bramki Lecha, który jakimś cudem udało się wybić obrońcy rywali oraz uderzeniem Bartka, które goalkeeper Lecha podbił na poprzeczkę…

Aż wreszcie w 24 minucie, po pięknej zespołowej akcji, zdobyliśmy „bramkę do szatni”, dającą nam wyrównanie. Zaczął Fornal, który pociągnął lewą stroną, potem podał do Bartka, a ten spojrzał i, jak profesor, zagrał na czyste pole przed bramką Lecha do Kacpra D., który spokojnie dopełnił formalności.

Druga połowa zaczęła się wprawdzie pod dyktando gospodarzy, ale kontra Lidera w 3 minucie dała nam sukces. Zaczęło się od strzału Bartka, wybitego na róg przez obrońcę Lecha. Po rogu, wykonanym dobrze przez Fornala, obrońca Lecha dotknął piłki ręką, a karnego na bramkę pewnym strzałem zamienił nasz kapitan, Bartek.

Poszliśmy za ciosem i po pięknej akcji Domina w 5 minucie mogliśmy podwyższyć wynik, niestety dwukrotnie na drodze piłki do bramki stawali obrońcy Lecha.

I znowu potwierdziła się stara piłkarska prawda, że niewykorzystane okazje się mszczą, bo po natychmiastowej, zabójczej kontrze Lecha lewą stroną boiska zrobiło się 2:2.

Po wyrównaniu Kolejorz przydusił, a my „stanęliśmy” i przez kilka minut nie mogliśmy wyjść z własnej połowy. Na szczęście strzał wprost w „okienko”, będący ukoronowaniem przewagi naszych rywali, świetnie wybronił Oli.

W odpowiedzi, w 12 minucie, mierzony strzał Alberta z prawej strony boiska, po ziemi, minimalnie minął bramkę naszych rywali.

Kolejne minuty to zagrożenie obu bramek – najpierw świetną interwencją w sytuacji sam-na-sam popisał się Oli, a chwilę później strzał Książki obronił bramkarz Lecha.

Potem Kolejorz znowu przycisnął i gra toczyła się na naszej połowie boiska, czego efektem w 20 minucie drugiej połowy była bramka samobójcza, którą sobie strzeliliśmy po rogu bitym przez Lecha.

Czasu do zakończenia spotkania pozostało niewiele, ale motywowani przez Trenera Łukasza walczyliśmy do końca i na 3 minuty przed upływem czasu gry udało nam się wyrównać, po pięknej akcji Domina, który, po kilku udanych zwodach, przełożył piłkę z lewej na prawą nogę i z kilkunastu metrów huknął nie do obrony w długi róg.

Już chwilę później Lech mógł zdobyć kolejnego gola, jednak Oli, w zamieszaniu pod nasza bramką, bardzo szczęśliwie odbił piłkę nogami.

Poderwaliśmy się jeszcze do ataku w ostatniej minucie meczu i wywalczyliśmy rzut wolny z kilkunastu metrów od bramki rywala. Niestety jednak…, piękny, techniczny strzał Fornala obronił bramkarz Kolejorza i podział punktów stal się faktem.

Na zakończenie warto dodać, że panowie w czarnych trykotach, sędziujący w imieniu WZPN nasze ligowe mecze, czasami, między innymi dzisiaj, niepotrzebnie wypaczają wynik i sens naszej sportowej, dziecięcej rywalizacji, myląc się na potęgę, zupełnie tak, jakby oglądali inny mecz. Chcemy wierzyć, aczkolwiek to bardzo trudne, bo zachowanie sędziów tego nie potwierdza, że nie robią tego celowo…

Lepiej jest już chyba jak tych sędziów nie ma, tak jak to było na naszym ostatnim meczu, kiedy sędzia nie dojechał i mecz, bardzo sympatycznie i bardzo fair, sędziowali wspólnie nasz Trener i trener naszych rywali…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5869529772970588193?authkey=CNTtrLDE2PvWowE

13.04.2013 r., Paczkowo

LIDER Swarzędz –AKADEMIA REISSA Poznań 6:4

To był nasz pierwszy mecz z „chłopakami od Reissa”, ponieważ wcześniej nie mieliśmy jeszcze okazji się spotkać. Co zwróciło naszą uwagę przed meczem, to fakt, że większość naszych rywali dysponowała bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, a niektórzy byli nawet o ponad głowę wyżsi od najmniejszych z nas, czyli Fornala i Ptaszka.

Pierwszą groźną sytuację w meczu stworzyli poznaniacy, jednak nasz bramkarz, Oli był na posterunku. W odpowiedzi, w 3 minucie meczu, zagraliśmy akcję, po której wypadało tylko bardzo mocno bić brawo – Przebier prostopadłym podaniem wypuścił do boju Gulczasa, ten ze środka pięknie przedłużył na lewą stronę do Domina, który spokojnym, plasowanym strzałem dopełnił formalności.

Nie cieszyliśmy się prowadzeniem zbyt długo, ponieważ dwie minuty później środkowy napastnik Akademii Reissa przymierzył mocno z ponad 20 metrów i piłka, przełamując palce Oliego, wpadła do naszej bramki.

Chwilę później przegrywaliśmy już 1:2, po składnej akcji naszych rywali lewą stroną i strzale ze środka pola karnego.

Ruszyliśmy do ataku, chcąc jak najszybciej doprowadzić do wyrównania i w 8 minucie niewiele brakowało, aby nam się udało, kiedy to najpierw obrońca odbił mocny strzał Bartka, a dobitka Gulczasa przeszła tuż obok słupka. Jeszcze chwilę później obrońcy Akademii wybili na róg piłkę po dobrym strzale Książki.

W 15 minucie spotkania, ku radości naszych rodziców, jak zawsze licznie zgromadzonych naprzeciwko wiszącej na boisku flagi LIDERA 2003, udało nam się, po super akcji, zdobyć bramkę wyrównującą. Rozpoczął z prawej obrony Ptaszek, który „po swoim” dograł do Książki, ten z kolei uruchomił Gulczasa, który świetnie przedłużył do Alberta i po dobrym strzale tego ostatniego zrobiło się 2:2.

Podbudowani wyrównaniem zaczęliśmy grać składniej i nasze akcje nabrały rozmachu. Efekt przyszedł już 3 minuty później, kiedy Bartek pięknym prostopadłym podaniem wypuścił Alberta, ten poszedł odważnie za piłką do końca i po błędzie bramkarza gości, który przepuścił piłkę między nogami, dał nam prowadzenie.

W 20 minucie mogliśmy poprawić wynik, ale Stasiu, niestety, przestrzelił ze środka w dobrej sytuacji. Co się nie udało jednemu z naszych zawodników, udało się już chwilę później innemu, kiedy to po składnej akcji Albert przymierzył ze środka pola karnego, pięknym strzałem po ziemi, idealnie w prawy róg bramki poznaniaków, dając nam prowadzenie 4:2 i kompletując tym samym klasycznego „hat-trick’a” (gratulacje !).

Minutę później mieliśmy kolejną doskonałą sytuację, kiedy po rzucie rożnym, bitym przez Stasia, Przebier idealnie trafił z woleja, niestety, piłka po jego atomowym strzale przeleciała kilka centymetrów nad poprzeczką. Szkoda…, gdyby to „weszło”, to byłaby bramka sezonu…

Naszą zdecydowaną przewagę w tym okresie gry udokumentowaliśmy kolejnym golem, zdobytym przez Kacpra D., na 2 minuty przed przerwą, ładnym strzałem z pola karnego w lewy róg bramki rywali.

Początek drugiej połowy należał do naszych gości, po których groźnej akcji Ptaszek, wybijając piłkę z naszego pola karnego, omal nie trafił do własnej bramki…

Po tej sytuacji przejęliśmy znowu inicjatywę i zaczęliśmy stwarzać kolejne okazje bramkowe. Między 2 i 10 minutą po przerwie dobrze strzelali kolejno Domin, Albert, Stasiu i ponownie Domin, jednak bez rezultatu.

To był okres naszej naprawdę niezłej gry, graliśmy wysokim pressingiem, z którym zespół Akademii Reissa nie mógł sobie poradzić. Warto tu przypomnieć akcję z 11 minuty, kiedy Ptaszek wrzucił piłkę z autu w pole karne, wprost na nogę Książki, którego dobry strzał z woleja obronił bramkarz naszych przeciwników.

Dwie minuty później, po pięknej zespołowej akcji LIDERA i serii dokładnych podań po ziemi Fornal z lewej strony, mocnym strzałem w długi róg, podwyższył na 6:2.

Mieliśmy jeszcze szereg okazji na poprawę rezultatu, ale trochę zabrakło szczęścia. Najpierw w 20 minucie piękny strzał Bartka z ponad 20 metrów obronił bramkarz poznaniaków, minutę później Gulczas „pociągnął” tuż obok lewego „okienka”, a w końcu w 23 minucie Fornal w sytuacji sam-na-sam trafił w nogi bramkarza.

Jak wiadomo, w piłce niewykorzystane sytuacje lubią się zemścić i tak było również tym razem, ponieważ w ostatnich dwóch minutach straciliśmy w bardzo głupi sposób dwie bramki, za każdym razem robiąc naszym przeciwnikom taki sam „prezent” w postaci podania piłki pod naszą bramką, na czystą pozycję.

Po raz kolejny, niestety, stara piłkarska prawda, że gra się do końca, znalazła potwierdzenie na boisku, szkoda tylko, że te dwie ostatnie bramki straciliśmy naprawdę na własne życzenie, popełniając niewybaczalne błędy w sytuacji, kiedy nie byliśmy atakowani przez rywali. Szkoda, że nie wszyscy z nas potrafili zachować do końca koncentrację…, miejmy nadzieję, że wyciągniemy z tych sytuacji wnioski i coś podobnego nam się już więcej nie przydarzy.

Wygraliśmy więc ostatecznie ten mecz 6:4, ale pozostał pewien niedosyt i „piłkarska złość” z powodu bramek straconych w sposób tak bezsensowny, że aż trudno w to uwierzyć… Całe szczęście, że starczyło kilkubramkowej przewagi i niefrasobliwość niektórych z nas nie kosztowała utraty ligowych punktów w samej końcówce meczu…

Cieszymy się jednak z tego, że ten mecz był już zdecydowanie lepszy od poprzednich dwóch meczy ligowych. Widać było, że zaczynamy „łapać rytm” w grze na Orliku, że zaczynają nam wychodzić znowu nasze markowe zagrania, prostopadłe podania, akcje w trójkątach i dośrodkowania z obu stron w pole karne… Oby tak dalej.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5866740253572457793?authkey=CPTK-d2MjvbsgAE

6.04.2013 r., Paczkowo

LIDER Swarzędz – POLONIA Środa 2:1

Pierwszy mecz „u siebie” rozegraliśmy na „Orliku” w Paczkowie, ponieważ na naszym boisku w Swarzędzu można, jak na razie, organizować wyłącznie zawody w sportach zimowych, do których uprawiania niezbędna jest duża ilość śniegu…

Gościliśmy znany nam już dość dobrze zespół średzkiej Polonii, z którym zawsze gra się nam niełatwo, ponieważ jest nieustępliwy i walczy do końca.

Pierwsza groźna akcja Polonistów miała miejsce już w 3 minucie meczu, kiedy to Oli dwukrotnie pewnie interweniował w naszej bramce.

W odpowiedzi mieliśmy sytuację, w której, po podaniu Domina, Gulczas, będąc sam-na-sam z bramkarzem Środy, minimalnie przestrzelił nad poprzeczką oraz okazję Książki, w której „wykazał się” bramkarz naszych rywali.

Kolejnych kilkanaście minut to wyrównana gra, z okazjami bramkowymi po obu stronach – między innymi groźnym strzałem Polonii w 18 minucie, świetnie obronionym przez Oliego oraz ładną, kombinacyjną akcją w trójkącie Bartek-Wieczorynka-Albert, której nie udało się zakończyć strzałem…

W końcowej części pierwszej połowy do głosu doszli nasi przeciwnicy, stwarzając szereg groźnych sytuacji pod swarzędzką bramką, z których ostatnia, po błędzie naszej obrony, zakończyła się, niestety, „bramką do szatni”…

Drugą połowę, po „męskiej rozmowie” z Trenerem Łukaszem w przerwie meczu, zaczęliśmy bojowo, czego efektem była strzelona już w 3 minucie wyrównująca bramka. Zdobył ją Stasiu mocnym strzałem z ok. 20 metrów, po którym, po błędzie bramkarza, piłka wpadła do siatki.

Niezrażeni utratą gola Poloniści ruszyli do ataku i tylko doskonałej dyspozycji naszego bramkarza zawdzięczamy, że, po akcjach naszych rywali sam-na-sam z Olim, w 5, 8 i 9 minucie drugiej połowy nie straciliśmy bramki.

Odpowiedzieliśmy groźną kontrą, po której „kąśliwy” strzał Książki w świetnym stylu obronił bramkarz Polonii, jednak już chwilę później było znowu bardzo niebezpiecznie pod naszą bramką. Na szczęście najpierw Oli czubkami palców podbił piłkę zmierzającą pewnie pod poprzeczkę po strzale z lewej strony boiska, a chwilę później, po rogu, Ptaszek wybił piłkę lecącą w lewy dolny róg naszej bramki.

W 20 minucie meczu sprzyjało nam znów szczęście, kiedy to w zamieszaniu podbramkowym omal nie straciliśmy gola, a strzał napastnika Środy, po naszym niedokładnym wybiciu przed pole karne, trafił w poprzeczkę bramki Oliego.

I w końcu, w 23 minucie doczekaliśmy się tej naszej „akcji meczu”, na którą z utęsknieniem czekaliśmy, akcji na wagę zwycięstwa i pierwszych ligowych punktów LIDERA w Grupie Mistrzowskiej. Rozpoczął ją Albert, który pięknie „pociągnął” prawą stroną przez pół boiska, posyłając następnie mocną piłkę wzdłuż linii bramkowej, a „egzekutorem” był Gulczas, który w polu karnym, na wślizgu, czubkiem buta skierował ją do bramki.

Trzeba przyznać, że w tym meczu nasza obrona (Przebier - lewa, Koral – środek i Ptaszek – prawa), bardzo mocno wspierana w środku pola przez walczącego jak zwykle do końca naszego kapitana Bartka, miała naprawdę co robić i nie było jej łatwo, ponieważ konsekwentnie grający przeciwnicy nie pozwalali na dłuższe chwile odpoczynku, chcąc wywieźć z naszego trudnego terenu cenne punkty ligowe.

Wygraliśmy ten bardzo wyrównany mecz po ciężkiej walce, będąc zespołem lepszym piłkarsko, mającym trochę więcej szczęścia i przede wszystkim, mającym w bramce Oliego, któremu dziś naprawdę sporo zawdzięczamy…

link do zdjęć https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5865320024810757025?authkey=CJ2QtLLL9LugXw

2.04.2013 r., Poznań

POZNANIAK Poznań - LIDER Swarzędz 2:1

Nie udał nam się początek sezonu… Oprócz tego, że psikusa sprawiła nam pogoda, która nie dostroiła się do pory roku, to jeszcze sami zrobiliśmy sobie psikusa, przegrywając mecz, którego przegrać nie powinniśmy…

Ale zacznijmy od początku.

Zaskoczyła nas dziś informacja, o tym, że mecz jednak się odbędzie, ponieważ z wcześniejszych doniesień wiedzieliśmy, że WZPN przesunął tę kolejkę ligową na dzień 17.04. Jednak w dniu meczu, w godzinach porannych, zostaliśmy zawiadomieni telefonicznie, że nasz mecz wyjątkowo ma się odbyć, ponieważ boisko w Poznaniu przy ul. Gdańskiej jest przygotowane…

I faktycznie było naprawdę świetnie przygotowane, ale nie zmienia to faktu, że znany wszystkim kibicom piłkarskim w Polsce bałagan w PZPN, jak się dziś przekonaliśmy, zaczyna się już w ligach dziecięcych, na szczeblu związków okręgowych…

Początek meczu był dość niemrawy i mimo naszej przygniatającej przewagi, w wyniku której Poznaniak przez pierwszych kilka minut nie mógł wyjść z własnej połowy boiska, nie mogliśmy strzelić bramki. Strzelali kolejno Domin, Bartek i Albert, ale strzały albo mijały bramkę, albo skutecznie interweniował bramkarz naszych rywali.

W 10 minucie mieliśmy pierwszą groźną kontrę Poznaniaka, po której omal nie straciliśmy bramki. Po tej akcji znowu ruszyliśmy do frontalnego ataku i bombardowaliśmy bramkę gospodarzy, na którą kolejno strzelali Albert, Gulczas, Ptaszek i Domin…, ale nadal z tej naszej dużej przewagi nic nie wynikało…

Potem mieliśmy dwie doskonałe sytuacje sam-na-sam Wieczorynki, w których znowu zabrakło szczęścia…, w pierwszej, w 20 minucie meczu fantastycznie obronił bramkarz Poznaniaka, a w drugiej, 3 minuty później, piłka minimalnie minęła bramkę…

W 24 minucie przyszło następne „ostrzeżenie”, kiedy to po kolejnej kontrze Poznaniaka, piłka dosłownie o centymetry minęła prawy słupek bramki Oliego.

Ostatnie minuty pierwszej połowy to nasze nieustające, nieskuteczne ataki.

Do przerwy mieliśmy więc bezbramkowy remis i mimo momentami niezłej gry, widać było, że trudno nam się „przestawić” na duże boisko, gdzie gramy już ośmioma zawodnikami, z piłki halowej, 6-osobowej, w którą często graliśmy na turniejach w okresie zimowym.

Druga połowa zaczęła się od groźnego ataku Poznaniaka, zakończonego, na szczęście dla nas, niecelnym strzałem, a jeszcze chwilę później, po kolejnej kontrze naszych przeciwników, z opresji wybawił nas Oli.

Niestety, z tych „ostrzeżeń” nie wyciągnęliśmy właściwych wniosków, bo kilka minut później ponownie „odpuściliśmy” w obronie szybkiego napastnika gospodarzy, który tym razem już się nie pomylił i w 7 minucie drugiej połowy zrobiło się 0:1, co potwierdziło tylko starą piłkarską prawdę, że niewykorzystane okazje się mszczą…

W trzy minuty później udało nam się doprowadzić do remisu, kiedy Albert, po pięknym rajdzie prawą stroną boiska, mocno strzelił z ostrego kąta i piłka, po błędzie bramkarza, wpadła w krótki róg, dając nam wyrównanie.

Niestety nie cieszyliśmy się nim długo, ponieważ, mimo naszej przewagi i kolejnych okazji bramkowych, w 15 minucie popełniliśmy koszmarny błąd w obronie, błąd, który nie powinien nam się przydarzyć… Zawodnik Poznaniaka, skorzystał z „prezentu”, który, po zupełnie niegroźnym strzale, otrzymał w naszym polu karnym i znowu przegrywaliśmy jedną bramką…

W ostatnich kilkunastu minutach meczu uparcie dążyliśmy do wyrównania, ale to nie był „nasz dzień”…, mieliśmy wiele akcji i okazji strzeleckich, których nie potrafiliśmy wykorzystać. Szczęścia bezskutecznie próbowali Domin, Wieczorynka, Fornal i Gulczas…, pod koniec meczu było dwa razy ogromne zamieszanie pod bramką Poznaniaka, ale, niestety, nie udało się „wepchnąć” piłki do bramki przeciwnika.

Przegraliśmy mecz, w którym pierwsza połowa była jeszcze w naszym wykonaniu „poprawna”, ale drugiej już powinniśmy się trochę wstydzić…

Mieliśmy w tej części gry kilkanaście dobrych okazji, z których wykorzystaliśmy jedną, a Poznaniak miał trzy okazje, z których wykorzystał dwie… i na tym właśnie polega piłka…

Zabrakło nam w tym pojedynku skuteczności, walki, zdecydowania, koncentracji, zabrakło gry zespołowej. Faktem jest, że część z nas była osłabiona po chorobach, ale to nie tłumaczy tego, co pokazaliśmy, a w zasadzie, czego nie pokazaliśmy, w drugiej połowie meczu…

Link do zdjęć: https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5866740253572457793?authkey=CPTK-d2MjvbsgAE

.....................................................................................................................................................

ORLIKI E2 gr. 2

14.06.2013 Swarzędz
Lider Swarzędz – Wełna Rogoźno 2:4

W piękne, słoneczne, piątkowe popołudnie gościliśmy zespół Wełny Rogoźno, z którą w pierwszej rundzie szczęśliwie zremisowaliśmy 1:1.

Po meczu w Murowanej Goślinie chcieliśmy zatrzeć niekorzystne wrażenie. Początek zdawał się potwierdzać, że idziemy właściwą drogą do zrealizowania tego celu. Mimo, że gra toczyła się w większości w środkowej strefie boiska, Lider próbował zainicjować akcje, po których byłaby szansa na pokonanie bramkarza rywali. Cóż jednak z tego, gdy po 10 minutach straciliśmy pierwszą bramkę, po zespołowej akcji drużyny gości. Kilka minut później sprezentowaliśmy Wełnie drugą bramkę, po licznych błędach w obronie. Pierwsza połowa zakończyła się więc wynikiem 0:2,

Po przerwie, kilka minut po rozpoczęciu gry, Wełna po kolejnej akcji, w której nasza obrona się nie popisała, strzeliła kolejną bramkę. Wynik 0:3 wreszcie zmobilizował naszych piłkarzy do lepszej gry. Nasze akcje zaczęły się wreszcie układać nieco lepiej, czego ukoronowaniem była wzorcowa akcja z głębi pola. Łukasz podał piłkę do Kacpra D., który po rajdzie lewą stroną boiska uderzył piłkę w długi róg bramki Wełny, piłka po drodze odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki gości. A więc 1:2 i nadzieje na uzyskanie korzystnego wyniku pojawiły się w sercach wiernych kibiców.

Na bramkę Wełny sunęły ataki, których jednak nie udało się kończyć skutecznym strzałem. Po stracie piłki w środkowej strefie boiska, piłkarze gości przeprowadzili piękną akcję, po której strzelili czwarta bramkę, Wówczas Lider pokazał charakter i zaczął grać naprawdę dobrą piłkę. Raz prawą, raz lewą stroną boiska atakowaliśmy i strzelaliśmy na bramkę Wełny, jednak brakowało precyzyjnego wykończenia akcji. Dopiero po jednym z ataków Łukasz zmniejszył ładnym uderzeniem rozmiary porażki. W statystykach meczowych w pozycji „strzały” byliśmy na pewno lepsi od drużyny przyjezdnej, jednak brak skuteczności odebrał nam szansę na uzyskanie korzystnego rezultatu.

Należy podziękować jednak wszystkim chłopcom za ambicję i grę na miarę swoich możliwości.

link do zdjęćhttps://picasaweb.google.com/114325179193426479956/E2gr2LiderWNa24?authuser=0&authkey=Gv1sRgCK6I_bj-tvLqZg&feat=directlink

07.06.2013 r., Murowana Goślina

Concord Murowana Goślina -LIDER Swarzędz 6-1

Naprawdę trudno zrozumieć to co się działo na Orliku w Murowanej Goślinie. Przy pięknej pogodzie pojechaliśmy na mecz w następującym składzie: Filip Jędrzejczyk, Bruno Norkiewicz, Aleks Ławniczak, Jacek Przybylski, Michał Wieczorek, Stasiu Grupiński, Ludwik Sobieszczański, Wojtek Zwoliński, Łukasz Grodzki, Gracjan Lewandowski, Antek Trawiński.

Mecz rozpoczął się tradycyjnie od naszej lekkiej przewagi i nic nie zapowiadało tego co działo się później. Chłopcy trochę podeszli do meczu „na luziku” – rywal, ostatni w tabeli pokonany przez nas w pierwszym meczu 4-0, powinien się może położyć na plastikowej trawie i czekać na łagodny wymiar kary… ale nic z tego! Sił, ochoty do gry i zaangażowania wystarczyło na 15 minut meczu. Prowadziliśmy grę na połowie rywala, akcje skrzydłami (Gracjan i Wojtek) stwarzały sytuacje pod bramką Concordu, niestety strzały Michała i Łukasza nie znajdowały drogi do bramki. Bruno z Jackiem skutecznie "czyścili" przed polem karnym.

I wtedy nagle coś się stało…. Piłka zaczęła przeszkadzać naszym chłopakom, niemiłosiernie się odbijała od nóg, podania trafiały pod nogi murowanych GoślinianJ. To rywale prowadzili grę, daliśmy się zepchnąć na nasze pole karne i po błędach defensywy w dwie minuty zrobiło się 0-2… Na chwilę wróciła nadzieja w dopingujących kibiców (objadających się pysznym drożdżowym plackiem z owocami!J), gdy w 17 minucie bramkarz gospodarzy złapał piłkę poza polem karnym, a Michał po rzucie wolnym strzelił kontaktowego gola. Potem było już tylko gorzej… Szybka odpowiedź Murowanej i było 1-3… Przewaga Concordu i nieporadność naszych chłopców była taka, że nawet trener Piasek podniósł głos!!! Na przerwę chłopcy schodzili ze spuszczonymi głowami. Drugą połowę zaczęliśmy od rzutu wolnego i rogu i na tym nasza gra się skończyła.. Szybka kontra Murowanej i Filip wyciągał piłkę z sieci…W 12 minucie było już 1-5… Charakterystyczna sytuacja dla drugiej połowy była taka, że Gracjan z Wojtkiem zostawali sami na obronie z 4-5 rywalami, a pozostali chłopcy STALI na połowie boiska i czekali na piłkę. Chaotyczne próby wybijania piłki z własnego pola karnego skończyły się stratą szóstego gola. Sporadycznie wybita z obrony piłka przedostaje się do przodu stworzyliśmy w drugiej połowie aż dwie mało groźne sytuacje pod bramką rywali. Ostatnie 5 minut to nasza rozpaczliwa obrona, kiedy to bramkarz rywali mógł spokojnie obserwować mecz z pozycji horyzontalnejL. W ostatniej minucie z linii bramkowej wybija piłkę Wojtek, a sędzia na szczęście kończy mecz.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5887939935639050737?authkey=CP3hraKVjpe2nAE

31.05.2013 r., Wągrowiec

NIELBA Wągrowiec -LIDER Swarzędz 4-3

Po czwartkowych ulewach z obawami związanymi z pogodą oraz ze stanem boiska udaliśmy się na kolejny mecz do Wągrowca. Na szczęście i pogoda, i boisko nas nie zawiodły. Mogliśmy zatem skupić się na grze z niekwestionowanym liderem naszej grupy - Nielbą. Graliśmyw następującym składzie: Dawid Pankowski, Piotr Matusiak, Aleks Ławniczak, Jacek Przybylski, Kacper Dorna, Stasiu Grupiński, Jasiu Książkiewicz, Łukasz Grodzki, Gracjan Lewandowski, Antek Trawiński.

Początek meczu był bardzo wyrównany, a gra toczyła się przeważnie w środkowej strefie boiska. Nasi chłopcy, pamiętając sponsora obu drużyn w Paczkowie („soczysta bomba") skutecznie wybijali rywali z uderzenia i nie dopuszczali do sytuacji strzeleckich. Po kilkunastu minutach gry pierwszej połowy, nasi rywale wykonywali rzut rożny i po strzale jednego z zawodników Nielby piłka nieszczęśliwie po rykoszecie wpadła do siatki. A więc 0:1. Ta bramka zmotywowała naszych chłopców do jeszcze lepszej gry. Po kolejnej sytuacji i świetnym podaniu Łukasza do Kacpra, ten przebiegł na pełnej szybkości lewym skrzydłem połowę boiska, oddał celny strzał, ale bramkarz gospodarzy skuteczną interwencją uchronił swój zespół od utraty bramki. Po kolejnych minutach wyrównanej gry zawodnicy Nielby wykonywali rzut wolny na wprost naszej bramki w odległości metra od pola karnego. Mimo wysiłków naszej obrony i bramkarza, piłka niestetyznalazła drogę do siatki, chociaż Dawid był bliski obrony tego strzału. Po straconej drugiej bramce, nasi zawodnicy jeszcze groźniej zaczęli atakować. Po kolejnej akcji Kacper dobrze wykonałwyrzut z autu, idealnie na głowę Jasia, który świetnie podał do Alexa. Ten z zimną krwią wykorzystał sytuację i przegrywaliśmy już tylko 1:2. Po zmianie stron i kilku roszadach w ustawieniu drużyny, gra wyglądała jeszcze lepiej niż w pierwszej połowie. Niestety, jeden z nielicznych błędów w ustawieniu obrony doprowadził do utraty kolejnej bramki. Nasi chłopcy nie dawali jednak za wygraną i bardzo ambitnie dążyli do zmiany niekorzystnego rezultatu. Wówczas nastał czas Łukasza. Po przyznanym rzucie wolnym, świetnie uderzył piłkę z lewej strony boiska i znów wlał nadzieję w serca kibiców Lidera. Było już tylko 2:3. Naciskani zawodnicy Nielby popełniali często błędy, których niestety nie udało się wykorzystać. Po kolejnej kontrze rywali straciliśmy bramkę na 2:4. Stare porzekadło piłkarskie o mszczących się niewykorzystanych sytuacjach po raz kolejny się potwierdziło. Ale graliśmy swoje i kolejny raz przyznano nam rzut wolny. I znów Łukasz świetnie uderzył, nie dając szans bramkarzowi gospodarzy. Wynik 3:4 zapowiadał emocje do końca meczu i tak też się stało. Niestety, nie udało się dogonić wyniku, ale w zgodnej ocenie wszystkich rodziców był to najlepszy mecz rozegrany przez drużynę w wiosennej rundzie. Brawa dla chłopców za walkę i wielką ambicję. Byliśmy naprawdę równorzędnym rywalem dla lidera naszej grupy. Rodzicom i rodzinom naszych zawodników ogromne podziękowania za wspaniały doping. W tym elemencie byliśmy na pewno lepsi od naszych rywali.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5885709547794986945?authkey=CPiOxOqSgp2BnwE

25.05.2013 r., Swarzędz

LIDER Swarzędz - JUNIOR Koziegłowy 6-0

Zaczęło się nie tęgo.

Od dawna wiadomo, że gramy po 8 chłopców, a my przed meczem dysponowaliśmy ledwie szóstką piłkarzy (apel do rodziców o poprawę komunikacji z trenerami !!!).

Udało nam się ustalić, że dojedzie Jacek Przybylski oraz, że za czas potrzebny do złapania dwóch zdjęć z fotoradarów przez pojazd Pana Przebieracza otrzymamy wsparcie w postaci Bartka Łuczaka i Wiktora Przebieracza (wracających z meczu w Baranowie).

To i tak dawało nam w porywach 7 chłopców na starcie.

Na początku naszej przygody z Liderem dysponowaliśmy na taką okoliczność trenerem, którego wzrost, po ogoleniu nóg, predysponował do składu, ale z „Piaskiem” ten numer by nie przeszedł.

Choć do golenia nóg bardzo się zapaliliśmy i trwała już dyskusja kto go przytrzyma.

Pozostało nam grać na czas.

Na 10 minut przed meczem pojawił się sędzia i się zaczęło. Najpierw udawaliśmy, że to nie my jesteśmy gospodarzami, więc pytał gości z Koziegłów o szatnię. Cwaniaki skierowali go do nas, więc podaliśmy, że szatnia jest w szkole, a gdzie jest ta szkoła to już nie wiadomo, bo dawno zakończyliśmy edukację i w ogóle to my nie stąd.

No, ale w końcu wrodzona uczciwość Pana Zwolińskiego spowodowała, że się poddał i postanowił zaprowadzić sędziego do szatni. Po drodze miał się jeszcze ze dwa razy potknąć i urwać kolejne sekundy, ale jak wspomniałem – wrodzona uczciwość.

O 12 sędzia pojawił się na boisku, a wraz z nim Jacek Przybylski, no to mieliśmy już tylko o jednego chłopca za mało.

Z jednej strony „Piasek” przedłużał rozgrzewkę, a z drugiej ja postanowiłem zagadnąć sędziego.

Najpierw zapytałem, czy nie wybrałby się do LIdla, bo podobno jest promocja na gwizdki. Mówił, że nie, bo ma. Potem pytałem, czy nie lepiej przeczekać deszczu, bo strasznie pada i szkoda, żeby taki dobry sędzia przemókł, ale dalej nic nie wskórałem, gdyż się okazało, że sędziemu spieszy się do domu. No i 5 minut po czasie zaczął.

Lider wystartował w składzie:Bramkarz – Dawid Pankowski i dalej Ludwik Sobieszczański, Jacek Przybylski, Dominik Uliczny, Gracjan Lewandowski, Piotr Matusiak, Stanisław Żuk.

Po kilku minutach okazało się, że mamy więcej z gry niż goście, zadzwoniłem, więc do Pana Przebieracza, żeby sobie odpuścił, ale ten już nie odbierał, pewnie był zajęty zdjęciami.

Po ok. 10 minutach od pierwszego gwizdka pojawili się Panowie Przebieracz i Łuczak z synami.

Pan Przebieracz wparował z uśmiechem na twarzy, zawsze jak pozuje do zdjęć to się uśmiecha, musiało mu tak jeszcze z trasy zostać.

1:0dla nas. Bartek Łuczak z karnego, po faulu na Dominiku Ulicznym.

2:0.Wiktor Przebieracz z ok. 12 metrów po indywidualnej akcji.

3:0. Stanisław Żuk po ładnym podaniu Dominika Ulicznego

4:0. Albert Żerkowski po podaniu Stanisława Żuka

5:0. Wiktor Przebieracz po podaniu Stanisława Żuka

6:0. Stanisław Żuk, dobijając obroniony strzał Piotra Matusiaka.

Mieliśmy jeszcze karnego, po tym jak obrońca gości w polu karnym obronił rękoma strzał Stanisława Żuka, ale zmarznięty na bramce Dawid Pankowski nie trafił.

Stanisław Żuk też mógł strzelić jeszcze minimum dwa gole, gdyby prawa noga służyła mu do czegoś więcej niż tylko do utrzymywania równowagi.

Sytuacji generalnie mieliśmy mnóstwo i mecz powinien zakończyć się wynikiem dwucyfrowym, ale 6:0 też jest nie do pogardzenia.

Pod koniec pierwszej połowy pojawił się Albert Żerkowski i jak widać wyżej wspomógł drużynę swoją grą, a w drugiej połowie zjawił się także Oliwier Strugalski, ale już nie wchodził na boisko.

Przyjechał także trener Łukasz, żeby pogratulować trenerowi Arkowi przekonywującego i w pełni zasłużonego zwycięstwa – ładny gest ze strony starszego kolegi.

18.05.2013 r., Rogoźno

SPARTA Oborniki - LIDER Swarzędz 3-3

W piękne sobotnie popołudnie, inaczej niż większość Wielkopolski, spędziliśmy na świeżym powietrzu na Orliku w Obornikach a nie przed telewizorem ;-) .

Na mecz pojechaliśmy w następującym składzie: Dawid Pankowski, Filip Jędrzejczyk, Bruno Norkiewicz, Aleks Ławniczak, Jacek Przybylski, Stasiu Grupiński, Jasiu Książkiewicz, Ludwik Sobieszczański, Wojtek Zwoliński, Dawid Gulczyński, Łukasz Grodzki, Gracjan Lewandowski.

Mecz rozpoczął się tradycyjnie od naszej przewagi i prowadzeniu gry pod polem karnym rywali. W 3 minucie dobry strzał Wojtka minimalnie minął bramkę Sparty. Po chwili gry na środku boiska w 7 minucie sędzia podyktował rzut wolny przy linii bocznej na wysokości pola karnego. Niestety na boisko wszedł nielubiany przez nas „zawodnik” rywali: „soczysta bomba”. Stojący na bramce Filip nie był wstanie wybronić strzału w okienko. I to rywale pomimo naszej dobrej gry prowadzili 1-0… Nasi trochę przycisnęli, ale ani akcje Książki, ani Guliego, ani Stasia G. nie dały nam gola. W 11 minucie groźny strzał Sparty, ale na szczęście nad bramką! Nasza przewaga wzrasta, a Jacek z Lewym skutecznie powstrzymują „zapędy” rywali na naszą połowę. Kolejne akcje Książki, Łukasza, Guliego czy Wojtka i niestety nadal 0-1… W 15 minucie nasi przeprowadzają ładną akcję: Lewy zagrywa do Łukasza, a ten podaje prostopadle do Guliego i po strzale w długi róg jest remis!!! Po chwili duże zamieszanie w polu karnym rywali i walczący do końca Guli podaje do Łukasza, który strzela raz, potem poprawia, ale bramkarz wybija na róg… Po rogu Oborniki przeprowadzają kontrę, początkowo wydawało się, że już opanowaliśmy sytuację, ale piłka wraca uparcie pod samą bramkę i po dużym zamieszaniu, Filip musi wyciągać piłkę z sieci… 1-2L. Mecz rozkręcił się na dobre. Obie drużyny przeprowadzały akcje za akcję. Byliśmy już blisko po strzale Jasia, po którym bramkarz wybija na róg. Po rogu strzela Gracjan, ale trafia w poprzeczkę… W końcu ładna akcja i Łukasz wyrównuje jest 2-2 !!! Znów mozolnie budujemy przewagę, ale nie kończymy strzałami. Już w doliczonym czasie gry brak koncentracji i zdecydowania w obronie i gospodarzewychodzą na prowadzenie… 2-3.

Po przerwie ostro ruszamy do przodu! Ładne akcje Łukasza, Aleksa, Książki, Guliego, Łukasza czy Wojtka powodują zagrożenie pod bramka rywali. Obrona pewnie powstrzymuje rywali. Ludwik, Jacek, Lewy i dowodzący obroną Bruno nie dopuszczają rywali pod naszą bramkę. W pierwszych 10 minutach tylko sporadycznie (po mocnym wykopie bramkarza, może to sponsor tego meczu: „dzida do przodu”J) rywale atakują naszą bramkę. Przez dobre 5-7 minut na boisku zrobiło się spokojnie, żadna z drużyn nie osiąga większej przewagi, a gra toczy się w środku pola. W 18 minucie znów przycisnęliśmy! Rozpoczął się ostrzał bramki Spartan! Ach gdyby Gulczas dosięgnął piłkę byłaby bramka! Niestety szybszy był obrońca. Ale ciśniemy dalej: strzał z pola karnego Książki – broni bramkarz, dobija Guli – broni bramkarz, jeszcze raz Książka …. piłka wychodzi na róg… Ale już kolejna akcja! Guli do Stasia i …. słupek…L. Wreszcie w 23 minucie Lewy przejmuje piłkę na środku boiska, podchodzi z piłką kilka metrów i strzela! Bramkarz jest bezradny! Mamy remis!!! Nasza przewaga jest teraz widoczna, ale nie potrafimy skutecznie przedrzeć się pod bramkę rywali. Sparta również nie rezygnuje, ale stojący na bramce w drugiej połowie Dawid skutecznie wyłapuje wszystkie piłki! Jeszcze po akcji każdej ze stron i kiedy wyprowadzamy kontrę sędzia kończy mecz… Brawo dla chłopaków za dobry mecz!!!

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5880877699405542225?authkey=COPH98HAtpzlrwE

10.05.2013 r., Rogoźno

WEŁNA Rogoźno - LIDER Swarzędz 1-1

W miniony piątek wybraliśmy się na zakończenie rundy na mecz z Wełną Rogoźno. Warunki atmosferyczne zapowiadały deszcz. I to nie wróżyło najlepiej.

Na mecz pojechaliśmy w następującym składzie: Bruno Norkiewicz, Kuba Rybicki, Aleks Ławniczak, Dawid Pankowski, Jacek Przybylski, Piotrek Matusiak, Stasiu Grupiński, Wojtek Zwoliński, Gracjan Lewandowski i Filip Jędrzejczak.

Na przekór padającemu deszczowi rozpoczęliśmy mecz dobrą grą prawie spychając rywali na ich pole karne. Już w 3 minucie mieliśmy okazję do skandowania „róg!, róg!, róg!, gol!, gol!, gol!”. W 5 minucie kolejny strzał i następny róg. Niestety bez gola! W 7 minucieładna kombinacyjna akcja nie zakończona strzałem. Wydawało się, że nasi chłopcy mają mecz pod kontrolą, a tymczasem po kontrze rywali sędzia nie miał innego wyjścia jak wskazać na wapno dla Wełny. Faul w polu karnym nie budził wątpliwości. Napastnik Wełny wziął długi rozbieg, spojrzał prosto w oczy Dawida i …… strzelił prosto w Dawida!!!

Potem niestety inicjatywę przejęli gospodarze. A na boisku pojawił się sponsor meczu wykrzykiwany głosem trenera Piaska, w postaci okrzyku: „Chłopcy nie tyłkiem!!! Nie tyłkiem!!!”. Niestety nie chodzi tu o to, że nasi chłopcy jeździli tyłkiem po mokrej nawierzchni, ale notorycznie przy każdym podaniu, każdym strzale Rogoźnian, chłopcy odwracali się tyłem do piłki. Tu trochę prywaty. Jeden z chłopców (Wojtek) się nie odwracał (no przynajmniej dwa razyJ) i potem trochę żałował, bo najpierw rywal tryknął go głową w policzek, a później ratując bramkę po rzucie wolnym (strzał z linii pola karnego) „zarobił” piłką w ucho (dosłownie).

Przewaga Wełny do końca połowy była spora. My odpowiedzieliśmy jedynie dwoma strzałami Stasia. Przyzwoicie prezentowała się defensywa Bruno, Jacek i Gracjan, skutecznie wybijali piłkę rywalom, a Dawid pewnie wyłapywał wszystkie piłki. Z przodu Kuba, Aleks, Stasiu, Wojtek, Piotrek nie mogli się przebić na pole karne Wełny.

Wraz z drugą połową wróciła nadzieja na korzystną zmianę wyniku. Niestety poza pierwszą ładną akcją zakończoną kornerem i wrzutką na głowę Aleksa, chłopcy się cofnęli i to Rogoźno przejęło inicjatywę. Przez kolejne minuty rywale atakowali i stare porzekadło „do trzech razy sztuka” się niestety sprawdziło. Po trzech groźnych akcjach Wełny piłka znalazła drogę do bramki i Filip wyciągał piłkę z sieci. Potem trochę przejęliśmy inicjatywę i po ładnej akcji strzelał Kuba. Ostatnie 10 minut meczu to najsłabszy okres meczu – bezpośredni wpływ miał wciąż padający deszcz. Akcja meczu toczyła się głównie w środku pola i raz jedna, raz druga drużyna podchodziła pod bramkę przeciwników.

Prawie z końcem regulaminowego czasu gry sprawy wziął w swoje ręce (a właściwie nogi, bo został przesunięty z bramki do ataku) Dawid i po zamieszaniu w polu karnym Wełny strzałem „po długim rogu” zdobył gola!!!! Odetchnęliśmy z ulgą, chociaż wykonywany przez Wełnę korner w doliczonym czasie gry mógł się źle skończyć. Na tej akcji przemoczony deszczem sędzia zakończył mecz.

link dp zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5877558859122801153?authkey=CILWy6-MsPqCxwE

27.04.2013 r., Paczkowo

LIDER Swarzędz - Concord Murowana Goślina 4-0

Rozpoczęliśmy mecz z wysokiego "C" :-) Zaczęło się od naszej przewagi i gry na połowie Concordu. Już w 2 minucie mogło być 1-0, ale strzał Stasia G. trafił w słupek... Rywale tylko sporadycznie "przebywali" - to właściwe słowo, na naszej połowie! Czego nie dokonał Stasiu G. zrobił Stasiu Ż. i wierni kibice naszych chłopców wspólnie i głośno mogli krzyknąć: "GOOOOOOOOOOLLLL!!!!". Gra się trochę wyrównała i toczyła się w środku pola.

Wartą odnotowania akcję ZESPOŁOWĄ przeprowadzili nasi chłopcy w 7 minucie: w środku pola Łukasz G. ładnie podał na skrzydło do Wojtka Z., który trochę podciągnął i dośrodkował do Stasia Ż. i tylko centymetrów zabrakło do uwieńczenia pięknej akcji golem!po chwili kolejne prostopadłe podanie Łukasza do Wojtka, ale niestety bramkarz był pierwszy przy piłce!

W 9 minucie akcja Stasiów: po faulu Stasiu Ż. wrzuca piłkę na pole karne a Stasiu G. myli się nieznacznie! Za chwilę kolejne zamieszanie pod bramką Concordu, ale bez bramki...

Dopiero po 10 minutach na dłużej serdecznie powitaliśmy rywali na naszej połowie, bo wcześniej Jacek P., Gracjan L., Bruno N. i Ludwik S. Antek T. skutecznie zatrzymywali chłopców z Concordu w okolicach środkowej linii. Po faulu w środkowej części boiska - na naszej połowie rywale wrzucili piłkę na pole karne i przez chwilę wydawało się że może być groźnie ale trochę nudzący się Dawid P. złapał piłkę.

w 14 minucie znów strzał Stasia, ale tym razem Ż. w słupek... kolejne strzały w 16 i 18 minucie (Miłka) bez bramki.

Na moment w 19 minucie wrócił na boisko zeszłotygodniowy sponsor "soczysta bomba", ale strzał rywali mija naszą bramkę w bezpiecznej odległości!

po chwili trochę chaotycznej gry. W 24 minucie Dominik pięknym mierzonym strzałem podwyższa wynik na 2-0!!! Jeszcze nie ochłonęliśmy po bramce, gdy Stasie przeprowadzili kolejną akcję i Stasiu G. podał do Stasia Ż. i już mogliśmy śpiewać naszą ulubioną piosenkę "jeden gol, drugi gol, trzeci leci (...)". Po chwili sędzia niezwykle radosny i wiecznie uśmiechnięty człowiek (kto był na meczu ten wie o co chodzi! :-) ) zakończył pierwszą połowę. Tu mała dygresja może warto wprowadzić ten element na stałe (na Bułgarskiej układy taneczne prezentują "Kolejorz Girls") a dzisiaj na Paczkowo Arena oglądaliśmy super układ naszego Treneiro Lukas di Kubzdillo pod tytułem "Gruchałą być" :-) z elementami szermierki i floretu. Ach....

Ale wróćmy do meczu i drugiej połowy!

Początkowo (nie wiem czy chcieli dać szansę na dokończenie występu, czy już nie chcieli dalej grać) rywale długo nie wychodzili z szatni i ociągali się z rozpoczęciem gry.

W bramce stanął Miłek a Dawid zgrał z przodu. Po wznowieniu gry znów zaczęliśmy od ataków. Kolejno Stasiu Ż., Łukasz G. i Dawid P. Później róg, strzał z rzutu wolnego, ale wynik pozostawał bez zmian. Od 10 minuty nie wiele się działo na boisku - obie drużyny raczej pozwoliły grać chaosowi :-), który chwilę rządził na boisku. Dopiero w 14 minucie po wrzutce na linię pola karnego piłkę przejął Dawid i precyzyjnie PRAWĄ nogą skierował piłkę do bramki i było 4-0!!!

Dopiero w 15 minucie rywale po wyraźnym zaproszeniu ze strony Bruna, Wojtka i Miłosza zagrozili naszej bramce, ale w ostatniej chwili Wojtek wybił piłkę napastnikowi Concordu! Po chwili gra wróciła na właściwą stronę boiska i kolejne strzały: Dawida (w poprzeczkę), Łukasza (odbitą piłkę po rogu trafił w słupek) i już się wydawało, że będzie 5 po strzale Dominika, ale z linii wybili obrońcy Concordu... Do końca meczu gra toczyła się w środku boiska

Myślę, że sponsorem dzisiejszego meczu był występ naszego Treneiro!!!

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5872223071936622017?authkey=COXzpePa3sbp-AE

21.04.2013 r., Paczkowo

LIDER Swarzędz - Nielba Wągrowiec 1-6

O ile sponsorem poprzedniego meczu było słowo „niestety” o tyle sponsorem sobotniego meczu było wyrażenie: „soczysta bomba”.J

Jeszcze przed meczem okazało się, że podczas rozgrzewki nasz bramkarz Filip doznał lekkiego urazu nadgarstka i na bramce musiał stanąć Dawid.

Mecz rozpoczął się od gry w środku pola. Wnet do gry włączył się sponsor meczu – „soczysta bomba” – chłopcy z Nielby rozpoczęli ostrzał naszej bramki z tzw. „drugiej linii” i tak padł pierwszy gol dla Nielby. W tym meczu to nasi grali, a bramki zdobywał sponsor „soczysta bomba”. Nasi chłopcy nie odrobili lekcji i znów dopuścili do strzału z dystansu i zrobiło się 0-2…

Potem nasi próbowali zepchnąć rywala na jego połowę i gra się wyrównała z lekkim wskazaniem na naszą korzyść. Kiedy się już wydawało, że uda nam się strzelić bramkę kontaktową na boisko wszedł sponsor meczu „soczysta bomba” i po raz kolejny nasi patrzyli jak pada strzał z dystansu i zrobiło się 0-3… tak się skończyła 1 połowa.

Po przerwie na bramce nastąpiła zmiana w bramce. Zaczęliśmy grać odważniej, ale znowu dał o sobie znać sponsor meczu… Znów „soczysta bomba” poszybowała w kierunku naszej bramki, a Filipowi pozostało wyciągnięcie piłki z sieci…

Po raz kolejny uzyskaliśmy lekką przewagę i tym razem dało to efekt i wielką radość aktywnie wspierających drużynę rodziców i po strzale głową Stasia G. piłka znalazła wreszcie drogę do bramki Nielby. Oczywiście sponsor natychmiast wszedł na boisko i „soczysta bomba” znalazła dwukrotnie drogę do naszej bramki…

Ostatecznie wynik meczu to 1-6 co absolutnie nie odzwierciedlało wydarzeń na boisku. Gra naszej drużyny naprawdę mogła się podobać, a z meczu na mecz jest wręcz coraz lepsza!!!

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5869528060504362177?authkey=CO_ttZaUlI3vCw

14.04.2013 r., Czerwonak

JUNIOR Koziegłowy - LIDER Swarzędz 2:1

Na drugi mecz grupowy pojechaliśmy Juniora Koziegłowy.

Mecz rozpoczęliśmy nieśmiało, piękne okoliczności pogody - przepiękna wiosna, spowodowały spowolnienie ruchów naszych chłopców.

początek meczu był bardzo chaotyczny z obu stron, większość gry toczyło się na środku boiska. Pierwszy strzał meczu oddał dopiero w 6 minucie Staś G. Przejęliśmy trochę inicjatywę i po kolejnych choć niecelnych strzałach Wojtka Z. w 10 i 12 minucie wydawało się, że strzelenie bramki to kwestia czasu. Aleeee nie w przypadku Lidera Swarzędz! :-( . W 14 minucie po stracie w środku pola Junior wyprowadził kontrę i po strzale w długi róg Filip wyciągał piłkę z sieci... zrobiło się źle... 0-1. Nasza przewaga zrobiła się potem jeszcze większa - rywale tylko wybijali piłkę na nasze pole karne - praktycznie bez żadnego dla nas zagrożenia, natomiast nasi chłopcy co chwilę strzelali: Stasiu G., Aleks, Łukasz i... nic. I tak skończyła się pierwsza połowa.

Drugą połowę rozpoczęliśmy od ostrzeliwania bramki rywali, ale strzały Łukasza G. (2 min), Stasia G. (3 min), znów Łukasza (5 min - już wszyscy widzieliśmy piłkę w bramce) i nic. Kolejna seria strzałów: Aleksa i Łukasza i... znów nic! :-( .

Wreszcie nadeszła długo oczekiwana chwila! W 12 min Łukasz bezpośrednio z rogu zawinął "rogala" i było 1-1!!!

Nasza przewaga znów była bezdyskusyjna. Junior tylko wykopywał piłkę na naszą połowę a środka pilnowali Ludwik, Piotrek, Kuba R. z tyłu Jacek, Bruno, Gracjan, Antek i Wojtek skutecznie powstrzymywali "zapędy" rywali. Po 15 minutach Junior zaczął lekko przeważać, ale wkrótce "wrócił" porządek i znów przenieśliśmy grę pod bramkę rywali. Gracjan mógł dwukrotnie wpisać się na listę strzelców, ale niestety... Kolejne akcje Bruna, Stasia, Łukasza, Piotrka, Ludwika niestety nic nie dały...

Czego się nie wykorzystuje to się mści... Niestety ta stara piłkarska zasada boleśnie się nam przypomniała w ostatniej minucie. :-(

W ostatniej akcji meczu po naszych błędach straciliśmy bramkę na 1-2...

Link do zdjęć https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5866774484561971793?authkey=CJHiseL86JPB9AE

6.04.2013 r., Paczkowo

LIDER Swarzędz – SPARTA Oborniki 1:4

Pierwszy mecz „u siebie” rozegraliśmy na „Orliku” w Paczkowie, ponieważ na naszym boisku w Swarzędzu można, jak na razie, organizować wyłącznie zawody w sportach zimowych, do których uprawiania niezbędna jest duża ilość śniegu…

Początek meczu był bardzo wyrównany, z naszą niewielką przewagą w środkowej części boiska, a akcje „sunęły” na obie bramki. W pierwszych kilku minutach mieliśmy dobre akcje Łukasza z Kominem na lewej stronie oraz Lewego na prawej. Mogliśmy ten okres naszej przewagi przypieczętować golem w 10 minucie, jednak bramkarz Sparty zwycięsko wyszedł z pojedynku sam-na sam ze Stasiem G.

W związku z tym, że w piłce niewykorzystane okazje dość często „się mszczą”, chwilę później straciliśmy gola po rzucie wolnym, wykonywanym z lewej strony boiska przez piłkarzy z Obornik, z odległości około 20 metrów od naszej bramki. Nasz bramkarz, Oli nie miał w tej sytuacji wiele do powiedzenia, ponieważ był zasłonięty i piłkę zobaczył dopiero w momencie jak zatrzepotała w siatce…

Kolejne minuty spotkania to znowu okres naszej zdecydowanej przewagi, w którym gra toczyła się przeważnie na połowie Sparty i w którym odnotowaliśmy dwie dobre akcje Lewego na prawym skrzydle.

I znowu, tak jak kilkanaście minut wcześniej, niewykorzystana przewaga i okazje bramkowe „zemściły się”, ponieważ w zamieszaniu podbramkowym, po rzucie rożnym, straciliśmy drugiego gola.

W końcówce pierwszej połowy mogliśmy strzelić bramkę kontaktową, niestety, zabrakło trochę szczęścia oraz zimnej krwi, ponieważ Aleks, w sytuacji sam-na-sam, z 3 metrów trafił wprost w bramkarza naszych rywali.

Drugą część spotkania zaczęliśmy okresem naszej zdecydowanej przewagi, z której jednak ponownie nic nie wynikało… Dusiliśmy przez kilka minut bardzo zdecydowanie, aczkolwiek bezskutecznie, aż w końcu, po pięknej indywidualnej akcji i minięciu zwodami dwóch piłkarzy Sparty, Stasiu G. strzelił z prawej strony boiska bardzo mocno, nie do obrony w długi róg i zrobiło się 1:2.

Podbudowani bramką stworzyliśmy szereg kolejnych okazji bramkowych, między innymi tę idealną, w której, po bardzo ładnym rajdzie przez pół boiska, Łukasz w sytuacji sam-na-sam strzelił prosto w bramkarza.

Potem mieliśmy jeszcze groźny strzał Wojtka tuż obok słupka, po którym niepotrzebnie oddaliśmy inicjatywę kolegom z Obornik.

Efektem tego były groźne sytuacje pod naszą bramką, po których Oli kilkakrotnie skutecznie interweniował. Jednak, w myśl starego przysłowia: „Co się odwlecze, to nie uciecze”, w końcu, po raz trzeci w tym meczu, musiał wyjąć piłkę z bramki Lidera po golu, który straciliśmy w wyniku niedokładnego wyrzutu piłki z autu, w nasze pole bramkowe, wprost pod nogi piłkarza Sparty.

Podbudowani dwubramkowym prowadzeniem piłkarze z Obornik ruszyli do ataku i po kilku minutach, po rzucie rożnym i po pięknym (aczkolwiek w pewnym sensie niezwykłym, bo oddanym kolanem) strzale z woleja w okienko naszej bramki, ustalili końcowy wynik spotkania.

W ostatnich minutach w naszej bramce Oliego zastąpił Bruno, który wcześniej rozgrywał bardzo dobre spotkanie na środku obrony. Jednak wprowadzenie Oliego do ataku, jako „asa z rękawa” nie przyniosło nam kolejnych bramek…

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości