PODSUMOWANIE LIGI ORLIKI E1 sezon 2013-2014 - wiosna

Poznań 18.06.2014, Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER IISwarzędz - Lech Poznań – 7:1(2:0)

W przedostatnim meczu sezonu w grupie mistrzowskiej spotkaliśmy się na Przepadku w Poznaniu z Lechem Poznań. Z uwagi na liczne wyjazdy skład naszego zespołu był wielce eksperymentalny: Dawid Pankowski, Gracjan Lewandowski, Wiktor Koralewski, Jacek Przybylski, Marcin Górczewski, Jasiu Książkiewicz, Albert Żerkowski, Wojtek Zwoliński, Kacper Matusiak, Antek Trawiński i Aleks Ławniczak.
Mecz rozpoczął Lech, jednak szybko przejmujemy piłkę i przenosimy grę pod pole karne Lecha. Dopiero w 2 minucie Lech przeprowadza akcję, którą kończy strzałem w poprzeczkę. Lech uzyskuje lekką przewagę. Mecz toczy się pomiędzy polami karnymi jednak bez strzałów na bramkę. W 5 minucie Lech przeprowadza kolejną akcję i nasi popełniają błąd w kryciu i po strzale po ziemi pada pierwsza bramka w meczu. Lech prowadzi. Lech Poznań – Lider II Swarzędz 1-0.
Mecz dalej toczy się w środku boiska. W 9 minucie po faulu na Ebim, Kacper Matusiak strzela z wolnego, bramkarz broni, a Wojtek próbuje dobijać, niestety nieskutecznie.
W 12 minucie Lech wykonuje róg, szybko przejmujemy piłkę i wychodzimy z kontrą. Tracimy jednak piłkę na środku boiska i rywale zdobywają kolejną bramkę. Lech Poznań – Lider II Swarzędz 2-0.
Mecz w dalszym ciągu jest wyrównany, no może z lekką przewagą Lecha. Gra toczy się głównie w środku pola. W 18 minucie groźna kontra Lecha, Dawid broni jednak pewnie. W 25 minucie to my wychodzimy z kontrą Aleks z Książką rozgrywają piłkę, która trafia do Lewego. Ten strzela, ale niestety niecelnie. Tak kończy się I połowa.
Początek II połowy to kolejny błąd w kryciu pod naszą bramką i strata bramki. Lech Poznań – Lider II Swarzędz 3-0.
W 4 minucie rzut wolny dla Lecha pod naszą bramką. Mocny niebezpieczny strzał zawodnika Lecha, ale Dawid piękną paradą ratuje nas przed utratą gola. Lech ma w tym fragmencie spotkania sporą przewagę. W 6 minucie dosłownie rozklepują naszą obronę i zdobywają czwartą bramkę. Lech Poznań – Lider II Swarzędz 4-0. Dopiero po 8 minutach mecz się wyrównuje. Zaczynamy konstruować ciekawe akcje: Albert przerzuca piłkę z prawego skrzydła na lewe do Wojtka, a ten zgrywa do Kacpra, któremu jednak piłkę odbierają obrońcy. Kolejna akcja ze środka Ksiązka, podaje do Alberta, który zgrywa do Kacpra i znów na przeszkodzie stają obrońcy. W 12 minucie ma my rzut wolny przed polem karnym (bramkarz rywali łapie piłkę poza polem karnym) Albi strzela i obija poprzeczkę.
Lech znowu zyskuje przewagę. Zamykają nas jak w hokejowym zamku. Dobrze i pewnie broni Dawid. Wychodzimy z piłką spod własnej bramki i próbujemy ataku pozycyjnego. Niestety niedokładne podanie i rywale szybką kontrą, grając „z klepki”, wjeżdżają do naszej bramki. Lech Poznań – Lider II Swarzędz 5-0.
Nieszczęścia chodzą zwykle parami. Jeszcze dobrze nie wznowiliśmy gry, a już straciliśmy piłkę i napastnik Lecha skutecznie wykorzystuje nasz błąd. Lech Poznań – Lider II Swarzędz 6-0.
W 20 minucie rywale znów przeprowadzają ładną akcję i po raz kolejny wjeżdżają do naszej bramki. Lech Poznań – Lider II Swarzędz 7-0.
W 21 minucie przejmujemy piłkę w środku pola, Ebi podaje do Albiego, ten podaje do Książki i gdyby Jasiu miał buty swojego taty byłby gol.
W ostatniej minucie znów przejmujemy piłkę w środku pola i przeprowadzamy kontrę, którą rywale zatrzymuję faulem na Kacprze. Z rzutu wolnego Albi mocnym strzałem przy krótkim słupku zdobywa honorowego gola i ustala ostatecznie wynik. Lech Poznań – Lider II Swarzędz 7-1.

Śrem 10.06.2014, Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): SZÓSTKA ŚREM -LIDER IISwarzędz – 11:0 (7:0)

Proszono mnie bym w relacji odnotował jedynie fakt, że mecz się odbył. Jednak nie skończę w tym miejscu. Mógłbym opisywać zapowiadającą popołudniowy mecz zaskakującą burzę. Mógłbym namalować obraz piekącego słońca, który nie oszczędzał chłopców, ale najbardziej dał się we znaki sędziemu; tak bardzo, że nie dojechał. Mógłbym oddać pokłon wyjątkowo miłej jak na spotkania UKS z Liderem atmosferze na trybunach. A skoro mógłbym to zrobiłem to powyżej. I pokrótce. Dla spragnionych konkretów boiskowych: Tak, był to słaby mecz w naszym wykonaniu. Tak, śremianie udowodnili, że prowadzą w grupie mistrzowskiej nieprzypadkowo. Tak, nasi chłopcy szybko stracili wiarę w dobry wynik. Tak, synowie Swarzędza byli w dużej mierze zmęczeni ostatnim forsującym weekendem w Berlinie. Ale NIE – nie poddali się bez walki! Straciliśmy gole w minutach 4. 6. 7. 12. 14. 16. i 24 w pierwszej połowie. W drugiej, tradycyjnie lepszej w naszym wykonaniu, tylko w 29. 36. 42. i 47. Były takie dłuższe fragmenty, np. między drugą a siedemnastą minutą, kiedy trudno nam było wyjść z własnej połowy. Popełniliśmy dużo błędów – brak komunikacji, podwajanie pozycji, brak wsparcia dla kolegi wychodzącego z kontrą, złe ustawienie, bojaźliwość. Jednak Lider II walczył! Bruno w bramce dokonywał cudów. Wyłapał kilka beznadziejnych sytuacji. Bronił nawet, gdy zostawał sam przeciwko dwóm śremianom. Potrafił też w ciągu pięćdziesięciu sekund trzy razy skutecznie interweniować. Bez niego stracić mogliśmy ponad 20 bramek. Wbrew pozorom płynącym z wyniku dobrą pracę wykonywaliśmy też w obronie. Lewandowski stosował swój firmowy wślizg. Przybylski wybił piłkę z linii bramkowej. Podobnie Górczewski, który nie odstawił głowy nawet przy silnym strzale (okupił to długim dochodzeniem do siebie). Zwoliński skutecznie blokował śremskie strzały. W środku szalał Książkiewicz, którego kilka dryblingów będzie się śniło przeciwnikom po nocach. Grę przeciwnikom utrudniał Sobieszczański zaskakując ich odbiorem piłki. Ławniczak z jednej, Gulczyński z drugiej strony szarpali i potrafili zabrać piłkę i posłać ją do przodu. Matusiak konsekwentnie grał pressingiem, co pozwalało nam stwarzać zagrożenie pod bramką przeciwnika. Najbliżej gola byli Grodzki i Żuk. Pierwszy z rzutu rożnego trafił w światło bramki, ale obrońca zbił piłkę na słupek. Drugi też trafił w pionowo stojący drąg utrzymujący siatkę, gdy prawie idealnie przymierzył z rzutu wolnego. Raz też po jego strzale bramkarz końcami palców wybił piłkę na róg. Niestety nie udało się zakończyć sezonu bez dwucyfrowej straty bramek, choć byliśmy tego bliscy. Śremowi gratulujemy, naszym chłopcom dziękujemy i gramy do końca!

Zalasewo, 7.06.2014, Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER Swarzędz – WARTA Poznań 6:4 (3:3)

W skwarne swarzędzkie popołudnie naprzeciwko poznańskiej drużyny Zielonych w czarnych koszulkach Lidera stanęli: Kacper Fornalkiewicz, Denis Jeske, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Olek Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Dominik Zaborniak i Albert Żerkowski.

Pierwsze minuty meczu przyniosły „macanie się” obu drużyn, a gra toczyła się na przemian na połowie Warty i Lidera. W 4 minucie popisał się Oli świetnie broniąc w sytuacji sam na sam, a dwie minuty później dobrą sytuację miał Ptaszek, który uderzył mocno z dystansu z lewej nogi, niestety tuż obok słupka.

W 7 minucie zrobiło się 0:1, bo po dokładnie wykonanym rogu nie upilnowaliśmy napastnika poznaniaków, który wbiegł na środek pola karnego i uderzył mocno, nie dając Oliemu szans na obronę.

Odpowiedź Lidera była piorunująca i natychmiastowa…, lewą stroną boiska kapitalnie „urwał się” Albi, dokładnie podał na środek pola karnego, a tam Denio dopełnił formalności.

W kolejnych minutach mecz był bardzo wyrównany, z lekkim wskazaniem na Lidera, ale w 16 minucie Smyk, bardzo szybki napastnik Warty uciekł nam lewym skrzydłem i strzelił na 1:2.

Ambitnie dążyliśmy do wyrównania i mieliśmy na to świetne okazje, najpierw w 17 minucie, kiedy Bartek uderzył tuż obok słupka oraz minutę później, gdy najpierw strzał Ryby obronił golkiper Warty, a potem Denio kropnął w słupek. I podczas gdy to my atakowaliśmy poznaniacy strzelili gola na 1:3, uderzeniem z ostrego kąta, z prawego skrzydła.

Wtedy w szeregi części liderowych rodziców, zgromadzonych przy linii bocznej boiska, wkradło się zwątpienie, pojawiły się komentarze: „dwie bramki straty to już dużo…”, „ciężko będzie to odrobić…”

Na szczęście chłopcy tego nie słyszeli i konsekwentnie dążyli do poprawy wyniku. Blisko był w 19 minucie Albi, którego mocne uderzenie obronił bramkarz rywali, jednak chwilę później, po pięknym uderzeniu Denisa ze środka pola karnego, tuż pod poprzeczkę, nie miał już nic do powiedzenia…

Po zdobyciu bramki kontaktowej „poczuliśmy krew” i ruszyliśmy do przodu. Dobrze strzelali Ryba (tuż obok słupka) oraz Bartek i Domin, których strzały zablokowali defensorzy Zielonych.I wreszcie, dosłownie na sekundy przed przerwą, nasza ambitna pogoń powiodła się… Albi wrzucił piłkę z autu do Bartka, a ten zgrał w środek pola bramkowego do Domina, który na wślizgu dał nam wyrównanie.

Początek drugiej części spotkania powinien dać prowadzenie Warciarzom, jednak od niechybnej utraty bramki uratował nas Ryba, skutecznie blokując w ostatniej chwili strzał napastnika rywali z najbliższej odległości.

Po tej akcji ruszyliśmy do natarcia i wypracowaliśmy sobie przewagę, która w 7 minucie powinna zostać uwieńczona golem…, jednak rzut karny, podyktowany po „ręce” obrońcy poznaniaków i wykonywany przez Bartka, piękną robinsonadą obronił golkiper rywali. Nasz ambitny i jak zawsze waleczny kapitan zrehabilitował się jednak kilkanaście sekund później, ogrywając aż czterech piłkarzy Warty i strzelając bramkę na 4:3.

W 10 minucie powiększyliśmy przewagę po pięknej zespołowej akcji, zaczętej przez Bartka, który uruchomił na prawym skrzydle Rybę, ten z kolei dokładnie podał pod bramkę, gdzie na piłkę czekał już Denio, pewnie wykorzystujący takie okazje, który tym samym skompletował hattricka w drugim już meczu z rzędu…

Warta jednak nie zamierzała się poddać i mimo przewagi Lidera groźnie kontratakowała. Co nie udało się im w 11 minucie, kiedy Oli genialnie obronił w sytuacji sam na sam, to udało się dwie minuty później, kiedy po strzale z lewej strony, z bardzo ostrego kąta, zdobyli kontaktowego gola.

W 15 minucie z prawej strony boiska z rzutu wolnego na głowę Ryby dokładnie dograł Ptaszek, niestety piłka przeleciała tuż nad poprzeczką.

W 18 minucie znowu uciekliśmy Warciarzom na dwie bramki, tym razem po golu Ptaszka. Akcję rozpoczął grający dziś świetną partię Albi, który pociągnął spod naszej bramki, przeszedł przez środek boiska i idealnym zagraniem na wolne pole wypuścił Kacpra, który pofrunął prawym skrzydłem i w pełnym biegu potężnie kropnął w długi róg, nie dając bramkarzowi Warty żadnych szans.

Kolejne minuty meczu nie zmieniły jego obrazu…, Lider atakował, po dobrych akcjach naszego zespołu strzelali ładnie Albi, Fornal i Ryba głową (pięknie, ale tuż obok), a Warciarze bardzo groźnie kontrowali, stwarzając dobre okazje swojemu najlepszemu piłkarzowi, Smykowi.

Najlepszą chyba szansę na bramkę poznaniacy mieli w 22 minucie, kiedy to bardzo mocny strzał z rzutu wolnego odbił przed bramką czujnie asekurujący Oliego Bartek.

Podsumowując – zagraliśmy dziś dobry mecz, spotkanie mogło się podobać, szczególnie w drugiej połowie, kiedy to siedliśmy na rywala, grając szybko oraz ambitnie i zdecydowanie.

Ale że zwycięzców nie powinno się sądzić, więc BRAWO LIDER ! Zwycięstwo nad tak utytułowanym rywalem jak WARTA Poznań jest dla nas zawsze sukcesem...

link do zdjęć:https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6022427331250553649?authkey=CMCU9qHs0JvHTQ

Zalasewo, 31.05.2014, Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER II Swarzędz - LIDER I Swarzędz 1:7 (0:3)

Wiedzieliśmy już od dawna, że ten mecz wygra na pewno Lider Swarzędz, ponieważ w sobotę, w samo południe, stanęło naprzeciwko siebie 24 kolegów z jednej drużyny, grających w ligowej Grupie Mistrzowskiej w dwóch zespołach, „czarnego” Lidera I i „czerwonego” Lidera II.

Już w 1 minucie, gdy przebrzmiały słowa odśpiewanego przez rodziców hymnu Lidera 2003, mogła paść pierwsza derbowa bramka, ale strzał odważnie szarżującego na bramkę Ptaszka obronił Bruno.

Jednak chwilę później było już 0:1, kiedy mocny strzał Domina, odbity przez Bruna dobił do siatki Denio.

Po tym golu obserwowaliśmy okres wyrównanej, ale dość bezbarwnej gry, aż do 10 minuty, kiedy Ptaszek wrzucił piłkę z autu do Denia, ten podciągnął do linii końcowej i dokładnie wyłożył piłkę Wieczorowi, który strzelił bramkę na 0:2.

Cztery minuty później z dystansu na 0:3 „załadował” Bartek i taki wynik utrzymał się do przerwy, mimo kilku dobrych akcji po obu stronach boiska, między innymi Przebiera, który próbował szczęścia kilka razy, z lewej nogi i głową…

W 7 minucie drugiej połowy błysnął Książka, który świetnie odnalazł się w polu karnym i uderzając mocno pod poprzeczkę nie dał Oliemu szans na skuteczną interwencję. A więc 1:3.

14 minuta meczu przyniosła nam ładną akcję, w której najpierw Ptaszek trafił w słupek, a dobitkę Bartka z najbliższej odległości świetną paradą obronił Bruno.

Cztery minuty później było już 1:4, kiedy po pięknej akcji „czarnych” i idealnym podaniu Fornala z linii pola bramkowego formalności dopełnił Ptaszek.

Zaledwie chwilę później, w zamieszaniu pod bramką „czerwonych” piłka przypadkowo odbiła się od nóg któregoś z obrońców i wpadła do siatki (1:5).

Ostatnie dwie bramki tego spotkania padły w końcówce i dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Denio, kompletując tym samym hattricka. Najpierw, w 24 minucie, wykorzystał idealne wyłożenie piłki przez Ptaszka, a na kilka sekund przed końcowym gwizdkiem popisał się ładnym uderzeniem z dystansu, z lewej nogi.

Dziś szczęście uśmiechnęło się do „czarnych”, ale przecież „czerwoni” wcale nie sprzedali skóry tak łatwo, jak wynikać by mogło z meczowej relacji, opisującej głównie gole, jakie padły dziś na „Estadio el Zalasewo”. Kierowani przez grającego dziś dobry mecz Bruna obrońcy „czerwonych”, czyli „sparowani” Książka z Lewym oraz Jacek z Wojtkiem absolutnie nie zamierzali ułatwiać zadania swoim, chcącym koniecznie strzelić gola, „czarnym” kolegom, czyli między innymi Albiemu, Rybie i Stasiowi G. Z kolei obrona „czarnych”, w której grali Domin z Fornalem oraz Przebier z Koralkiem, miało sporo pracy, aby nie pozwolić strzelić gola szybkim napastnikom „czerwonych”, czyli Gulczasowi, Aleksowi i Bananowi oraz dysponującemu mocnym uderzeniem z lewej nogi Żuczkowi, wspieranym na środku pomocy przez Ebiego i Łukasza, których zmiennikiem z kolei był JJ, czyli, rozszyfrowując ten skrót, po prostu „Dżej Dżej”.

Dobrą wiadomością dzisiejszego meczu jest bez wątpienia to, że, mimo „kasandrycznych proroctw” naszego nadwornego redaktora, Górczasa, jego synowi Ebiemu, prześladowanemu ostatnio przez kontuzje, udało się dzisiaj ukończyć mecz w dobrym zdrowiu.

W spotkaniu Lidera z Liderem było wiele zmian, a część chłopców grała na niecodziennych dla nich pozycjach, ponieważ Trener Łukasz wykorzystał ten wewnętrzny pojedynek ligowy do przećwiczenia różnych ustawień zespołu i różnych wariantów taktycznych.

Podsumowując – w naszych swarzędzkich wewnątrzklubowych derbach nie było wielkich emocji, nie było też jakichś porywających akcji. To była taka bardzo spokojna walka o ligowe punkty, w której koledzy nie chcieli sobie wzajemnie zrobić krzywdy, więc arbiter, dobrze sędziujący to spotkanie nie miał zbyt wiele pracy.

Należy jednak jeszcze dodać, że naszym zawodnikom w rozwinięciu skrzydeł i pokazaniu pełni piłkarskich umiejętności przeszkadzała bez wątpienia, pozostawiająca wiele do życzenia murawa boiska, na której piłka często płatała chłopakom rozmaite figle… I właśnie na tej nierównej murawie zalegli dziś po meczu wszyscy grający w nim młodzi piłkarze, po szalonym tańcu w rytualnym liderowym kółeczku i odkrzyczeniu: „Banda Świrów, auuuuuuuuuuu…., chuligani, auuuuuuuuuuu, Lider Swwarzędz, auuuuuuuuuuu, auuuuuuuuuuu, auuuuuuuuuuu….., tak się bawi, tak się bawi UKS…J”

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6019927040019389729?authkey=CNaYjs6YnPDZfA

Gniezno, 25,05,2014 Gniewko Gniezno – Lider II Swarzędz 6:3 (2:3)

Na mecz istotny dla ostatecznego miejsca w tabeli pojechali do Gniezna Kacper Dorna, Marcin Górczewski, Łukasz Grodzki, Jasiu Książkiewicz, Gracjan Lewandowski, Aleks Ławniczak, Kacper Matusiak, Dawid Pankowski i Jacek Przybylski. Dotychczasowe wyniki i sytuacja w tabeli wskazywały na to, że zwycięzca spotkanie Gniewko – Lider II zajmie siódme miejsce w grupie mistrzowskiej, przegrany – ostatnie ósme. Już początek meczu pokazał, że obie drużyny świadome były stawki. Im bliżej końca tym bardziej istotne okazywały się okoliczności poza boiskowe, a wśród nich najważniejsza okazała się ławka. Krótka ławka - Lider z powodu chorób i kontuzji miał tylko dwóch rezerwowych. Nasz dziewięcioosobowy skład okazał się mniejszy nawet od list małych ugrupowań, które kandydowały tego dnia do Brukseli. Nasz trener dnia, czyli Książka Senior, za szybko poszedł wpisywać skład do raportu meczowego, bo straciliśmy przez to jednego potencjalnego zawodnika – Grodzkiego Młodszego. Skompletowaliśmy mu już strój, szukaliśmy dokumentów medycznych, ale… sędzia wezwał drużyny do grania. Początek meczu był nasz. Często tak bywało ostatnio, ale tym razem trafialiśmy do bramki. I to jak?! Pierwsze dwie akcje przeprowadził co prawda Gniewko, ale najpierw w sytuacji jeden na dwóch Lewy okazał się lepszy od gnieźnian, a potem przeciwnicy po rzucie wolnym przenieśli piłę nad bramką. Wtedy ruszyła pierwsza nasza groźna akcja drużynowa zakończona prostopadłym podaniem… wyłapanym przez czujnego bramkarza gospodarzy. Chwilę potem znów drużynowo – Grodzki tuż obok słupka. Kontrę przeciwników odważnym dalekim wyjściem na linię pola karnego przerywa Panki. I tu nadeszły zabójcze dwie minuty Lidera. Najpierw rajd Dorny sfinalizowany dokładnym dograniem do Grodzkiego, który nie dał bramkarzowi szans w sytuacji sam na sam. A po wznowieniu od środka Matusiak zastosował taki pressing, że odebrał rywalom piłkę i przymierzył z linii pola karnego celnie. Ósma minuta i 0:2!Rozpędzeni liderowcy chcieli dopełnić dzieła. Zastosowali mocny pressing i w kolejnych sekundach byli bliscy celu – Grodzki zdobył piłkę i bramkarz broni na rzut rożny, po którym piłka dwa razy zmierza do bramki. Raz broni bramkarz, a raz obrońca głową z linii bramkowej. W tej części gry największe zagrożenie pod nasza bramką było po rzucie wolnym wykonywanym z połowy gnieźnian, ale mocny strzał pewnie wyłapał Panki. A my znów groźnie – Książka z piłką walczy do linii końcowej, zagrywa do Aleksa, a ten nie trafia niestety czysto. Wszystko toczy się pod naszą kontrolą. Swarzędzcy kibice zadowoleni z gry swoich synów wyłapują teksty trenera – „Książka na radar kryjesz?” czy „Ebi podciągnij pończochy”. Wezwany do tablicy Ebi najpierw przeprowadza piękny rajd zakończony jednak niecelnym strzałem, a potem na 2 minuty opuszcza boisko, bo sędzia uznał, że Marcin za ostro zagrał ciałem. Choć w tym momencie był odosobniony w swej ocenie na przestrzeni całego meczu popełnił tylko kilka błędów, które nie wpłynęły na wynik spotkania. Gdy Lider był znów w komplecie jeden z przeciwników pięknie przyjął piłę w narożniku pola karnego, odwrócił się podziwiany przez naszych obrońców i strzelił precyzyjnie ściągając pajęczynę z okienka…Rozochoconych gnieźnian w kolejnej akcji powstrzymał znów skuteczny Gracjan, a w odpowiedzi Aleksa wychodzącego sam na sam powstrzymał bramkarz, ale że skończył interwencję trzymając piłkę rękoma już poza polem karnym mogliśmy ustawić futbolówkę do rzutu wolnego. Kacper M. ułożył skórzaną kulę na zielonej murawie, popatrzył gdzie stoi fotograf, a gdzie bramkarz, cofnął się kilka kroków i uderzył, a piłka bilardowo zaplanowana trafiła w nogę zawodnika Gniewka i wylądowała w siatce. W 17. minucie 1:3!Grało nam się tak dobrze, że nawet Dawid na swoim polu bramkowym zdecydował się na drybling pokonując w tej konkurencji napastnika gospodarzy i dostarczając emocji kibicom czarno-czerwonych. Jacek skutecznie w obronie, Ebi skutecznie w kolejnym rajdzie, ale niecelnie podał do Aleksa, Ławniczak z kolei walczy i łapany za koszulkę, ale rzut wolny Łukasza wylądował na bocznej siatce. I gdy przerwa miał dać nam oddech w niegroźnej sytuacji dochodzi do faulu w obronie. Rzut wolny wystraszył nasz mur, który się rozstąpił, zawodnik Gniewka zagniewany na zły wynik przyjął i uderzył okienko (tym razem w prawe) liderowej bramki. Do przerwy 2:3.Druga połowa to był mecz Atletico z Realem. Co z tego, że graliśmy ładniej skoro zabrakło zmienników. Co z tego, że za urodę gry mielibyśmy więcej punktów, skoro celność zniknęła. Co z tego, że nasz trener jest bardziej charyzmatyczny, skoro to szkoleniowiec rywali cieszył się na końcu ze swoimi podopiecznymi…Wyrównujący gol (czyli a la Ramos) padł już w pierwszej akcji po przerwie. Kibice ze Swarzędza tak źle podpowiadali swoim idolom, że szybka akcja Gniewka zakończyła się strzałem z bliska i nie do obrony - 3:3.Lewy ponownie przerwał wślizgiem groźną akcję rywali, Ebi ponownie w rajdzie z niecelnym strzałem, Książka natomiast wprowadza element nowości. Sędzia przyznaje nam rzut wolny, choć wszystkim wydawało się, że to my faulowaliśmy. Niespeszony tym Jasiu przymierza i bramkarz z trudem i z pomocą słupka nie pozwala nam wyjść na prowadzenie.Za to Gniewko skutecznie zaatakował w 31. minucie zdobywając czwartą i piątą bramkę. Dawid nie miał szans na obronę, ale w następnych dwóch minutach trzy razy nie daje się zaskoczyć. Odgryźliśmy się jeszcze akcjami Dorny, Grodzkiego i Matusiaka, których strzały z trudem, ale skutecznie bronią rywale.Pod naszą bramką króluje Dawid, choć zawodnicy gospodarzy przy każdym stałym fragmencie gry próbują go zasłonić. Ale jak? Trzeba by mieć długie włosy postawione na żel Cristiano Ronaldo by wysoką fryzurą utrudnić spojrzenie z wysoko noszonej głowy Pankiego. Na wszelki wypadek jednak obrońcy pomagają Dawidowi. Sędzia uznaje, że jest za gęsto na polu bramkowym i na dwie minuty odsyła na bok znów Ebiego i zawodnika z Gniezna by spokojnie mogli wytłumaczyć sobie różnice w spojrzeniu na futbol czy kandydatów do Parlamentu Europejskiego. W czasie tej dyskusji poza placem gry na boisku Kacprowi M. piłka zaatakowała rękę, a ponieważ do tego ataku ze strony futbolówki doszło w naszym polu karnym to sędzia wskazał wapno. I dopełnił się obraz nieszczęścia – na 4 minuty przed końcem Dawid musiał szósty raz wyjąć piłkę z siatki. Jeszcze Lewandowski spróbował zaskoczyć golkipera gospodarzy, ale ten czujnie zachował się wyciągając strzał mierzony przy słupku.6:3 dla Gniewka to zwycięstwo gospodarzy zasłużone. Lider nie wygrał, bo:- było nas dużo mniej, dwóch zmienników to za mało- grafik meczów i turniejów jest tak napięty, że odczuwają to zawodnicy obu składów (vide środowy mecz z Lechem)- rodzice krzyczeli do zawodników różne rzeczy np. Podaj, Strzelaj i Spokojnie z trzech różnych ust do tego samego piłkarza w tej samej sytuacji- sami zawodnicy w drugiej połowie zaczęli się między sobą kłócić zamiast się wspieraćale przede wszystkim dlatego, że Gniewko strzelał gole, a my nie wykorzystaliśmy okazji by już w pierwszej połowie odskoczyć na kilka bramek i dać sobie szanse na kontrolę gry. Zawodnikom na pewno jednak nie można odmówić woli walki i pełnego zaangażowania. Nie odstawiali nóg, strzelali, podawali, walczyli twardo, a sukces był blisko. Trzy ostatnie bramki dla Gniewka były równie bolące jak dla kibiców Atletico trzy bramki dla Realu z ostatnich dziesięciu minut finału Ligi Mistrzówlink do zdjęć: https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6017456810734335793?authkey=COCS4NL11c6BqQE

Zalasewo, 21.05.2014, Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER Swarzędz – LECH Poznań 0:11 (0:5)

Zdawaliśmy sobie sprawę, że z Lechem nie będzie łatwo, ale przecież po remisie „na Przepadku” mieliśmy nadzieję, że w rewanżu, na swoim trawiastym boisku, damy radę powalczyć z zespołem poznaniaków, który ma ambicję wygrania Grupy Mistrzowskiej Ligi Orlików WZPN.

Niestety, nie daliśmy rady, ponieważ, operując językiem kolejarzy, Lider Swarzędz, grający w tym meczu w składzie: Kacper Fornalkiewicz, Denis Jeske, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Olek Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek, Dominik Zaborniak oraz Albert Żerkowski, przypominał na boisku „powolną drezynę” i został po prostu rozjechany przez rozpędzone „pendolino” Kolejorza…

Pierwsze minuty nie zapowiadały porażki, a szczególnie w takich rozmiarach, ponieważ rozpoczęliśmy nieźle, stwarzając sobie sytuacje bramkowe w 1 minucie (płasko bity wolny Domina, obrońcy rywali wykopują piłkę z pola karnego), 2 minucie (szybka akcja Albiego, obrońcy Lecha wybijają na róg) oraz 6 minucie (dobra akcja dwójkowa Ryby i Albiego, ten ostatni strzela zbyt słabo w środek bramki poznaniaków).

Po tej ostatniej sytuacji Lidera zaczął się festiwal strzelecki Kolejorza, kiedy po akcji lewą stroną zabrakło asekuracji obrońców i piłkę odbitą przez Oliego w pole bramkowe dobił do bramki napastnik rywali.

Chwilę później piękna akcja Lecha, tym razem z prawej strony boiska, zakończyła się dograniem w pole karne Lidera, gdzie napastnik poznaniaków dopełnił formalności.

W 12 i 14 minucie mieliśmy dwie dobre akcje Ptaszka, który najpierw uciekł lechitom, którzy ratowali się wybiciem piłki na róg, a potem, po dobrej indywidualnej akcji, został sfaulowany na linii pola karnego. Po rzucie wolnym, bitym przez Fornala, piłka poleciała ponad bramką…, za co za chwilę, po zabójczej kontrze Lecha, zostaliśmy „ukarani” utratą kolejnego gola.

W 16 minucie znowu prawą stroną boiska urwał się Ptaszek, podał na środek do Wieczora, a ten z kolei świetnie prostopadłym podaniem uruchomił Albiego, któremu obrońca w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg na róg. I znowu nasza niewykorzystana szansa, po kolejnej kontrze rywali, „zemściła się” bramką dla Lecha.

Dwudziesta minuta spotkania, po strzale z dystansu z prawej strony boiska, w długi róg, przyniosła Kolejorzowi prowadzenie 5:0.

Pierwsza połowa meczu mogła zakończyć się honorową bramką dla Lidera, jednak Albiemu zabrakło zimnej krwi i w samej końcówce nie wykorzystał „prezentu”, który otrzymał od obrońcy Lecha na linii pola bramkowego.

W pierwszej naszej akcji w drugiej części meczu Ptaszek idealnie obsłużył Rybę w polu karnym, jednak i tej sytuacji nie udało nam się wykorzystać…

Staraliśmy się coś zrobić na boisku, jednak bez większego przekonania i skutku, a Lech grał swoje i w 5, 6 oraz 15 minucie, po szybkiej kontrze, rzucie wolnym oraz strzale z dystansu „zaaplikował” nam kolejne gole.

W 16 minucie ponownie „błysnął” grający dobry mecz Ptaszek, wbiegając dynamicznie w środku pola na linię pola karnego i popisując się mocnym uderzeniem z półwoleja, niestety, tuż nad poprzeczką.

Trzy minuty później napastnik Lecha „osłabił” dryblingami w polu karnym aż trzech naszych zawodników, strzelając nam dziewiątą bramkę, a w 22 minucie, po kolejnym błędzie w obronie i w 24 minucie, po pięknej zespołowej akcji, zawodnicy Kolejorza dobili nas, ustalając wynik meczu na 11:0…

Gratulujemy naszym przeciwnikom pięknych akcji, ambitnej gry do końca, skuteczności i ładnego widowiska, jakie stworzyli w Swarzędzu.

Podsumowując – dostaliśmy od Lecha Poznań lekcję futbolu, na jakiej dawno nie byliśmy…

W tym meczu nasz zespół praktycznie nie istniał i przykro było oglądać tak bezbarwnego i bezradnego Lidera, jakiego od niepamiętnych czasów nie widzieliśmy… Zabrakło skutecznego krycia szybkich, grających dynamicznie i zdecydowanie poznaniaków, szwankowała komunikacja w obronie, większość naszych piłkarzy „nie miała dnia”, nic nam się „nie kleiło”, zagrożenie bramki rywali ze strony naszych napastników było praktycznie zerowe, nasza obrona przypominała „swarzędzki ser”, który tylko tym się różni od szwajcarskiego, że ma kilkakrotnie więcej dziur, a większość strzałów, które szły w światło naszej bramki wylądowała w siatce…

Piszący te słowa musiał długo wertować przepastne archiwa statystyków polskiego futbolu, poszukując informacji o meczach ligowych, które Lider Swarzędz 2003 przegrał dwucyfrowo i w dodatku do zera. Jak się okazuje, w czteroletniej historii występów naszego zespołu w Lidze WZPN, nigdy tak dotkliwie nie polegliśmy z Lechem, a zdarzyło nam się to wcześniej tylko trzykrotnie z Wartą Poznań: 25.09.2010 r. – 0:10 (Warta rocznik 2002), 29.10.2010 r. – 0:11 (Warta rocznik 2002) oraz 26.10.2012 r. – 0:10 (Warta rocznik 2003).

W tym meczu zdecydowanie zabrakło nam ambicji i woli walki oraz mobilizacji, zlepek indywidualności nie tworzył zespołu, zabrakło chęci zwycięstwa i przede wszystkim wiary, że z Lechem można powalczyć…, zabrakło przysłowiowego „gryzienia trawy”… Ale dlaczego zabrakło ? Przecież Lidera Swarzędz stać na to, aby skutecznie powalczyć z każdym polskim zespołem rocznika 2003…, dlaczego więc nie było w tym meczu wiary we własne siły ? Przecież jak wierzymy w sukces, to umiemy grać super piłkę i budzić podziw nie tylko naszych rodziców …

Kończąc historię tego meczu zaśpiewajmy: „Nic się nie stało, hej LIDER nic się nie stało, nic się nie stało…”, a więc głowy do góry, gramy i bawimy się piłką dalej…, pokażmy już w najbliższy weekend na turnieju w Śremie, że ten mecz, to był tylko „wypadek przy pracy”…

link do zdjęć:https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6017392584747802913?authkey=CPnXiKHYxYbOEg

Zalasewo, 17.05.2014, Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER II Swarzędz - Polonia Środa 1:5(0:1)

W sobotę 17 maja 2014 przyszło nam zmierzyć się z Polonią Środa Wlkp, podrażnioną środową porażką z bratnią drużyną Lidera. Na mecz stawili się dzielnie pomimo zapowiadanych niekorzystnych warunków atmosferycznych: Dawid Pankowski, Miłosz Gawecki, Gracjan Lewandowski, Jacek Przybylski, Jasiu Książkiewicz, Stasiu Żuk, Dawid Gulczyński, Marcin Górczewski, Ludwik Sobieszczański, Aleks Ławniczak, Wojtek Zwoliński.
Mecz rozpoczęli kibice dawno nie słyszaną PEŁNĄ WERSJĄ HYMNU!!! (oczywiście za sprawą Mieszka!).
Pierwsze minuty meczu to dużo walki w środku pola. Rywale przedostają się w pobliże naszego pola karnego, ale grający w defensywie Jasiu, Ebi i Gracjan skutecznie powstrzymują te ataki. Również Dawid pewnie interweniuje głośno „informując” wszystkich czyja jest piłka!
My również przedostajemy się w pobliże pola karnego rywali. Ebi po indywidualnej akcji mijając 4 rywali przedostaje się na w pobliże bramki Polonii, niestety w ostatniej chwili rywale wybijają mu piłkę spod nóg. Kolejna nasza akcja Jasia z Gulim, ale rywale przerywają wybijając na aut. Cofamy się z piłką na naszą połowę i tam rozgrywa piłkę Gracjan z Jasiem. Trzecia minuta i ładna akcja naszych zawodników. Wychodzimy piłką z własnej połowy Jasiu z autu do Ebiego, który podaje do Guliego. Ten z pierwszej piłki zagrywa do Stasia i próbuje uciec na skrzydle, ale rywale przerywają tą akcję. Rywale groźnie kontrują, jednak najpierw Gracjan udanym wślizgiem wybija rywala z rytmu, a później Dawid wychodząc z bramki udanie interweniuje nogami.
Po nieudanym aucie rywali, Jasiu wyrzuca z autu do Stasia, który przedłuża do Guliego i wychodzimy z atakiem pozycyjnym. Polonia jednak przejmuje piłkę. Konstruują akcję, ale spokojnie interweniuje Dawid, który daleko wyrzuca piłkę do Stasia. Zagranie do Ebiego, który zgrywa do Aleksa. Aleks strzela niestety obok bramki.
Polonia groźnie atakuje i oddaje strzał, ale dobrze broni Dawid. Przy próbie wyprowadzenia piłki rywale przejmują pikę, napastnik Polonii wchodzi w pole karne, ale wzięty w „kleszcze” przez naszych obrońców traci piłkę. Dawid ponownie uruchamia nasz atak, Aleks pędzi na bramkę Polonii, przeciwnicy wybijają jednak piłkę na aut. Gracjan wrzuca z prawej strony z autu na pole karne, Aleks strzela, niestety piłka trafia w poprzeczkę, dobija jeszcze Stasiu, ale obok bramki. W 8 minucie gra toczy się w środku pola, Polonia sporadycznie dochodzi do sytuacji strzeleckich, ale strzały te są słabe i Dawid nie ma większych kłopotów z interwencjami, za to pewnie uruchamia dalekimi wyrzutami oba skrzydła, na których grają Aleks i Wojtek. W tym fragmencie mocno naciskamy pressingiem na rywala. Przynosi to efekt w 9 minucie, kiedy to Aleks wyłuskał piłkę rywalowi podaje do Stasia. Kolejna nasza akcja to wyrzut Jasia z autu do Stasia, który zgrywa do Wojtka, który ze skrzydła wrzuca w pole karne do Aleksa, ale rywale wybijają piłkę. Naciskamy dalej co przynosi koleje przejęcie piłki tym razem przez Stasia, którego strzał bramkarz Polonii wybija na rzut rożny. Polonia gra wyraźnie z kontry. Po naszym rogu szybka kontra wyjaśniona przez Ebiego i Wojtka, którzy zdążyli wrócić za rywalami.
Jedenasta minuta meczu znów dużo walki w środku pola wypychamy rywali z naszej połowy. Po akcji rywali teraz to mu wychodzimy z kontrą. Miłosz po skrzydle wychodzi i podaje do Stasia, który strzela na bramkę, ale goalkiper rywali wybija po raz kolejny na róg.
W 12 minucie Miłosz wrzuca do Stasia, a ten groźnie strzela, niestety niecelnie. Ponownie Miłosz tym razem podaje do Wojtka, który próbuje wrzucić do środka pola karnego, niestety rywal blokuje podanie. Dalej gramy pressingiem, co zmusza Polonię do cofania piłki aż do bramkarza. Rywale podchodzą do naszego pola karnego. Mecz znów toczy się w środku boiska. W 13 minucie tracimy piłkę przy jej wyprowadzaniu. Rywale wrzucają piłkę na nasze pole karne, ale bardzo dobrze czujący grę Dawid skutecznie wychodzi i rywal strzela niecelnie. W 15 minucie rywale przejmują inicjatywę w meczu. Mocno naciskają wybijamy piłkę na róg. Poloniści wrzucają piłkę wysokim lobem pole karne i już się zawodnik Polonii składał do strzału, ale Dawid „zdjął” mu tą piłkę z głowy. W 17 minucie Polonia ma najlepsza sytuację na zdobycie gola, rywal mija naszych obrońców i strzela po długim rogu, ale piłka trafia w słupek, dobitkę broni Jasiu głową, wybijając na róg. Niestety w 18 minucie kolejna akcja Polonii i po dużym zamieszaniu rywal oddaje strzał z linii pola karnego i zasłonięty Dawid nie ma szans na skuteczną interwencję. UKS Lider II Swarzędz – Polonia Środa Wlkp. 0-1
Próbujemy zmienić wynik meczu. Akcja Lewego z Gulim i dobry strzał, ale bramkarz Polonii pewnie broni. Rozgrywamy atak pozycyjny, jednak rywale raz po raz wyprowadzają groźne kontry. Rozgrywamy piłkę na połowie Polonii, jednak bez większego zagrożenia dla bramki rywala. W 21 minucie Polonia wyprowadza zabójczą kontrę i napastnik przerzuca piłkę nad interweniującym Dawidem i strzela kolejnego gola. UKS Lider II Swarzędz – Polonia Środa Wlkp. 0-2
W dalszym ciągu gramy „swoje” naciskamy pressingiem, rywale cofają piłkę na swoją połowę i podają do bramkarza. Próbujemy konstruować akcje, ale dochodzimy na wysokość pola karnego Polonii, a tam rywale przejmują piłkę. Z naszej strony Jacek i Ludwik skutecznie odbierają piłkę i rozpoczynają nasze akcje. A z przodu Stasiu, Miłosz i Wojtek próbują coś rozegrać. W 24 minucie popełniamy jeden z nielicznych, ale brzemienny w skutki błąd w obronie i rywale nawet niegroźnym strzałem zdobywają 3 bramkę. UKS Lider II Swarzędz – Polonia Środa Wlkp. 0-3.
Tak kończy się I połowa, bardzo wyrównana, której wynik nie odzwierciedla tego co działo się na boisku.
Początek II połowy to lekka nasza przewaga. Już w 1 minucie zagrali na jeden „kontakt” Guli, Miłosz, Stasiu, Miłosz i ten ostatni strzela, ale niestety obok bramki. Mecz się wyrównuje. Rywale w 3 minucie wykonują rzut wolny, ale strzał wysoko nad bramką. Polonia konstruuje spokojnie swoje ataki, początkowo udaje się nam wypchnąć rywali na ich połowę, ale potem mocno naciskają i ledwo udaje się nam wybić piłkę sprzed własnej bramki. W 6 minucie po akcji Stasia i Miłosza wywalczyliśmy rzut rożny. I ponownie skupiamy się za bardzo na stałym fragmencie gry, niedokładna wrzutka i Polonia wychodzi z zabójczą kontrą i w sytuacji dwóch na Dawida, tracimy czwartą bramkę. UKS Lider II Swarzędz – Polonia Środa Wlkp. 0-4.
Nie poddajemy się i rozpoczynamy od środka nową akcję: Jasiu do Guliego, ten Stasia, który zgrywa ponownie do Guliego. Guli strzela, ale niestety obok bramki. Za chwilę kolejny strzał tym razem Miłosz, ale znów niecelnie. W tym momencie na boisku zaczęła dominować ulewa nasilająca się z minuty na minutę. Rywale wciąż nie mają dość. Wciąż napierają i niebezpiecznie kontrują. Polonia osiąga lekką przewagę, a my ratujemy się wybijaniem piłki na aut. Wychodzimy z akcjami tylko do połowy, a tylko sporadycznie jak w akcji Ebiego, który podaje do Stasia, ten do Miłosza, który zgrywa przed bramkę, gdzie Guli niestety główkuje niecelnie. Cały czas próbujemy przeprowadzić bramkową akcję, ale albo strzelamy niecelnie, albo bramkarz wyłapuje piłkę. Gramy na środku boiska, naciskamy rywala, który jak tylko przejmuje piłkę błyskawicznie kontruje. Rywale przejmują inicjatywę w meczu. W 15 minucie wychodzimy szybką kontrą i Stasiu w sytuacji sam na sam z bramkarzem z zimną krwią zdobywa gola. UKS Lider II Swarzędz – Polonia Środa Wlkp. 1-4.
Zdobywamy przewagę w meczu. Chłopcy uwierzyli, że jeszcze można coś w tym meczu osiągnąć. Po kilku udanych akcjach, rywale jednak mocniej nacisnęli. W 19 minucie rywale mocno wrzucają piłkę w pole karne gdzie jeden z Polonistów mocnym strzałem z woleja pokonuje Dawida. UKS Lider II Swarzędz – Polonia Środa Wlkp. 1-5.
Mecz jest dalej wyrównany, lecz bramki zdobywa głównie Polonia.. Przeprowadzamy więcej akcji niż Polonia, która skupiła się na obronie i dalekich wykopach bramkarza na naszą połowę. Większość tych piłek przejmujemy, bo pewnie w defensywie grają Ludwik, Jacek, Jasiu, Ebi i Gracjan. Wychodzimy skrzydłami z jednej strony Miłosz, z drugiej Wojtek, a w środku na zmianę Aleks ze Stasiem, niestety nasze ataki zatrzymywane są na wysokości pola karnego.
Z informacji około boiskowych to warto zaznaczyć, że z nieba leciały potoki deszczu!
Mecz w ostatnich minutach się wyrównuje, toczy się na środku boiska. Próbujemy jeszcze poprawić wynik. W ostatnich minutach bramkarze zaczęli grać ze sobą dalekimi wyrzutami. Jeszcze dwie groźne akcje Polonii w samej końcówce, ale Ludwik i Jacek udanie powstrzymują rywali. Sędzia kończy mecz.
Niestety mecz jeden z najlepszych w naszym wykonaniu kończy się wynikiem 1-5, który absolutnie nie odzwierciedla tego co działo się na boisku. Mecz bardzo wyrównany i gdybyśmy po strzale Aleksa w I połowie objęli prowadzenie to kto wie jak by się ten mecz potoczył...

Śrem, 16.05.2014, Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): SZÓSTKA Śrem - LIDER Swarzędz 4:2 (1:1)

Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz, po pierwsze dlatego, że z aktualnym liderem Grupy Mistrzowskiej Ligi Orlików Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, a po drugie dlatego, że w ciągu zaledwie 7 dni zagraliśmy najpierw męczący turniej w Berlinie, potem ważny i trudny mecz ligowy z Polonią Środa, aż w końcu, na zakończenie tego „maratonu”, wylądowaliśmy w Śremie …

Na duże (60 metrów długości) trawiaste boisko głównej płyty Stadionu Miejskiego w piątkowe późne popołudnie w barwach Lidera wybiegli: Kacper Fornalkiewicz, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Olek Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek, Dominik Zaborniak i Albert Żerkowski.

Początkowy fragment spotkania upłynął pod znakiem „macania się” obu drużyn, a gra toczyła się głównie w środku pola, aż przyszła 6 minuta, w której Albi potężnie kropnął z ponad 20 metrów i, ku zaskoczeniu bramkarza Szóstki, piłka wpadła mu „za kołnierz”, dokładnie pod „ladę” bramki gospodarzy.

Minutę później groźnie było pod naszą bramką, ale Oli odważnym rzutem pod nogi napastnika rywali zażegnał niebezpieczeństwo.

W 10 i 14 minucie szczęścia uderzeniami z rzutów wolnych próbowali Przebier i Bartek, ale w pierwszym przypadku dośrodkowanie nie dotarło do Ryby, a w drugim piłka poszybowała wysoko ponad bramką.

W 15 minucie zmarnowaliśmy kapitalną okazję na podwyższenie prowadzenia… Ptaszek dosłownie pofrunął prawą stroną boiska, uciekając zawodnikom Szóstki i idealnie wyłożył piłkę Albiemu na piąty metr przed bramką rywali, niestety, z pojedynku sam na sam zwycięsko wyszedł śremski bramkarz.

Kolejne niezłe okazje mieliśmy jeszcze w 18 minucie, kiedy Ptaszek przestrzelił z lewej nogi w dość dobrej sytuacji oraz minutę później, kiedy, po podaniu Ryby „w uliczkę”, Ptaszka ubiegł golkiper gospodarzy.

I jak to przeważnie w piłce bywa niewykorzystane okazje zemściły się na Liderze, bo w 20 minucie, po „rozklepaniu” naszej obrony, śremianie wyrównali. Po tym golu gorąco zrobiło się pod naszą bramką, ale w 23 minucie wyszliśmy z zabójczą kontrą, która, niestety, nie przyniosła efektu w postaci gola, bo bramkarz Szóstki ponownie pokazał swą klasę, nie dając się pokonać w sytuacji sam na sam z 4 metrów Wieczorowi, którego idealnie „obsłużył” Ryba. W końcówce pierwszej połowy przydusiliśmy jeszcze mocniej i mieliśmy kolejne dwie dobre okazje bramkowe Wieczora, z których pierwsza zakończyła się stratą piłki, a druga niezbyt czystym uderzeniem, z którego wyłapaniem golkiper gospodarzy nie miał najmniejszych problemów.

I w ten sposób, w wyniku naszego największego „grzechu”, czyli dramatycznej nieskuteczności w 100-procentowych sytuacjach bramkowych, zamiast zejść na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem, musieliśmy zadowolić się remisem.

Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia Szóstki…, już w 1 minucie Oli świetnie obronił w sytuacji sam na sam, a dobitkę odważnie wziął na ciało Przebier, ratując nas od utraty bramki. W tym meczu Wiktor ponownie był wyróżniającą się postacią na boisku i zasłużył bez wątpienia na nadanie mu przydomku Wielkiego Czyściciela.

Odpowiedzieliśmy kontrą, w której, w dobrej sytuacji, trochę „pogubił się” Albi, a odbitą od obrońcy sytuacyjną piłkę, będący w niezłej pozycji Ryba, uderzył ponad pustą w tym momencie bramką rywali.

W 4 minucie mieliśmy następną okazję na poprawę wyniku, jednak tym razem przestrzelił Bartek…

Kolejny okres, to przewaga gospodarzy, jednak to my w 12 minucie ponownie cieszyliśmy się z objęcia prowadzenia w tym meczu. Prawym skrzydłem, jak torpeda, pomknął Albi, mijając po drodze trzech zawodników śremskiej drużyny, podał do Fornala, który uderzył w słupek, a wychodzącą w pole piłkę bardzo przytomnie do bramki gospodarzy skierował Wieczór.

Niestety nie cieszyliśmy się dobrym wynikiem zbyt długo, bo już trzy minuty później Szóstka wyrównała, a jej napastnik popisał się uderzeniem z najwyższej półki, technicznie podbijając piłkę nad wychodzącym z bramki Olim.

Po rozpoczęciu gry od środka boiska odważnie do przodu poszedł Bartek i z 20 metrów posłał „soczystą bombę” na bramkę śremian, jednak ich golkiper znowu był tam, gdzie powinien być i kapitalną robinsonadą wyłapał to uderzenie. W tym okresie meczu akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie, a piłka szybko wędrowała spod jednej bramki pod drugą…

W 17 minucie świetnie sam na sam obronił Oli, a dobitkę nieuchronnie zmierzającą do siatki z linii bramkowej wybił Ryba, przypominając nam identyczną i równie skuteczną interwencję Sławka Peszko z niedawnego meczu towarzyskiego Polska – Niemcy.

Jednak co się odwlecze, to nie uciecze…, bo już minutę później Koral zaliczył asystę, idealnie wykładając piłkę napastnikowi rywali na linii pola karnego, a temu nie pozostało nic innego, jak wykorzystać ten nieoczekiwany prezent i strzelić trzecią bramkę dla gospodarzy spotkania.

Chwilę później daliśmy sobie strzelić kolejnego gola, tym razem z dystansu, z rzutu wolnego z lewej strony boiska. Trzeba przyznać, że ten strzał zawodnika Szóstki był wyjątkowej urody, bo technicznie uderzona piłka „wkręciła się” idealnie w lewe okienko naszej bramki. To był okres naprawdę fatalnej gry Lidera w obronie, bo w przeciągu 4 minut straciliśmy aż 3 bramki, marnując praktycznie okazję na osiągnięcie w tym meczu korzystnego rezultatu.

W końcówce meczu mieliśmy jeszcze niezły strzał głową Ryby obok słupka oraz świetną okazję Albiego, któremu jednak bramkarz gospodarzy nie dał się pokonać.

Podsumowując – to był emocjonujący mecz walki, który bardzo dobrze oglądało się z trybun, a my zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie z bardzo dobrym zespołem lidera tabeli, którego prowadzenie w Grupie Mistrzowskiej jest jak najbardziej zasłużone

link do zdjęć:https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6015739017049881281?authkey=CPC07Pu6__-rggE

Środa Wlkp., 14.05.2014, Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): POLONIA Środa Wlkp. - LIDER Swarzędz 1:6 (1:1)

14 maja, w środę, na boisko w Środzie, przeciwko zespołowi Poloniii Środa, na zaległy mecz ligowy, przeniesiony z kolejki rozgrywanej w dłuuuuugi weekend majowy, wybiegli: Kacper Fornalkiewicz, Denis Jeske, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Olek Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek, Dominik Zaborniak i Albert Żerkowski.

Ach, co to był za mecz…, niech żałują ci kibice, którzy nie mogli dojechać, bo to było dotychczas najlepsze spotkanie ligowe Lidera w tej rundzie, mecz, w którym często ręce same składały się do oklasków, by bić BRAWO po akcjach Lidera… Warto było tam być i widzieć jak rozpędzony po dobrym występie na turnieju w Berlinie i będący aktualnie bez wątpienia w świetnej dyspozycji psychofizycznej Lider, niczym wytrawny bokser, wypunktował mocny zespół gospodarzy spotkania, wyprzedzający nas dotychczas w ligowej tabeli…

Pierwsza akcja należała do Lidera i zakończył ją Denio mocnym strzałem w środek bramki. Staliśmy trochę zdziwieni, że z tej akcji nie było gola, a w tym czasie Polonia, charakterystyczną dla tego zespołu „dzidą do przodu”, wyprowadziła zabójczą kontrę, zdobywając prowadzenie. Taki zimny prysznic na początku meczu zrobił nam zdecydowanie dobrze, bo już do jego końca nie daliśmy się ponownie nabrać na ten „prosty numer”.

Kolejne minuty należały bez wątpienia do Lidera, spokojnie grającego „swoje” i dokładnie rozgrywającego piłkę, ale, mimo naprawdę dobrej gry naszego zespołu i bardzo składnych akcji, brakowało trochę szczęścia przy strzałach Przebiera w 2 minucie (obok bramki), Alberta w 3 minucie (w środek bramki), Denisa w 9 minucie (poprzeczka !), Bartka z dystansu w 10 minucie (bramkarz broni), Denisa w 13 minucie (tuż obok bramki) i Domina, którego w pozycji sam na sam zatrzymał w 14 minucie bramkarz Polonii.

Aż wreszcie przyszła 15 minuta i bardzo zasłużonego, wyrównującego gola dla Swarzędza zdobył Ryba, dobrze znajdując się w zamieszaniu pod bramką, po mocnym strzale Fornala z wolnego i obronie golkipera gospodarzy.

Poszliśmy za ciosem, ale kolejne okazje – w 17 minucie Domina (mocno, ale ponad bramką), w 18 minucie Wieczora (mocno, ale bramkarz broni) i w 21 minucie Fornala (piękna „uliczka” Bartka, ale bramkarz szybszy) nie przyniosły zmiany wyniku.

W międzyczasie rywale groźnie kontrowali i w 20 minucie mieliśmy sporo szczęścia, kiedy nasz bramkarz Oli odważnym wyjściem w sytuacji sam na sam skrócił kąt i zmusił napastnika Środy do błędu i strzału tuż obok słupka w stuprocentowej sytuacji.

Pod koniec pierwszej części spotkania Kibic Lidera - Ptaszor, mimo protestów Kibica Lidera - Przebiera Starszego, który bał się „zapeszyć”, przyznał jego synowi, grającemu naprawdę doskonały mecz w obronie, tytuł „Professore Przebiero”, a jego Partnerowi w defensywie, Koralkowi tytuł „Catedrático Coralinho" (przyp.red. – „catedrático” to też profesor, tyle, że po hiszpańsku). Obaj chłopcy zagrali super mecz, a perfekcyjna gra wślizgami i wyjścia do przodu Przebiera oraz bardzo spokojne interwencje, grającego jako „ostatniego”, Korala umożliwiły nam osiągnięcie sukcesu na trudnym terenie w Środzie. Tradycyjnie defensywę Lidera mocno wspomagał nasz kapitan, Bartek, którego walka do końca i wkład w grę Zespołu w każdym spotkaniu są bezcenne…

W drugiej połowie na boisku istniał już tylko jeden zespół, czyli LIDER SWARZĘDZ, który zdominował grę, stwarzając sobie cyklicznie dobre sytuacje bramkowe. Tuż po gwizdku sędziego podziwialiśmy soczyste uderzenie Alberta, które bramkarz Polonii wybił na róg, a po wznowieniu gry z kornera i dośrodkowaniu Domina świetną główkę Przebiera, którą golkiper gospodarzy w niesamowity sposób podbił nad poprzeczkę…

W 5 minucie Denio mocnym, mierzonym uderzeniem z rzutu wolnego, z linii pola karnego, w górny narożnik bramki rywali, dał nam zasłużone prowadzenie i uspokoił trochę zarówno drużynę, jak i kibiców. Minutę później Denio, a 3 minuty później Albi próbowali szczęścia z dystansu, ale mimo iż strzały były mocne i piękne, to klasę przy ich obronie ponownie pokazał bramkarz rywali.

W 10 minucie grający naprawdę świetny mecz Denio został sfaulowany w polu karnym i sędzia bez zastanowienia pokazał na „wapno”. Do piłki podszedł sam poszkodowany i pozwolił golkiperowi Polonii pokazać klasę, nie wykorzystując karnego…, na szczęście spokojna dobitka Denisa była już skuteczna i dzięki temu golowi „na raty” objęliśmy prowadzenie 3:1.

Cztery minuty później, cytując po raz już nie wiadomo który bardzo trafne określenie Przebiera Starszego, dotyczące nogi Fornala, ta „niesamowicie ułożona noga” (made in Sarbinowo) wykonała firmowe uderzenie z rzutu wolnego, pakując piłkę „pod ladę” bramki Środy i dając nam już dość komfortowe w tym momencie meczu prowadzenie 4:1.

Kolejne minuty przyniosły wyrównaną walkę, bo Polonia nie zamierzała się poddać i ambitnie walczyła do końca, a to, że w 15 i 19 minucie nie zdobyła bramki zawdzięczamy tylko poprzeczce oraz Oliemu, bo to ona i on uchronili nas od utraty gola.

W 20 minucie kapitalnym uderzeniem popisał się Wieczór, ale po raz kolejny golkiper Polonii pokazał, że jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Jednak „co się odwlecze, to nie uciecze”, bo dwie minuty później Ryba objechał cała obronę gospodarzy i wyłożył piłkę „na tacy”, na metr przed bramką, Deniowi, który podwyższył rezultat spotkania na 5:1, kompletując tym samym hatttrick’a. Jednak w tym dniu Denisowi mało było trzech goli, więc w ostatnich sekundach spotkania, wyprowadzając piłkę z własnej części boiska, przebiegł z nią ponad 20 metrów i dokładnym uderzeniem w prawy róg bramki Polonii nie dał szans jej golkiperowi, ustalając końcowy wynik meczu na 6:1 dla Lidera.

Radość po wygranym spotkaniu na niełatwym terenie, z dobrym przeciwnikiem, była ogromna, tym bardziej, ze ten sukces dał nam awans na 3 miejsce w tabeli Grupy Mistrzowskiej Ligi Orlików E1 WZPN, więc po końcowym gwizdku sędziego mieliśmy tak lubiane przez kibiców-rodziców, szalone liderowe „kółeczko” i odśpiewane przez chłopaków: „Tak się bawi, tak się bawi UKS !”, było także skierowane do rodziców „Dziękujemy ! Dziękujemy ! Dziękujemy !”, była oczywiście dla każdego bardzo zasłużona „piątka” od Trenera Łukasza z gratulacjami za dobrą grę i na sam koniec było jeszcze zainicjowane przez Ptaszora bardzo radosne: „Kto wygrał mecz ? - LIDER !, Kto ? – LIDER ?, Kto ? - LIDER, LIDER, LIDER !!!”

Podsumowując – FORZA LIDER ! Wielkie brawa dla całego Zespołu, który zagrał dziś naprawdę super mecz, prezentując spokojny i dojrzały futbol, przeciwstawiając „dzidzie do przodu” i strzałom gospodarzy prawie z każdej pozycji, technikę, zespołową grę szybkimi i dokładnymi podaniami, dłuższe utrzymywanie się przy piłce oraz wielką waleczność.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6013369378717089057?authkey=CKSlk9ur04776wE

Zalasewo, 10.05.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): UKS Lider II Swarzędz - Akademia Reissa 1:5

W sobotnie popołudnie spotkaliśmy się na naszym rezerwowym (rezerwowym nr 2, ale w tej rundzie podstawowym) boisku w Zalasewie z Akademią Reissa. Zagraliśmy w następującym składzie: Bruno Norkiewicz, Miłosz Gawecki, Gracjan Lewandowski, Jacek Przybylski, Jasiu Książkiewicz, Stasiu Żuk, Marcin Górczewski, Ludwik Sobieszczański, Aleks Ławniczak, Wojtek Zwoliński, Kacper Matusiak.
Chcieliśmy zatrzeć złe wrażanie z pierwszego meczu w grupie mistrzowskiej. Jednak początek meczu należał do Akademii. Już w 2 i 4 minucie rywale oddali groźne strzały, ale dobrze broni Bruno. Nie możemy wyjść z piłką dalej niż kawałek na połowę rywala. Rywale niestety dominują. Gra na szczęcie przenosi się do środka pola. Mecz się wyrównuje. Uzyskujemy nawet lekką przewagę. Rozgrywanie piłki w pobliżu pola karnego rywali, nie przynosi większych korzyści. W 9 minucie rywale przeprowadzają kontrę i wrzutka z lewego skrzydła kończy się celnym strzałem i golem dla Akademii. Lider – Akademia 0-1.
Mecz nadal toczy się w środku pola, żadna z drużyn nie osiąga przewagi. W 14 minucie po aucie na wysokości naszego pola karnego niecelny strzał Akademii. W 15 minucie stanęliśmy przed olbrzymia szansą na wyrównanie – mierzony strzał Ebiego trafia niestety w nogi obrońcy i wpada wprost w ręce bramkarza. Mecz jest w tym fragmencie wyrównany akcja przenosi się z jednej strony boiska na drugą. 19 minucie doszło do kuriozalnej sytuacji nasi chłopcy próbowali wybić piłkę 6 razy z pola bramkowego – za każdym razem piłka odbita od innych zawodników i wracała w okolicę linii bramkowej i za 7 razem linię niestety przekroczyła. Lider – Akademia 0-2.
W 21 i 24 minucie rywale przeprowadzają szybkie ataki, ale najpierw Bruno pewnie interweniuje, a później Ebi wybija piłkę na aut. Pierwsza połowa kończy się rezultatem 0-2.
Początek drugiej połowy to odważna gra naszych chłopców, niestety zakończona już w 1 minucie groźną kontrą rywali. Kolejna dobra akcja Miłosza i niecelny strzał Stasia. I znów akcja w trójkącie Ebi, Stasiu i Miłosz, która jednak nie przynosi zmiany rezultatu. Akademia nastawiła się na grę z kontry. Jedną z takich akcji zatrzymuje Jacek. W 4 minucie II połowy rywale jednak wyprowadzają skuteczną kontrę i Bruno jest bezradny wobec strzału „po długim rogu”. Niestety, zamiast zaliczyć honorowe trafienie, tracimy bramkę. Lider – Akademia 0-3.
Od tego momentu Akademia uzyskuje coraz większa przewagę, dokumentując to kolejnym golem. Lider – Akademia 0-4.
Mecz się nieco wyrównuje, ale to Akademia przeważa. W 9 minucie tracimy po zamieszaniu pod bramką kolejnego gola. Lider – Akademia 0-5.
Mamy spory problem z wyjściem z piłką z własnej połowy, przewaga Akademia znów jest spora. W 15 minucie Stasiu wykonując rzut wolny trafia w poprzeczkę, rywale od razu wyprowadzają kontrę, na szczęście zostają powstrzymani przez Ludwika.
Zyskujemy lekką przewagę w środku pola, ale nasze akcje skrzydłami – z lewej (Jasiu i Miłosz) bądź z prawej (Gracjan i Wojtek) strony kończą się na wysokości pola karnego rywali bez strzału. Z przodu próbują coś działać Miłosz i Aleks.
Aż przychodzi 20 minuta meczu i z rzutu rożnego Kacper „Banan” wrzuca piłkę wprost na głowę Jasia i bramkarzowi Akademii pozostało tylko wyjąc piłkę z „sieci”. Lider – Akademia 1-5.
W ostatnich minutach gra toczyła się w środku pola i wynik już nie uległ zmianie.
Pomimo porażki chłopcy pokazali, że z każdym meczem grają lepiej. Zgodnie zgromadzona widownia głośno cmokała nad wykonaniem stałego fragmentu gry i gdyby w tej grze liczyła się ocena artystyczna to za sprawą bramki Jasia wygralibyśmy ten mecz 10 do 2,5!!!

Gniezno,08.05.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska):Gniewko Gniezno- UKS Lider Swarzędz 12:1

W czwartkowe popołudnie, wkrótce po szkole, do pierwszej stolicy Polski na kolejny mecz ligowy pojechali: Kacper Fornalkiewicz, Denis Jeske, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Olek Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek, Dominik Zaborniak i Albert Żerkowski.

Lider zaczął ostro…, w 1 minucie minimalnie przestrzelił Bartek, chwilę później, po mocnym dośrodkowaniu Przebiera, głową nieznacznie spudłował Denio, a w 4 minucie, po pięknym uderzeniu Denia z rzutu wolnego, piłka obiła słupek bramki gospodarzy.

W 5 minucie, po kapitalnym strzale Fornala z dystansu, bramkarz Gniewka odbił piłkę przed siebie, w pole karne, gdzie odważnym wejściem zagarnął ją Domin i mocnym, soczystym uderzeniem dał nam prowadzenie.

Dwie minuty później gospodarze doprowadzili do remisu, ponieważ w obronie zabrakło komunikacji między Wiktorem, który „przebierał” nogami, a Ptaszkiem, który, zamiast po prostu wybić piłkę, „zaćwierkał” do Przebiera: „Twoja !”…

Był to pierwszy, ale, niestety, nie ostatni w tym meczu przypadek niedostatecznej komunikacji między zawodnikami Lidera i to bez wątpienia obszar w naszej grze, nad którym trzeba nadal pracować.

Kolejne minuty przyniosły napór Lidera i w tym okresie mieliśmy dobre uderzenie Bartka w 8 minucie po długim rogu, tuż obok słupka, niezłe, ale trochę zbyt lekkie strzały Fornala w 8 i Albiego w 11 minucie, aż w końcu, w 13 minucie, Bartek huknął jak z armaty z 20 metrów „pod ladę”, dając nam zasłużone prowadzenie.

Trzy minuty później Wieczór perfekcyjnie zagrał w pole karne do Albiego, który w pełnym biegu załadował pod poprzeczkę i zrobiło się 3:1 dla nas. Chwilę później golkiper Gnieźnian zatrzymał na linii bramkowej techniczny strzał Alberta, a w 20 minucie Oli popisał się fantastyczną robinsonadą po kontrze naszych rywali.

W 22 minucie Albi pięknie puścił w uliczkę Rybę, który podwyższył na 4:1, a 2 minuty później, po dokładnym dograniu Domina, Albi strzelił piątego gola dla Lidera.

W ostatnich sekundach pierwszej połowy zobaczyliśmy jeszcze piękne uderzenie Denia, który z dystansu sprawdził (po raz drugi w tym meczu) wytrzymałość słupka gnieźnieńskiej bramki.

W drugiej połowie spotkania rozwiązał się worek z bramkami... Najpierw pomogli nam gospodarze, którzy w pierwszych minutach tej części meczu pechowo strzelili sobie dwie bramki samobójcze, ale potem strzelał już tylko Lider.

W 7 minucie na 8:1 i w 9 minucie na 9:1 podwyższył nasz kapitan, Bartek, który najpierw w pełnym biegu wjechał z piłką w pole karne gospodarzy i nie dał szans bramkarzowi, a później, po przebiegnięciu z piłką wzdłuż linii pola karnego od prawej do lewej strony, mocno pociągnął w długi róg, kompletując tym samym hattrick’a.

10 minuta przyniosła świetną akcję Domina i Fornala, po której ten ostatni zapewnił nam „dwucyfrówkę”, strzelając dziesiątą bramkę dla Swarzędza.

Lider przeważał także w kolejnych minutach, jednak piłka do bramki Gniewka nie wpadła ani w 11 i 12 minucie po strzałach Denisa, ani po rogu Fornala i uderzeniu Przebiera głową w 13 minucie, ani po przyłożeniu Bartka „w samo okno” w 14 minucie, bo we wszystkich tych sytuacjach górą był naprawdę świetnie broniący bramkarz gospodarzy.

Kolejną, jedenastą naszą bramkę w tym meczu, kompletując drugiego już dzisiaj (po „bartkowym”) liderowego hattrick’a zdobył Albi w 15 minucie, pięknym, technicznym uderzeniem z połowy boiska, które idealnie wpadło „za kołnierz” zbyt wysoko stojącego golkipera gnieźnian.

Wynik spotkania zamknął Przebier, spokojnie i technicznie uderzając przy samym słupku, po idealnej wrzutce Denisa z autu.

W ostatnich sekundach meczu, po rzucie wolnym Gniewka, przed utratą gola uratował nas słupek, pozwalając zachować prawie czyste (bo tylko jednobramkowe) konto naszemu bramkarzowi, Oliemu, grającemu dziś bardzo dobry mecz, szczególnie na przedpolu, gdzie dalekimi wyjściami i spokojnymi interwencjami kilkakrotnie zażegnywał niebezpieczeństwo pod naszą bramką.

Podsumowując – w piękne, ciepłe, wiosenne popołudnie LIDER „rozstrzelał” na wyjeździe zespól „Gniewnych”, ale mógł to zrobić w znacznie lepszym stylu, bardziej zespołowo, bez indywidualnych popisów i prób walki o tytuł „króla strzelców”… Wynik meczu jest naprawdę SUPER i wszyscy się z niego, jak i ze zdobytych na wyjeździe punktów ligowych, bardzo cieszymy, ale wierni kibice Lidera są, niestety, wymagający i chcą podczas meczów swoich synów jak najczęściej klaskać bardzo spontanicznie, po zagraniach i akcjach, po których ręce same składają się do braw, a takich okazji do spontanicznego bicia BRAWO dziś aż tak wiele nie było…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6011673284328845745?authkey=CLve0NSl4d-ngwE

Poznań,05.05.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska):Warta Poznań - UKS Lider II Swarzędz 6:1 (3:0)

UKS Lider II: Kacper Dorna, Marcin Górczewski, Łukasz Grodzki, Jasiu Książkiewicz, Gracjan Lewandowski, Aleks Ławniczak, Kacper Matusiak, Dawid Pankowski (b), Wojtek Zwoliński, Stasiu Żuk.

Kolejny mecz w Grupiej Mistrzowskiej zespół Lidera II Swarzędz rozegrał z Wartą Poznań. Początek spotkania był pokazem siły drużyny gospodarzy, która praktycznie przez pierwsze dziesięć minut spotkania nie pozwalała na rozwinięcie akcji z naszej strony. Agresywna gra piłkarzy Warty przyniosła im dwie bramki (4. i 10. minuta), które praktycznie "ustawiły" cały mecz.

Ale po drugiej bramce nasi chłopcy zaczęli wreszcie konstruować akcje, które spowodowały, że mecz stał się bardziej wyrównany. Po kilku groźnych akcjach Lidera, piłkarze Warty wykorzystali jednak kolejny błąd przy wyprowadzaniu piłki z obrony i strzelili nam trzecią bramkę. To naprawdę podrażniło naszych piłkarzy.

Okres gry między 15. a 25. minutą należał zdecydowanie do naszych zawodników. Szybkie podania, zmienność pozycji i stwarzanie sytuacji bramkowych cieszyły kibiców, którzy wraz ze swoimi pociechami

przybyli na ten mecz. Świetny rajd Kacpra Matusiaka, dwa strzały Kacpra Dorny, słupek po rzucie rożnym Łukasza Grodzkiego napawały optymizmem i wlały wiarę w serca piłkarzy Lidera, że z Wartą także można powalczyć.

Szkoda, że nie udało się skutecznie wykończyć żadnej z przytoczonych sytuacji, wtedy mecz mógł się potoczyć zdecydowanie inaczej.
Druga połowa zaczęła się od naszych akcji, ale cóż z tego, skoro kolejny raz niefrasobliwość w obronie stworzyła sytuację bramkową, którą Warta wykorzystała bezlitośnie. I zamiast gola kontaktowego dla Lidera, zrobiło się 0:4.

Nasi zawodnicy nie załamali się jednak i nadal dążyli do odrobienia strat. Kolejny raz Kacper Dorna miał szansę na bramkę, ale i tym razem strzał nie dał nam gola. Rzuty wolne wykonywane przez Stasia Żuka i Łukasza także nie przyniosły nam bramki, ale po strzale tego ostatniego bramkarz odbił piłkę przed siebie, Łukasz nieskutecznie dobijał piłkę, ta trafiła w końcu do Gracjana, który efektownym strzałem w 12. minucie drugiej połowy dał wreszcie upragnioną bramkę.

Strzelony gol ponownie przywrócił nam nadzieję na korzystniejszy rezultat. Mieliśmy jeszcze okazje, choć już nie tak suprocentowe. Niestety nie udało się ich zakończyć golem. Tymczasem Warta spokojnie kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku, a nadarzające się okazje do zdobycia bramki wykorzystywała ze stuprocentową skutecznością. Kolejne dwie bramki dla Warty padły w ostatnich pięciu minutach meczu. Wynik 1:6 nie

oddaje przebiegu meczu, ale wskazuje na drużynę, która wypracowane sytuacje oraz prezenty od drużyny przeciwnej potrafiła wykorzystać.

Dzisiaj nasza gra wyglądała momentami bardzo dobrze, zabrakło na pewno skuteczności. Z kolei błędy w grze obronnej dawały szansę piłkarzom Warty na ich zamianę na bramki. Warto też wspomnieć o kilku udanych interwencjach Dawida, które uchroniły nasz zespół od utraty kolejnych bramek.
Pierwszą rundę zakończyliśmy więc porażką, ale z trudnym i wymagającym rywalem. Patrząc jednak na postępy w grze zawodników UKS Lider II można mieć nadzieję na lepsze wyniki, bo gra jest już zdecydowanie lepsza niż na początku rundy. Jeżeli chłopcy staną się bardziej pewni swoich umiejętności i okrzepną w starciach z wyżej notowanymi rywalami, nie tylko gra, ale także i wyniki będą dawały satysfakcję.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6010387834046043377?authkey=CNierrWFzKHmqAE

Zalasewo,26.04.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER II Swarzędz – Szóstaka Śrem 1:4

Drugi świetny mecz z rzędu zagrali nasi piłkarze. Jeśli grać tak będą nie tylko przeciw dwóm najlepszym obecnie drużynom w tabeli, ale także z innymi rywalami to… drżyj Warto! Na grząskie boisko w Zalasewie pełni wiary we własne umiejętności wyszli bramkarz Dawid Pankowski oraz ustawieni przed nim w różnych miejscach Kacper Dorna, Marcin Górczewski, Łukasz Grodzki, Stasiu Grupiński, Dawid Gulczyński, Jasiu Książkiewicz, Gracjan Lewandowski, Aleks Ławniczak, Wojtek Zwoliński i Stasiu Żuk.

Stan murawy nieco się różnił od tej z Anfield Road czy Camp Nou. Było nieco wypukłości, a między nimi błotne pułapki. Ale nie było ich aż tak wiele by wpłynęło to zdecydowanie na poziom gry piłkarzy. Bo on, ten poziom, okazał się wysoki. Śremianie przyjechali po wysokie zwycięstwo i trudno było się dziwić ich planom patrząc na tabelę. UKS Śrem jako wicelider pojawił się na terenie ostatniej drużyny… i bardzo się zdziwił. Pierwsze akcje zapowiadały co prawda, że dominować może tylko jeden zespół – już w pierwszej minucie goście z rzutu wolnego przenieśli piłkę nad poprzeczką (sami domagali się gry na niższe bramki, a nie na wyższe, gdzie boisko było w lepszym stanie), ale już drugie natarcie w kierunku naszej bramki skutecznie zablokował Gracjan.

Za to Gulczas atakował tak groźnie, że został sfaulowany i sam wykonał rzut wolny, jednak obok słupka. Lider pressingiem zaskoczył rywali, a przeciwników planujących kontry powstrzymywał Jasiu. A jak już Śrem zapuścił się pod nasze pole karne, to emocji było najwięcej, gdy… nasz bramkarz spróbował sił w ekwilibrystyce. W piątej minucie Dawid podbił lekki strzał tak, że futbolówka przeleciała mu nad głową i spadła na linię bramkową, ale tam już czyhał nasz golkiper, który w czasie lotu piłki zdążył się odwrócić i rzucić na ziemię. Żuk z rzutu wolnego trafia w poprzeczkę, eh szkoda. Z drugiej strony ze stałego fragmentu uderza Gulczyński, ale bramkarz gości broni. W odpowiedzi rywale najpierw nad poprzeczką, a potem Panki świetnie broni, by chwilę potem znów dostarczyć emocji kibicom – Dawid odbił piłkę, ta trafiła w poprzeczkę i wróciła do jego rąk. Tym razem to my cieszyliśmy się, że jednak na niższe bramki gramy… A w kolejnych minutach znów nasz bramkarz w roli głównej – świetna obrona po strzale z boku, potem najwyżej wyskoczył do piłki zagranej z rzutu rożnego i jeszcze wyłapuje strzał z daleka. Chwilę potem to Lewy najpierw skutecznie przerywa akcję śremian, a następnie zatrudnia golkipera gości. Ten paruje jednak do boku. Za to Grodzki świetnie poradził sobie w środku pola i wypuścił Grupińskiego w uliczkę… prawie, bo obrońca znalazł się nie tam, gdzie powinien z naszego punktu widzenia i przerwał akcję Lidera. Dbający tego dnia o poziom adrenaliny u widzów Dawid P. w kolejnej obronie zatrzymuje piłkę pośladkami! W odpowiedzi Grupi znów aktywnie pod bramką rywali.UKS Śrem zaczyna się niepokoić.

Kolejne akcje nie przynoszą skutku i chyba wtedy Lider zaczął myśleć już o przerwie. Za wcześnie. W 23ej minucie pada przepiękna bramka dla rywali – po rzucie rożnym piłka trafia w ustawioną do woleja śremską nogę i nikt nie może nic zrobić. Lider próbuje odpowiedzieć. Górczewski głową chce zaliczyć asystę, ale Grupiński z dwóch metrów trafia w bramkarza.Za to rywale robią jeszcze jedną akcję i zawodnik zamykający akcję z boku pola karnego znów nie daje szans Dawidowi. 2:0 dla Śremu i przerwa

A w przerwie zamiast reklam ukłony dla sędziego. Po krytyce zebranej po meczu Lider – Akademia Reissa w starciu Lider II – UKS Śrem zachowywał się wzorcowo. Upomniał zawodników (obu drużyn) przy pierwszych faulach na tyle sugestywnie, że potem mecz, choć twardy (po jednym z fauli na początku drugiej połowy Ebi nie wrócił już na boisko), grany był w atmosferze fair.

Lider II szybko ruszył do odrabiania strat – Żuk już w pierwszej akcji po przerwie spróbował strzału z daleka. Jednak to rywale w odpowiedzi znów znaleźli drogę do naszej bramki i znów ładnym strzałem. Tym razem z linii pola karnego. W 27. minucie było 0:3.Po wspomnianym faulu na Ebim Żuk wykonał rzut wolny, ale bramkarz złapał piłkę. Ten sam zawodnik w następnej akcji wyszedł sam na sam, ale znów górą bramkarz, który, swoją drogą, przyczynił się w znacznej mierze do dobrego wyniku swojej drużyny. Nasz bramkarz też wykazywał się wielokrotnie, ale pomagali też koledzy, jak Kacper, który skutecznie blokował groźne strzały rywali, jak Wojtek, który szalał na skrzydle czy Aleks zdecydowanie walczący o piłkę już na połowie Śremu. Dynamiczny Lewandowski wypracował sobie sytuację sam na sam, ale wracający obrońca ze Śremu zdążył zablokował uderzenie Lewego. Idąca w odpowiedzi kontra cudem nie zakończyła się utratą kolejnej bramki, ale jeden ze śremian poczuł się rozkojarzony widokiem pustej sieci (Dawid był zajęty drugim z ofensywnych graczy UKS Śrem) i w nią nie trafił. W kolejnych dwóch akcjach najpierw Panki, a potem Książka sprawili, że szanse na gole dla Śremu zniknęły jak dobra opinia o polskiej reprezentacji. Łukasz szuka swojej szansy w strzale z linii pola karnego. Śrem próbuje trzykrotnie i tyle razy starcia wygrywa Panki. Lider odpowiada swoimi akcjami, ale też bez skutku. Więc znów szaleje w naszej bramce Dawid – kolejne trzy udane interwencje. Grupiński uderza obok bramki. Guli wychodzi sam na sam, ale śremski bramkarz to krajowa czołówka. Jednak i on został w końcu pokonany! Lewy po skutecznej akcji w obronie wyprowadza akcję i oddaje strzał. Trafiony słupek nie skończył się jeszcze trząść, kiedy w siatce załopotała piłka skierowana tam nogą czujnego Guliego! 1:3 i jeszcze pięć minut do końca! Śremianie wiedzą jednak, że pochłoniętego radością rywala można zaskoczyć i rzeczywiście w akcji sam na sam szybko ustalają wynik na 1:4.

W końcówce sprzyja nam jeszcze szczęście pod naszą bramką, a może nie szczęście, lecz dobra forma Dawida i obrońców. Pod bramką rywali jednak nie udaje się nic wywalczyć i przegrywamy, ale po ciężkim i dobrym boju Progres widać w grze Lidera II. Z meczu na mecz wygląda to coraz bardziej zespołowo, a o to przecież w futbolu chodzi. Przy zachowaniu zimnej krwi pod bramką rywali i przy braku (jednak coraz rzadszej) dekoncentracji w obronie zespół może osiągać lepsze wyniki. Walczyć Lider walczyć!

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6006963156511551137?authkey=COWi4rv9nsigvgE

Zalasewo,26.04.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER Swarzędz – AKADEMIA REISSA Poznań 4:4 (3:2)

W sobotnie przedpołudnie na boisku w Zalasewie na mecz z „chłopakami od Reissa” zameldowali się:Kacper Fornalkiewicz, Denis Jeske, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek i Dominik Zaborniak.

Już w 3 minucie meczu powinniśmy objąć prowadzenie, niestety Ptaszek w świetnej sytuacji zbyt lekko uderzył piłkę i obrońca Akademii zdążył ją wybić sprzed linii bramkowej na róg. Po dobrym podaniu z kornera Denio trafił jeszcze w obrońcę rywali i wtedy, niestety, poznaniacy wyprowadzili zabójczą kontrę, po której objęli prowadzenie i w ten sposób los ukarał naszą nieskuteczność.

Dążyliśmy do wyrównania i dwukrotnie było bardzo blisko, najpierw w 6 minucie, kiedy Bartek uderzył mocno tuż nad bramką, a potem w 9 minucie, kiedy Deniowi, świetnie wypuszczonemu prostopadłym podaniem przez Ptaszka, w ostatniej chwili obrońca przeciwników wybił wślizgiem piłkę na róg. Po tym rogu zagotowało się jeszcze pod bramką Reissa, gdy z piłką najpierw minął się Denio, a potem Przebier.

Naszą sporą przewagę udało się wreszcie udokumentować w 11 minucie, kiedy Denio, po dobrym podaniu Bartka zdobył wyrównującego gola.

W kolejnych minutach wielką klasę pokazał rozgrywający dziś świetny mecz nasz kapitan, Bartek, najpierw w 11 minucie „nawijając” dwóch obrońców rywala i strzelając z pola karnego na 2:1, a minutę później potężną bombą z 20 metrów podwyższając na 3:1.

Kolejne okazje Lidera (Denio w 14 minucie tuż obok oraz Bartek z dystansu w 16 minucie – piękna parada golkipera poznaniaków) nie przyniosły zmiany wyniku, co tradycyjnie już zemściło się w 17 minucie, kiedy po fatalnym błędzie Koralka w obronie zrobiło się 3:2.

Między 17, a 20 minutą walka toczyła się na naszej połowie i momentami było groźnie pod bramką Lidera, jednak skutecznie grała nasza obrona, w której w pierwszej połowie na pochwałę za spokój i pewność w grze zasłużył Przebier.

W przedostatniej minucie tej części spotkania mieliśmy jeszcze kolejne uderzenie Bartka z ponad 20 metrów, jednak tę potężną bombę niewiarygodną paradą wybił na róg bramkarz Akademii.

Drugą połowę meczu zaczęliśmy atakiem, który powinien przynieść nam czwartą bramkę. Po szybkiej akcji mocno na bramkę gości uderzył Denio, bramkarz sparował piłkę, a dobitka Ptaszka, z dwóch metrów, poleciała dwa metry nad poprzeczkę. Nietrafienie w bramkę z tej pozycji było praktycznie niemożliwe, jednak, niestety, Kacprowi się to udało…

Minutę później znowu było gorąco pod bramką gości, kiedy Ptaszka, kapitalnie puszczonego w uliczkę” przez Przebiera w ostatniej chwili uprzedził grający tego dnia naprawdę świetną partię bramkarz Reissa. Nie dał się pokonać także w 5 minucie broniąc strzał Domina.

W zespole naszych rywali w tym meczu dobrze spisywała się ich „tajna broń”, czyli dwie dziewczyny (rocznik 2002), które już od ponad dwóch lat są mocnym punktem Akademii. I właśnie groźny atak jednej z nich, o wdzięcznej ksywce „Mańka”, z prawej strony boiska w 7 minucie drugiej połowy zakończył się strzałem z ostrego kąta, który dobrze ustawiony przy słupku Oli powinien złapać, lub choćby odbić nogami, jednak zamiast tego zrobił sam sobie „ole” i w ten sposób na tablicy wyników pojawił się rezultat 3:3.

Kolejne minuty przyniosły frontalny atak i przygniatającą przewagę Lidera. Gola próbował strzelić Bartek, najpierw w 8 minucie z dystansu (znowu ten świetny bramkarz wybija na róg) i minutę później, będąc w idealnej pozycji sam na sam (tuż obok „długiego” słupka). Potem mieliśmy kilka okazji Denisa, którego piękny strzał w 10 minucie golkiper poznaniaków świetnie obronił. Chwilę później, po rogu bitym przez Fornala, frunący szczupakiem w powietrzu Denio minimalnie minął się z piłką, a w 12 minucie nie dał rady bramkarzowi Akademii w sytuacji sam na sam.

W 13 minucie mocno z dystansu walnął Przebier, jednak znowu bramkarz był na posterunku. Nie dał już natomiast rady moment później, kiedy Bartek, wykonujący dziś ogromną pracę w środku pola na bardzo „ciężkim” boisku, potężnie kropnął nie do obrony w długi róg z prawej strony boiska, dając nam prowadzenie 4:3 i kompletując tym samym hatttricka. Dwie minuty później swoją „specjalnością zakładu” czyli niesamowitym uderzeniem z dystansu (25 metrów) popisał się Fornal, jednak golkiper rywali w sobie tylko wiadomy sposób wyjął piłkę „spod lady”.

W 18 minucie Denis przestrzelił w dobrej sytuacji, a moment później napastnik Akademii „nawinął jak dzieci” po kolei trzech naszych zawodników i strzelił wyrównującą bramkę. Zrobiło się więc 4:4 i był to rezultat zupełnie nie oddający tego co działo się na boisku, bo w drugiej części spotkania poznaniacy oddali trzy strzały, strzelając dwie bramki, a Lider oddał strzałów niezliczoną ilość, zdobywając zaledwie jednego gola…

Końcówka meczu przyniosła akcje w obie strony i dramatyczną walkę obu zespołów o zwycięstwo. Szanse na przechylenie szali zwycięstwa na korzyść Swarzędza miał jeszcze Denio, który w 22 minimalnie przestrzelił w dobrej sytuacji i którego w 24 minucie sędzia wyrzucił z boiska na karne dwie minuty, podobno za utrudnianie bramkarzowi poznaniaków wznowienia gry… Szkoda tylko, że minutę wcześniej „zapomniał” podyktować rzut karny za ewidentny faul na Denisie przed bramką Reissa.

Podsumowując – zremisowaliśmy wygrany mecz i ten remis to porażka Lidera… Niestety znowu, po raz kolejny w tej rundzie rozgrywek, na własne życzenie straciliśmy cenne punkty ligowe z powodu nieskuteczności strzeleckiej i braku odpowiedniej koncentracji w kluczowych momentach spotkania, kiedy to niefrasobliwość i popełnione błędy kosztowały nas utratę bramek. Grając w ten sposób nie da się wygrywać meczów i zająć w Grupie Mistrzowskiej rozgrywek WZPN miejsca „na pudle”, o które chcieliśmy powalczyć…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6006961455105356465?authkey=CMHGoPH454DzaA

Poznań, 22.04.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): WARTA Poznań - LIDER Swarzędz 3:1 (2:0)

Zaraz po świętach wypadło nam zagrać następne spotkanie w Grupie Mistrzowskiej z bardzo wymagającym rywalem, znanym nam dobrze zespołem poznańskiej Warty. Naprzeciwko „zielonych” na Orliku przy Drodze Dębińskiej we wtorkowe, upalne południe, stanęli Kacper Fornalkiewicz, Denis Jeske, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Aleksander Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek, Dominik Zaborniak i Albert Żerkowski.

Tego boiska nie wspominamy dobrze, bo dotychczas zagraliśmy na nim tylko raz, w październiku 2012 roku, kiedy Warciarze zlali nas dziesięć do zera, ale warto też przypomnieć, że do dziś była to ostatnia porażka z poznaniakami, ponieważ od czasu tej „dyszki” nasze pojedynki kończyły się dwukrotnie zwycięstwem Lidera, a raz remisem.

Tradycja tego nieszczęśliwego dla Lidera boiska została jednak, niestety, podtrzymana, ponieważ dzisiaj, po raz pierwszy od blisko dwóch lat, ulegliśmy Warcie, w zasadzie na własną prośbę, w pierwszej połowie będąc jeszcze myślami bardziej przy świątecznej szynce, jajku i serniku, niż na boisku, na którym trzeba walczyć o ligowe punkty.

Pierwsze 10 minut meczu przyniosło dość wyrównaną grę i „macanie” się obu zespołów, które ostatni raz spotkały się na boisku w czerwcu zeszłego roku. Akcje sunęły w obie strony, z lekką przewagą Warciarzy, którzy mieli dobre okazje bramkowe w 3 minucie (groźny strzał tuż obok naszego „okienka”), 7 minucie (fantastyczna parada Oliego w sytuacji sam na sam) oraz 10 minucie (doskonałe wyjście Oliego z bramki i skrócenie kąta zmusiło napastnika poznaniaków do uderzenia obok bramki).

W tym czasie Lider też dwukrotnie zagroził bramce Warty – w 6 minucie, kiedy golkiper gospodarzy obronił groźny strzał Bartka z dystansu oraz w 9 minucie, kiedy Rybie, w dobrej sytuacji, uciekła piłka świetnie zagrana przez Bartka na linię pola karnego.

W 12 minucie, przy bardzo niefrasobliwej postawie naszej obrony, przypadkowo odbita piłka trafiła do zawodnika poznaniaków na drugim metrze przed bramką i Oli musiał po raz pierwszy wyjąć piłkę z siatki.

Odpowiedzieliśmy minutę później soczystym uderzeniem Albiego z prawej strony pola karnego, jednak bramkarz rywali nie dał się zaskoczyć, a szybko wyprowadzona kontra Warty, w której napastnik gospodarzy minął trzech zawodników Lidera zupełnie jak slalomowe tyczki, zakończyła się kolejnym golem dla poznaniaków.

Próbowaliśmy się odgryźć, ale były to próby dość nieudolne, podobnie jak nieudolna była w tej części spotkania nasza gra w środku pola, a szczególnie w defensywie, bez krycia, bez poważnej walki, bez komunikacji między obrońcami…, na szczęście zawodnicy Warty albo pudłowali, albo dobrymi interwencjami popisywał się Oli, który ani w 16 minucie (trudny, mocny strzał po koźle), ani w 21 minucie (rzut pod nogi rywala) nie pozwolił się pokonać.

Stuprocentową okazję na zdobycie kontaktowej bramki zmarnował w ostatniej minucie pierwszej połowy Ryba, który, fantastycznie obsłużony przez Alberta, mając przed sobą tylko golkipera Warty, nie trafił w piłkę na piątym metrze przed bramką…

Ta część spotkania była bez wątpienia najgorszym okresem gry w tym sezonie ligowym i Lidera grającego w ten sposób nie chcielibyśmy nigdy więcej oglądać…

Drugą część meczu rozpoczęliśmy znowu bałaganem w obronie i brakiem komunikacji między naszymi zawodnikami, na szczęście Oli odważnym rzutem pod nogi Warciarza wyjaśnił groźną sytuację w pierwszej minucie.

W 4 minucie mieliśmy dobrą sytuację bramkową, jednak piłka, po rzucie wolnym wykonanym przez Fornala, uderzyła w siatkę za bramką Warty jakieś 3 metry ponad poprzeczką…

Cztery minuty później Ryba, podobnie jak w pierwszej połowie, świetnie obsłużony przez Albiego, w sytuacji sam na sam, zamiast zapytać bramkarza rywali „w który róg chce” i kulnąć tam piłkę, pozwolił mu się wykazać skutecznością, marnując drugą „setkę” w tym meczu…

Minutę później, w ramach starej piłkarskiej prawdy, mówiącej, że niewykorzystane okazje się mszczą, napastnik Warty, Patryk, o ksywce „Smyk”, w pojedynkę ośmieszył w polu karnym pięciu zawodników Lidera i wykorzystując naszą nieudolność i brak zdecydowania podwyższył wynik spotkania na 3:0, kompletując tym samy hattricka. A więc zamiast 1:2, które powinno być, było już faktycznie 0:3…

Walczyliśmy o honorowego gola, ale, mimo naszej przewagi, ani mocny strzał Denisa z wolnego w 14 minucie, tuż obok spojenia, ani uderzenie Domina w 15 minucie, które z trzech metrów przed bramką pofrunęło trzy metry nad bramką, ani mocny strzał Przebiera w 18 minucie w środek bramki, ani akcja Denia, który w 19 minucie pięknie nawinął trzech obrońców Warty i strzelił w środek bramki, nie przyniosły, niestety, efektu...

Naszym akcjom brakowało wykończenia, a Warta groźnie i szybko kontrowała, co, przy słabej dziś obronie oraz braku zdecydowania, ospałości i niedokładnych zagraniach części zawodników Lidera, podnosiło ciśnienie zarówno Trenera, jak i rodziców, tradycyjnie kibicujących „chłopakom ze Swaja”.

Aż wreszcie przyszła 23 minuta drugiej połowy, w której Albi przypomniał sobie (i wszystkim kolegom), że bramka Warty, oprócz środka, w który dotychczas często i uparcie strzelaliśmy, ma także dwa rogi i piłka, po jego „soczystej bombie” zatrzepotała w prawym z nich, dając nam honorowe trafienie.

Ten gol poderwał Lidera, który w ostatnich trzech minutach meczu stworzył sobie jeszcze kilka okazji bramkowych, jednak albo nie trafialiśmy w bramkę, albo na posterunku był bramkarz gospodarzy.

Podsumowując – piąta kolejka ligowa przyniosła nam czwarty już mecz, w którym Lider odpuszcza pierwszą połowę, „budząc się” w drugiej, przy niekorzystnym wyniku, kiedy czasu na zdobycie punktów jest już zbyt mało, bo meczu z wymagającymi rywalami w Grupie Mistrzowskiej nie da się przecież wygrać wykazując się maksymalnym zaangażowaniem dopiero w ostatnich kilkunastu lub kilku minutach…

Znowu widzieliśmy dziś ostro nasze stare grzechy, czyli okresy braku walki i zdecydowania w grze, niedokładne, zbyt szybkie podania, często „na alibi”, czyli żeby natychmiast pozbyć się piłki, niecelne strzały, brak komunikacji między zawodnikami i ten grzech najcięższy, czyli niewykorzystywanie stuprocentowych sytuacji…, znowu także (tym razem dwukrotnie) nie potrafiliśmy wykorzystać przewagi liczebnej, gdy rywale, za brutalne faule, odsiadywali dwuminutowe kary…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6005881464787156785?authkey=CPm_k_XTxMDOnQE

Zalasewo,22,04.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER I ISwarzędz -LECH POZNAŃ1:6

Najlepsze spotkanie w rundzie wiosennej zagrali piłkarze Lidera II. Tak jakby Święto Zmartwychwstania przywróciło im wiarę we własne umiejętności i poczucie siły drużyny. Na boisko w Zalasewie przyjechał lider tabeli – poznański Lech, a jednak we wtorkowe południe zespół w składzie Dawid Pankowski, Gracjan Lewandowski, Jasiu Książkiewicz, Stasiu Żuk, Łukasz Grodzki, Marcin Górczewski, Kacper Dorna, Aleks Ławniczak i Wojtek Zwoliński zaczął mecz tak jakby chciał drużynie przeciwnej wybić jak najszybciej myśl o zwycięstwie z głowy.

Bojowe nastawienie sprawiło, że Lider II od początku przeważał i stwarzał groźniejsze niż Lech sytuacje. Już w pierwszej minucie powinno być 1:0, ale po dokładnym podaniu Stasia do Jasia ten drugi chybił mimo doskonałej sytuacji. W tym czasie nasz zespół operował świetnie piłką, precyzyjnie podawał, zagrażał bramce Lecha, ale też skutecznie pilnował tego, co działo się na naszym polu karnym. Kolejną świetną okazją na gola był rzut wolny wykonywany przez Stasia, ale golkiper Lecha obronił. W 11. minucie kibice Lidera jednak zadrżeli, bo Lech wyszedł w trzech przeciw naszemu jednemu obrońcy. Tym był jednak Gracjan, który z opanowaniem przerwał kontrę wybijając wślizgiem piłkę w aut.

O dominacji Lidera w tej części gry niech świadczy fakt, że Dawid pierwszy raz miał kontakt z piłką dopiero w 12ej minucie i to złapał zagubiony ni to strzał ni podanie. Żukowi za to niewiele zabrakło by skutecznym pressingiem zmusić bramkarza Kolejorza do błędu - tak z pół metra najwyżej zabrakło by dogonić piłkę i znaleźć się w wymarzonej sytuacji bramkowej. W odpowiedzi Dawid w końcu zmuszony do interwencji łapie piłkę lecąca pod poprzeczkę, a chwilę potem Gracjan ponownie efektownie i efektywnie przerywa akcję przeciwników. W kolejnej akcji lechitów jeden z rywali zabiera piłkę drugiemu, szykującemu się do groźnego strzału.

I gdy wszystko wyglądało doskonale przyszła akcja z 18. minuty. Strzał Lecha z daleka wydawał się niezbyt groźny, ale Dawid był lekko zasłonięty i mimo, że miał piłkę na rękach to ta jednak wpada do siatki i jest 0:1… Szkoda, ale chłopcy walczą dalej, choć końcówka pierwszej połowy to już głównie defensywa, choćby świetna obrona Pankiego, który nie dał się pokonać, choć rywal strzelał z bliska. Pod drugą bramką waleczny Aleks nie odpuszcza piłki, którą lechici uznali już za wychodzącą poza boisko, i zagrywa spod linii końcowej do Łukasza. Ten według kibiców faulowany, ale sędzia wskazuje na rzut rożny. Z kornera nic nie wyszło, ale to odpowiednie miejsce by wskazać na dobrą postawę sędziego, który prowadził zawody we wzorcowy sposób.

W ostatniej akcji przed przerwą Lech uderza jeszcze w poprzeczkę i, jak w książce Bahdaja, do przerwy 0:1.

Na drugą połowę Lider znów wyszedł nastawiony bojowo i kontynuował miłą dla oka ofensywną grę. Zaraz na początku Ebi faulowany w środku boiska szybko wykonuje rzut wolny, podanie do Dorny jednak nie pozwala na wyjście sam na sam. Za to Dawid najpierw broni strzał lechity, w kolejnej akcji piłka ląduje na bocznej siatce, a potem Ebi skutecznie przerywa akcję Lecha.

Pod bramką Lecha sytuacja jeszcze groźniejsza – po rzucie rożnym piłka trafia do Jasia, a ten na wprost bramki miał czas by spytać bramkarza, gdzie strzelić. Golkiper Lecha zwlekał z odpowiedzią, więc Jasiu uderzył mocno… ale obok słupka.

Chwilę potem Marcin po przechwycie w środku pola wyszedł sam na sam, ale za daleko wypuścił sobie piłkę i czubkiem buta strzelił w bramkarza. Po ładnej drużynowej akcji Żuk trafia w bramkarza. Ofensywni zawodnicy nadal jednak skutecznie pomagają w obronie. A jak nie oni to pomaga słupek i niecelność rywali. Akcja sunie za akcją – raz w jedną raz w drugą stronę. Wojtek pięknie poprowadził akcję skrzydłem, a Lech w odpowiedzi trafił w naszą poprzeczkę.

Aż stało się to, co wisiało w powietrzu – Stasiu Żuk z daleka wykonuje rzut wolny. Piłka słucha wykonawcy i leci tam, gdzie powinna. Bramkarz Lecha próbuje, ale nie daje rady – futbolówka zatrzepotała w bramce i jest 1:1!

Fanfary nie zdążyły jednak wybrzmieć gdy Lech drużynową akcją wjechał do naszej bramki i wrócił na prowadzenie. I w tym momencie niestety mecz się skończył. Przynajmniej dla naszej drużyny. Ostatnich osiem minut to błędy w obronie, brak wiary, że jeszcze można i Lech, który rozpostarł na koniec skrzydła aplikując Liderowi kolejne bramki, podobne do siebie – drużynowe akcje wykańczane strzałami z bliska. W kilku sytuacjach Dawid doskonale broni, ale gdy sędzia gwiżdże po raz ostatni jest 1:6. Wynik nie oddaje przebiegu meczu. Zacięte spotkanie wygrał przeciwnik, który okazał się skuteczniejszy i który do końca wierzył, że może wygrać.

To był chyba najlepsze spotkanie Lidera II w rundzie wiosennej. Z taką grą inni przeciwnicy mogą mieć z nami poważne problemy. I bramki i punkty są realne. Dziś zabrakło jedynie skuteczności i sił, a może bardziej przekonania, w ostatnich kilku minutach. Dlatego znów możemy użyć słowa progres. Tym razem nie dotyczy to dorobku bramkowego, ale gry – jej piękna i realizacji wskazówek trenerów. Wszyscy wykazali się zaangażowaniem i wysokim poziomem zagrań.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6006957614659250257?authkey=CJqitfKDwI3bCA

Zalasewo,17,04.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER ISwarzędz -LIDER II Swarzędz15:3

Wyjątkowe derby w Wielki Czwartek. Po mroźnej nocy na niebo nad stadionem wparowało zdecydowanie słońce biorąc sobie za tło błękit. Liczni fotoreporterzy plener mieli cudowny. Co ważniejsze jednak – pierwszoplanowe role na fotografiach, a przede wszystkim na boisku, zagrali chłopcy, którzy tego dnia udowodnili, że piłkę kopać potrafią. Poznajcie ich nazwiska:

Gospodarze w strojach wyjazdowych, czyli czerwonych koszulkach: Strugalski, Jędrzejczak (ci dwaj akurat wybrali inny kolor ubrania), Łuczak, Fornalkiewicz, Zaborniak, Rybarczyk, Koralewski, Żerkowski, Przebieracz, Vogel, Wieczorek i Sobieszczański.

Przyjezdni (choć daleko nie mieli) w czarnych trykotach: Pankowski, Norkiewicz (tych dwóch w nieco jaśniejszych odcieniach), Lewandowski, Gulczyński, Książkiewicz, Żuk, Grodzki, Górczewski, Ławniczak, Zwoliński, Matusiak i Dorna.

Wielki Czwartek, więc Dzień Księdza, zatem ruszyli jak Pan Bóg przykazał, gdy tylko sędzia zagwizdał, a kibice hymn zaczęli śpiewać. Tak naprawdę to ruszyła jedna z drużyn… już w trzeciej minucie wychodząc na prowadzenie 3:0. Pierwsza akcja Lidera I i Ryba nie daje szans Dawidowi. Chwilę potem po kontrze w sytuacji sam na sam podobnie. A bramka numer 3 to kopia poprzedniej akcji tylko egzekutorem zostaje Przebier Młody.

Lider II pierwszy groźniejszy strzał oddaje w szóstej minucie, a Oli paruje piłkę na rzut rożny, z którego nic nie wynika jednak. Zatem Przebieracz pokonuje bramkarza ponownie, tym razem strzałem z dalszej odległości. Połowa trybun jest zadowolona, druga połowa też się cieszy… bo idą święta.

Ptaszek tymczasem podaje dokładnie przez pół boiska do Fornala, który przymierza i trafia. Ten sam piłkarz po chwili pudłuje, by dwie chwile później przytomnie trafić dobijając obroniony strzał Rybarczyka. Ćwierć meczu minęło i jest 6:0, a zawodnicy Lidera I strzelają gole dubletami.

Czarnekoszulki próbują się odgryzać – Guli strzela jednak za lekko. W odpowiedzi bramkę zdobywa Bartek znajdując się doskonale tam, gdzie znalazła się odbita przez bramkarza. Minutę potem Albert wygrywa sam na sam i doprowadza do 8:0. Walka się przenosi w środkową cześć boiska, a Żuk wykonuje rzut wolny obroniony przez Oliego.

Jedną z ładniejszych bramek była ta na 9:0. Fornal z linii pola karnego strzelił w okienko tak, że pająkom wybił z głowy szykowanie łowów w tym miejscu. Łowy Lidera I jednak trwały – Panki świetnie broni strzał Alberta w pojedynku jeden na jeden. W ostatniej akcji pierwszej połowy, i to akcji drużynowej, Albert jednak ponownie dopina swego i do przerwy jest 10:0.

Czerwone koszulki skutecznie realizowały wszelkie założenia doskonale radząc sobie z przeglądem pola, pojedynkami, ale przede wszystkim podaniami i wspieraniem się w akcjach. Czarne koszulki tradycyjnie pierwszą połowę uznały za zbędną i mimo naprawdę świetnych indywidualnych zagrań i dryblingów nie potrafiły zespołowo stworzyć zagrożenia dla przeciwnika. Ale od czego jest przerwa? Od reprymend trenera, który postanowił udzielić ich tym, którzy tego bardziej potrzebowali.

I druga połowa wyglądała już ciekawiej, bo poziom się wyrównał, a Lider II przypomniał sobie słowo „progres” - w pierwszym meczu bez gola, w drugim jedna bramka, w trzeciej kolejce dwa trafienia, więc teraz miały być trzy gole. I pierwszy z nich padł dość szybko po przepięknym uderzeniu Dorny pod poprzeczkę. Ładną asystę zaliczył tu Żuk.

Po okresie ładnej gry z obu stron Stasiu znalazł się sam przed bramkarzem i zdobył gola idealnym strzałem przy słupku. 10:2 i nerwowość w sektorze kibiców gospodarzy…

Łuczak próbuje z rzutu wolnego, strzela między zawodnikami w murze, ale Bruno broni. Zwoliński nie wykorzystuje sam na sam pod drugą bramką. W rewanżu Ptaszek w pojedynku z bramkarzem, ale Norkiewicz znów górą. Odpowiedzią groźna akcja pod bramką Lidera I, ale Przebieracz wślizgiem w ostatniej chwili pozbawia Aleksa szansy na strzał. Zaraz potem Filip musiał (i super wywiązał się z tego obowiązku) bronić strzał Dorny.

W końcu komuś się udaje – Bartek sam na sam i trafia tuż przy słupku na 11:2. Na 12:2 też trafia Bartek wykorzystując prezent od Zajączka, który miał na imię Bruno. Kolejną kandydatkę do miana bramki meczu zdobywa Ryba trafiając idealnie w okienko przy bliższym słupku. Skutecznym lobem popisuje się z kolei Wojtek. W odpowiedzi Fornal w wewnętrzną część słupka i jest 14:3.

Wynik wysoki, ale końcówka dostarczyła dużo emocji. Bruno obronił sytuację sam na sam z Rybą. Guli w podobnym pojedynku uderzył obok słupka. Wynik ustalił jeden z bohaterów pojedynku – Fornal z rzutu wolnego trafił fantastycznie w okienko.

Po meczu cała drużyna, niezależnie od koszulek, odtańczyła taniec radości. Choć kilku zawodników w czarnych strojach przytomnie pytało „Z czego tu się cieszyć?”. Otóż z tego, że punkty zostały w Swarzędzu (choć po meczu w Zalasewie), że mecz był szybki, ładny i obfitujący w gole zdobyte przez oba składy, że zawodnicy potrafili zareagować na sugestie trenera, że pogoda była piękna, że jest progres.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6003368782410187073?authkey=CJO95q7QnsDwTg

Paczkowo,29.03.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER IISwarzędz - GNIEWKO Gniezno 2:2

W Paczkowie, czyli w końcu u siebie, zagrali chłopcy z Lidera II. Po dwóch wyjazdowych porażkach zaprosiliśmy do wspólnego kopania drużynę z Gniezna. Oba zespoły przystępowały do gry bez zdobytego wcześniej punktu, więc oba planowały w końcu wygrać. Mecz na udowodnienie, że można strzelać gole i można wygrywać.

W sobotnie przedpołudnie atmosferę na boisku zrobiło pięknie świecące słońce, a na trybunach – pierwsze w tej rundzie ciasto babci Aleksa. W takich okolicznościach przyrody musiało być dobrze!

A jednak było źle. Już w pierwszej minucie błąd Marcina w obronie naprawiony przez niego wybiciem piłki tuż sprzed linii bramkowej. Potem przez kilka minut obie drużyny prowadziły wymianę ciosów. Groźniejsze były akcje Gniewka, ale gracze ofensywni nie chcieli zrobić krzywdy Dawidowi, więc albo nie trafiali w bramkę albo trafiali, ale na tyle lekko, że obrońcy lub bramkarz dawali sobie bez problemów radę.

W czwartej minucie w końcu nasza groźniejsza akcja, ale wychodzący sam na sam Jasiu zrewanżował się rywalom i podał do bramkarza. Gniewko dalej cisnął, ale niezmiennie zbyt słabo strzelał. W dziewiątej minucie drugie nasze sam na sam – tym razem Gulczas, który także zrezygnował z siły i zagrał po długim rogu, ale bramkarz wybił na korner.

Później Książka próbował z daleka, ale piłka minęła bramkę z boku. W trzynastej minucie najgroźniejsza nasza akcja w tej części spotkania – Gulczas z boku zatrudnia bramkarza, dobija Stasiu Żuk, ale obok słupka.

I wtedy inicjatywa przeszła na stronę Gniewka. Z licznych akcji warto zauważyć tę, w której linia przeturlała się wzdłuż naszej linii bramkowej, ale na szczęście nikt nie chciał jej zamienić na gola. Po jednej z naszych nielicznych w tym fragmencie akcji gnieźnianie wyprowadzili kontrę i objęli prowadzenie. I zabrali je na przerwę.

Co więcej - po powrocie z przerwy zafundowali nam ripleja, czyli zaaplikowali drugą bramkę. Zupełna powtórka to nie była, bo gol z dwudziestej ósmej minuty był efektem drużynowej akcji, której nie byliśmy w stanie zatrzymać.

Zrobiło się 0:2 i miny rzedły tym bardziej, że Lider nie wyglądał na drużynę która chce wygrać, zremisować czy choćby strzelić bramkę. Zawodnik ustawiony na szpicy - Żuk, Ławniczak lub Grodzki - był osamotniony, gdy znajdował się na połowie przeciwnika. Zanim nadciągnęły posiłki piłka najczęściej padała łupem rywali. Najgroźniejsza nasza sytuacja w tym czasie to ładny strzał Jasia z daleka pod poprzeczkę, ale golkiper rywali poradził sobie z tym zadaniem.

W obronie musieliśmy za to wykazywać się częściej. W 36. minucie Ebi wślizgiem uratował drużynę przed kolejnym sam na sam, na które wychodził zawodnik Gniewka i chyba wtedy nasi zawodnicy przypomnieli sobie, że pojedynczo nic nie można zdziałać i zaczęli grać bardziej drużynowo.

Sygnał do ataku dał obrońca - Ebi zapędził się w pole karne przeciwnika na tyle skutecznie, że po ładnej akcji, w której udział brała większość naszych zawodników znalazł się w sytuacji sam na sam i posłał piłkę w długi róg nie dając szans bramkarzowi. Kilkadziesiąt sekund później kolejną zespołową akcję Żuk zakończył celnym strzałem w też długi, ale tym razem prawy róg bramki Gniewka, i na 8 minut przed końcem zrobiło się 2:2, a nasi zawodnicy nie odstępowali. Oblężenie było tym większe im bliżej było końca. W ostatniej minucie w jednej akcji oddaliśmy trzy strzały, ale żadnym nie pokonaliśmy bramkarza.

Remis nikogo nie zadowolił, choć dał po pierwszym punkcie. W przypadku zwycięstwa była szansa wskoczyć na szóste miejsce w tabeli, bo Warta Poznań po przegranej z Polonią Środa Wlkp. też ma na koncie tylko jeden punkt, ale patrzeć trzeba przede wszystkim na swoje wyniki.

Niepotrzebnie Lider II, podobnie jak Lider I, zaczyna strzelanie dopiero gdy przeciwnik osiąga znaczącą przewagę. Pokazaliśmy jednak, że potrafimy wyjść z trudnej sytuacji. Jest pierwszy punkt, ale jest też inny progres. W pierwszym meczu nie strzeliliśmy gola. W drugim jedna bramka padła. Tym razem dwa razy pokonaliśmy bramkarza. Tendencja jest oczywista – w Wielki Czwartek Lider II strzeli prawdopodobnie trzy gole. A ile rywal? Czyli Lider I? Do zobaczenia na klubowych derbach!

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6002630744921550385?authkey=CKKE6rDB5LPRFA

Poznań,11.04.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LECH Poznań - LIDER Swarzędz 4:4 (2:0)

Na bardzo trudne wyjazdowe spotkanie w Poznaniu, „na Przepadku”, z pierwszym zespołem Kolejorza 2003, będącym jednym z głównych faworytów tegorocznej Ligi Mistrzów Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej Orlików E1, Trener Łukasz powołał następujących zawodników: Kacper Fornalkiewicz, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Aleksander Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek, Dominik Zaborniak i Albert Żerkowski.

Początek spotkania, który należał do Lecha, był trudny, a nasz bramkarz, Oli miał pełne ręce roboty, szczególnie wykazując się w 3 minucie, kiedy popisał się świetną interwencją w sytuacji sam na sam.

Dopiero w 4 minucie po raz pierwszy udało nam się wyjść z własnej połowy, a sygnał do ataku i kilku minut dobrej gry Lidera dał indywidualną akcją Domin, po faulu na którym Fornal z rzutu wolnego mocno uderzył w „kolejorski mur”.

Widowisko w tej fazie meczu było już dość wyrównane, z lekką przewagą Lidera i toczyło się głównie w środku pola. Wypracowaliśmy sobie w tym okresie dobre sytuacje bramkowe, najpierw Ryby, który w 6 minucie nie trafił czysto w piłkę przed bramką Lecha, później w 10 minucie ponownie Ryby, którego, po świetnym podaniu Fornala, minimalnie uprzedził golkiper poznaniaków oraz Domina, któremu, po wypuszczeniu przez Alberta na wolne pole uciekła piłka.

Zabrakło, niestety, przysłowiowej „kropki nad i”…, no i, jak zwykle, niewykorzystane okazje się zemściły, bo Kolejorz w 14 minucie po dwóch naszych błędach w obronie (najpierw pozwoliliśmy na dośrodkowanie z prawego skrzydła, a następnie nie upilnowaliśmy napastnika poznaniaków wbiegającego w środek pola karnego) zdobył pierwszą bramkę w tym meczu.

Odpowiedzieliśmy minutę później piękną akcją Albiego, który prostopadle podał do Ryby, ale strzał tego ostatniego w ostatniej chwili zablokował obrońca Lecha.

Kolejne szanse na zdobycie bramki dla Lidera miał Fornal, którego mocny strzał w 21 minucie zablokował obrońca, a minutę później, w sytuacji sam na sam. został uprzedzony przez Lechitę, który w ostatniej chwili zdjął mu piłkę z nogi, wybijając ją na róg. Po tym rogu dobrze i mocno uderzył głową Przebier, niestety trochę niecelnie…

W 23 minucie drogę do naszej bramki znalazła przypadkowa piłka, która nie powinna tam wpaść, ponieważ toczyła się po boisku dość wolno i Oli powinien ją złapać, a jednak wpadła…

Niezrażeni tą sytuacją zaatakowaliśmy z animuszem i niewiele brakowało, aby po mocnym uderzeniu Przebiera w 24 minucie piłka wpadła do siatki, jednak, niestety, odbiła się od poprzeczki…

Na przerwę zeszliśmy więc przy stanie 0:2 i obiektywnie należy stwierdzić, że na taki wynik na pewno nie zasłużyliśmy. Poznaniacy mieli wprawdzie trochę więcej z gry i widać było, że są lepsi motorycznie i technicznie od Lidera, co absolutnie nas nie dziwiło, ponieważ LECH Poznań, to zawsze zespół wyselekcjonowany z najlepszych młodych piłkarzy stolicy Wielkopolski. LIDER Swarzędz 2003 przeciwstawił jednak w tym meczu faworyzowanym gospodarzom ogromną ambicję i wolę walki, dzięki czemu „na Przepadku” licznie zgromadzeni rodzice oglądali naprawdę dobry mecz.

Na początku drugiej połowy, w 2 minucie, omal nie straciliśmy bramki, ale na miejscu był Domin, który wybił piłkę zmierzająca do naszej bramki. Dwie minuty później zmarnowaliśmy dwie wyśmienite okazje…, najpierw Domin zbyt głęboko dograł w pole karne po dobrym rajdzie prawą stroną boiska, a chwilę później Ryba, w świetnej sytuacji na piątym metrze przed bramką rywali, zamiast kropnąć ile sił w prawej nodze, „podał” piłkę do bramkarza Lecha…

Kolejne minuty pojedynku upłynęły pod znakiem przewagi Lecha. Najpierw w 5 minucie Oli świetnie obronił mocny strzał z prawej strony pola karnego, moment później Koral wybił piłkę z pustej bramki Lidera, aż w końcu, w 7 minucie, w zamieszaniu podbramkowym, przy biernej postawie swarzędzan i braku komunikacji między bramkarzem i obrońcami, napastnik Lecha podwyższył na 3:0 dla gospodarzy.

Rodzicom chłopców z Lidera obecnym na trybunach wydawało się w tym momencie, że jest już „po meczu” i nierozstrzygnięta jest tylko kwestia rozmiaru porażki swarzędzkiej drużyny, jednak w tym momencie naszym zawodnikom przypomniało się to, co w szatni przed meczem powiedział im Trener Łukasz – „gramy do końca, nieważne jaki będzie wynik, musimy ambitnie walczyć do samego końca meczu…” i LIDER Swarzędz 2003 pokazał swój charakter, podnosząc się z kolan…

Wiarę w to, że można jeszcze powalczyć, przywrócił nam w 8 minucie Ryba, który, pięknie obsłużony przez Albiego z prawego skrzydła, uderzył z lewej strony pola karnego w długi róg tak mocno, że piłka przerwała siatkę i wypadła za bramką… A więc 1:3…

W 9 minucie mieliśmy strzał Fornala, trochę ponad poprzeczką, a dosłownie chwilę później Ryba, rewanżując się Albiemu za asystę sprzed 2 minut, wyłożył mu „czystą piłkę” w taki sposób, że Albert już naprawdę „nie miał wyjścia” i musiał zdobyć kontaktową bramkę dla Lidera…

No…, jest lepiej, bo już tylko 2:3…, wróciliśmy do gry, a na trybunach, z krzykliwym i emocjonalnym Starym Ptaszorem, znanym w necie jako ‘Liderowy Ojciec 03’, atmosfera stawała się coraz „gęstsza”…, aż pojawił się w końcu tak bardzo oczekiwany i potrzebny chłopcom liderowy doping, zapoczątkowany przez Madzię, Mamę Oliego...

W 12 minucie dobrą interwencją popisał się Oli, a po wyprowadzeniu piłki spod naszej bramki i faulu na Albim sędzia podyktował rzut wolny… Bartek podszedł do piłki, dokładnie podał w pole karne do Albiego, ten świetnie przedłużył do Wieczora, a Michał spowodował, że trybuny Lidera eksplodowały…, mamy remis 3:3 !

Wyrównaniem nie cieszyliśmy się jednak zbyt długo, bo już minutę później, po takiej akcji „z niczego” i błędzie na prawej stronie obrony Lech zdobył gola i uciekł nam na 4:3…

Lidera ponownie poderwał grający świetny mecz Albi, który urwał się obrońcom Lecha i wprawdzie nie wykorzystał sytuacji sam na sam, ale był wcześniej faulowany i sędzia podyktował rzut wolny. I w tym momencie, a była to 15 minuta drugiej połowy, dała znać o sobie, jak to nazywa Przebier Starszy, „niesamowicie ułożona (lewa) noga Fornala”, która uderzyła lekko, ale bardzo precyzyjnie w lewy róg „kolejorskiej bramki” i, ku rozczarowaniu i zdziwieniu licznych kiboli Lecha, „na Przepadku” zrobiło się 4:4…

W 20 minucie Lider przeprowadził koronkową akcję z prawej strony boiska, którą z lewego skrzydła zamykał Ptaszek i która powinna zakończyć się golem. Niestety, idealnie obsłużony Kacper, w pełnym biegu, z 3 metrów, zamiast z zimną krwią przyłożyć lekko nogę i „klepką” dać nam prowadzenie, uderzył z całej siły i piłka odbita od dolnej krawędzi poprzeczki spadła na linie bramkową, po czym wyszła w pole... Trudno było tego nie trafić…, szkoda, szkoda, szkoda…, to była „piłka meczowa” na wagę 3 punktów…

Ostatnie pięć minut przyniosło nam niesamowite emocje…, ach co to był za mecz, cóż za walka Lidera Swarzędz o co najmniej jeden, a może aż o trzy punkty w Poznaniu…

Najpierw Albi w 22 minucie bardzo mocno załadował z dystansu tuż obok bramki, a chwilę później uratował nas od utraty gola, odważnie biorąc „na ciało” w polu karnym mocne uderzenie napastnika Lecha na bramkę Oliego z kilku metrów.

W 24 minucie Fornal mocno uderzył z lewej strony pola karnego i piłka, po palcach bramkarza, przeszła nad poprzeczką. Moment później, po kapitalnie wykonanym przez Fornala rogu, piękny strzał Ryby głową przeleciał tuż obok słupka, znacznie podnosząc ciśnienie dotychczas spokojnego, wiernie kibicującego mu Dziadka…

W ostatniej minucie meczu, po rzucie wolnym dla Kolejorza, groźnie było jeszcze pod swarzędzką bramką, ale piłkę najpierw odbił Oli, a potem skutecznie interweniowali nasi obrońcy…, ależ dramatyczne były te ostatnie minuty i sekundy, w których Ryba jeszcze potężnie uderzył z dystansu, tuż nad poprzeczką…

To był mecz walki, naprawdę świetne zawody, w których trudno przyznać indywidualne wyróżnienia „chłopakom ze Swaja”, bo do ostatniej kropli potu walczył cały Zespół i w których LIDER Swarzędz, grający w tym meczu w dziesiątkę udowodnił, że można skutecznie przeciwstawić wielką ambicję i wolę walki lepszemu warsztatowi piłkarskiemu czternastu wyselekcjonowanych zawodników utytułowanego rywala. To było naprawdę piękne widowisko, zakończone i łzami Ptaszka, który mógł rozstrzygnąć mecz na korzyść Lidera i podziękowaniami Trenera za ambitną grę do końca i za to że daliśmy radę, mimo iż większość chłopców w końcówce meczu już „oddychała rękawami”. Były też brawa rodziców, dziękujących „synom Swarzędza” za wielkie serce do walki i za to, że udowodnili, że z naszym Uczniowskim Klubem Sportowym muszą liczyć się nawet takie Firmy jak LECH Poznań…

Dziękujemy Wam synkowie za ogromne emocje, za piękną walkę do końca o honor Swarzędza i za Waszą niepokonaną dziś ambicję…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/6001665976977930129?authkey=CNno9-PX9ZfI7QE

Paczkowo,5.04.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER Swarzędz – SZÓSTKA Śrem 3:4 (1:3)

W chłodne sobotnie przedpołudnie na paczkowskiego „Orlika” przyjechali do nas na mecz ligowy aktualni Mistrzowie Wielkopolski, czyli zwycięzcy Grupy Mistrzowskiej rozgrywek ligowych 2012/2013, zespól UKS SZÓSTKA Śrem.

Barw LIDERA w tym spotkaniu bronili: Kacper Fornalkiewicz, Stasiu Grupiński, Denis Jeske, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Aleksander Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek, Dominik Zaborniak i Albert Żerkowski.

Przed meczem zostaliśmy zaskoczeni decyzją Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, zmieniającą ilość zawodników na boisku z dotychczas obowiązującego standardu (7+1) na nowy (6+1). To oczywiście prawo Związku, aby zmieniać regulamin rozgrywek, pytanie tylko dlaczego robi to w ich trakcie, gdy każdy z trenerów ma już swoją przemyślaną koncepcję gry dla 7 zawodników w polu, a nie od pierwszej kolejki ligowej...

Początkowe minuty spotkania były w naszym wykonaniu słabe i nerwowe, a gra toczyła się praktycznie wyłącznie na połowie Lidera. Tym większą więc radość przeżyliśmy w 6 minucie meczu, kiedy wyprowadziliśmy zabójczą kontrę i po koronkowej akcji Bartka z Dominem, ten ostatni mierzonym uderzeniem z klepki w długi róg dał nam prowadzenie.

Kolejne minuty należały ponownie do rywali, jednak szczęście było cały czas przy Liderze, kiedy strzał Szóstki z rzutu wolnego w 7 minucie trafił w poprzeczkę naszej bramki, a minutę później Oli nie dał się pokonać w sytuacji sam na sam. Groźnie było także w 10 minucie, gdy Bartek wybił piłkę sprzed opuszczonej przez Oliego bramki.

Stara prawda, że „co się odwlecze, to nie uciecze” potwierdziła się w 15 minucie, kiedy to Albert tak nieszczęśliwie przeciął podanie prawoskrzydłowego Śremian, że piłka po jego interwencji wpadła idealnie „za kołnierz” naszego golkipera, dając przeciwnikom remis, na który z przebiegu gry niewątpliwie zasługiwali.

Chwilę potem było już 2:1 dla Szóstki, po strzale z dystansu, tuż obok słupka, którego zasłonięty przez obrońców Oli nie mógł obronić, a w 17 minucie zrobiło się 3:1, kiedy to Szóstka bardzo ładnie „rozklepała” naszą obronę, strzelając gola z najbliższej odległości.

My w tym okresie gry mieliśmy dwie dobre okazje, najpierw w 14 minucie, po uderzeniu Ryby po ziemi z dystansu, tuż obok słupka oraz w 21 minucie, kiedy Rybie idealnie puszczonemu prostopadłym podaniem przez Bartka uciekła piłka w polu karnym rywali.

Przed samym końcem pierwszej części spotkania dopisało nam ponownie szczęście, kiedy po dobrej interwencji Oliego piłkę zmierzająca do pustej bramki wybił Przebier.

Druga połowa nie zaczęła się dobrze dla Lidera, bo w 2 minucie, po rzucie wolnym Śremian, piłka uderzyła w poprzeczkę swarzędzkiej bramki, a 2 minuty później, w zamieszaniu pod naszą bramką, wylądowała w siatce.

Przegrywaliśmy więc już 1:4 i rodzice piłkarzy Szóstki zaczęli, jak się później okazało, przedwczesne dywagacje, czy mecz skończy się wynikiem 7:1, czy może 8:1 dla ich synów. Z przebiegu spotkania wynikało, że mogą mieć rację, bo Lider grał po prostu słabo. Raziły niedokładne podania, nieporadność w ataku, gubienie piłki, błędy przyjęcia, fatalnie wykonywane rzuty wolne oraz brak sportowej agresji w grze i wiary we własne umiejętności, a nieliczne strzały na bramkę rywali, które w pierwszym kwadransie drugiej połowy oddaliśmy (Domin, Fornal, Bartek i Albi) albo były niecelne, albo przypominały podania do bramkarza. Naprawdę trudno się to oglądało zza linii bocznej.

I kiedy już wydawało się, że bardzo nieporadnie grający dziś Lider polegnie w kiepskim stylu, przyszła 16 minuta drugiej połowy, a z nią piękna bramka Wieczora na 2:4, którą Michał strzelił z prawej strony po idealnym podaniu Alberta ze środka, sprzed pola karnego. Od tego momentu oblicze meczu uległo radykalnej zmianie, bo Lider nagle się obudził i zmienił się w zespół, jaki zawsze chcielibyśmy oglądać, mający „ciąg do przodu”, zdeterminowany, agresywnie walczący na całym boisku i nie bojący się twardej walki. Dzięki tej przemianie do końca spotkania widowisko stało na wysokim poziomie i było naprawdę bardzo emocjonujące, mogąc wręcz przyprawić co wrażliwszych o palpitację serca…

Poderwanie się Lidera do walki zaowocowało świetnymi sytuacjami bramkowymi Alberta, który w 18 minucie pięknie „nawinął” obrońcę i uderzył mocno, jednak bramkarz rywali był na posterunku, Denisa, którego mierzone uderzenie w 20 minucie o centymetry minęło słupek oraz Ryby, któremu w 21 minucie, po ograniu obrońców i golkipera rywali, zabrakło niecałe pół metra boiska, aby sprzed linii końcowej wepchnąć piłkę do pustej bramki Szóstki.

W 23 minucie Ryba, po pięknej indywidualnej akcji i minięciu defensora Śremu, strzelił nie do obrony, zdobywając kontaktową bramkę. Po tym golu do końca meczu na boisku istniał już tylko jeden zespół, czyli Lider Swarzędz, który prowadził szybką, otwartą grę, dążąc do zdobycia upragnionej wyrównującej bramki. Wielka szkoda, że nie udało się to Wieczorowi, którego w sytuacji sam na sam na minutę przed końcem spotkania zatrzymał bardzo dobrze broniący bramkarz Śremian, co któryś ze stojących przy linii bocznej boiska „liderowych ojców” skomentował: „to była piłka meczowa”...

W ostatnich sekundach meczu mieliśmy jeszcze rzut wolny z kilkunastu metrów, jednak Bartek trafił w mur, a jego bardzo mocne uderzenie aż zamroczyło trafionego w głowę zawodnika Szóstki i mecz zakończył się wynikiem 3:4, pozostawiając nam uczucie ogromnego niedosytu.

W ostatnim kwadransie meczu, który upłynął pod znakiem znacznej przewagi Lidera, sędzia, który, niestety nie panował, nad tym co działo się na boisku, podejmując błędne decyzje oraz dopuszczając do agresywnej i niebezpiecznej gry, aż trzykrotnie odsyłał piłkarzy Szóstki na 2-minutowe kary. W dwóch przypadkach, po bardzo brutalnych faulach na Bartku i Albercie, powinien pokazaćczerwone kartki, bo tylko taką karę przewidują przepisy za „skoszenie” od tyłu zawodnika wychodzącego na czystą pozycję bramkową. Ale przecież nie od dziś już wiemy, że poziom umiejętności arbitrów, których WZPN wysyła na mecze dzieci pozostawia, niestety, najczęściej bardzo wiele do życzenia…

To jednak oczywiście nie słaby arbiter jest winien temu, że przegraliśmy mecz, który można było wygrać, a co najmniej zremisować, tylko my sami, bo przez blisko trzy kwadranse spotkania tak trochę "przeszliśmy obok meczu", grając bez wiary w końcowy sukces i oddając pole rywalowi, który wcale nie był o wiele lepszy od nas... Aby zdobywać ligowe punkty trzeba grać równo i walczyć przez cały mecz, a my dzisiaj zagraliśmy dobrze tylko przez drugą połowę drugiej połowy, czyli przez ostatnie 15 minut meczu. Szkoda, szkoda, szkoda…

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5999778038484787249?authkey=CKHipYnunsyLRQ

Środa Wlkp., 04.04.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska):Środa Wlkp - UKS Lider II Swarzędz 8:1(4:0)

Mecz w Środzie, chociaż w piątek. Przyjechał Lider, choć po pierwszej kolejce outsider. Piątkowe spotkanie dla obu drużyn było szansą na zatarcie złego wrażenie po pierwszej kolejce. Polonia Środa Wielkopolska przegrała z Lechem 1:5, a Lider II dał pohasać Akademii Reissa i pozwolił zdobyć tejże Akademii 8 goli przy czystym koncie naszych napastników. Dlatego wyprawa do Środy dla synów ziemi swarzędzkiej była wyprawą po progres. Skoro dało się odnaleźć, po wiekach poszukiwań, Świętego Graala dlaczego progresu miałoby się nie udać znaleźć?

W wyprawę po złote runo ruszyli Bruno Norkiewicz, Dawid Pankowski, Gracjan Lewandowski, Dawid Gulczyński, Łukasz Grodzki, Stasiu Żuk, Marcin Górczewski, Jasiu Książkiewicz, Wojtek Zwoliński, Aleks Ławniczak, Kacper Dorna i Jacek Przybylski. Przywitało ich słońce. Na twarzach piłkarzy niestety tego słońca nie było dużo. Delikatnie rzecz ujmując – chłopcy nie czuli się faworytami. I to mimo wsparcia trenera Łukasza, który zasiadł!, kto wie czy nie pierwszy raz jako trener Lidera, na ławce trenerskiej. Średzki orlik posiada bowiem ławki. W opinii kibiców – lepiej jak trener chodzi, ławka pozbawia go nieco energii…

Sędzia (bardzo dobry występ arbitra, co zaznaczam od razu, bo arbiter świetnie prowadził zawody i dlatego nie będzie okazji później go wspomnieć) zaczął zawody i ruszyli piłkarze w pogoń za piłką. Półtorej minuty drużyny się badały w środku pola. Badanie pokazało, że lepszymi lekarzami są średzianie. Pierwszy strzał świetnie obronił Dawid. Przy drugim bramkarz już jednak nie miał szans i w 3. minucie sam na sam gości przyniosło im prowadzenie.

Dwie minuty później Lider miał pierwszą dobrą sytuację – Stasiu Żuk wykonywał rzut wolny, ale niestety trafił w mur. Ta sytuacja tchnęła nieco wiary w drużynę Lidera II i gra się wyrównała. Polonia przypuściła jednak drugi szturm. Rzut różny, strzał głową, uderzenie z daleka – z tym sobie poradziliśmy i ruszyliśmy z własną akcją. Przerwali nam ją jednak rywale prowadząc groźną i skuteczną kontrę – Panki znów bez szans i 2:0 dla Polonii w dwunastej minucie.

Kilkadziesiąt sekund później piłka lituje się nad Liderem i trafia w naszą poprzeczkę, słupek i wychodzi w pole. Ale, gdy nasz zawodnik zawiązywał buta, przeciwnicy szybko rozegrali piłkę i tym razem zmieścili piłkę przy słupku tak idealnie, że znów trzeba ją było wyjmować z siatki. 16 minut gry i 3:0.

Nasi zawodnicy wyglądali na takich, z których schodzi powietrze, a jeszcze los nie chciał nam pomóc. Grodzki pięknie przechwycił piłkę między obrońcami ze Środy i wyszedł sam na sam z bramkarzem. Strzelił, bramkarz nie dał rady, ale radę dał słupek pozbawiając nas tym samym gola.

Lider próbował dalej – to był najlepszy okres gry w pierwszej połowie. Polonia też się jednak odgryzała i na trzy minuty przed przerwą przyniosło jej to gola na 4:0, bo zabawa naszych obrońców skończyła się stratą i kolejnym brakiem szansy bramkarza.

W ostatniej minucie tej części gry sprawdziliśmy jeszcze czy Aleks może doskoczyć do piłki z rzutu rożnego zagranej za wysoko dla wszystkich – Aleks też jej nie sięgnął i sędzia sięgnął po gwizdek by dać piłkarzom odpocząć.

Pierwsza połowa progresu nie przyniosła. Z Akademią było 0:2, a z Polonią 0:4. Optymizm wlewały w serca kibiców te okresy gry, gdy chłopcy przypominali sobie jak grają na treningach – gdy wymieniali podania, wygrywali pojedynki jeden na jeden, byli równorzędnym partnerem dla Polonii. Najgorzej było jednak z wykorzystywaniem nielicznych okazji i z brakiem zdecydowania obrońców.

Druga połowa zaczęła się dużo lepszą grą naszych zawodników, ale, paradoksalnie, w pierwszych czterech minutach po przerwie wynik katastrofalnie się pogorszył. Kontra po naszej akcji i 5:0. Nasi cisną, Polonia odpowiada strzałem – Bruno broni na rzut rożny, który przynosi bramkę na 6:0. Grodzki i Żuk nie wykorzystują sam na sam, więc Polonia doprowadza strzałem z bliska do 7:0.

Grają dwie drużyny, ale tylko jedna trafia… My jednak nadal próbujemy: Ebi z daleka, ale bramkarz wyjmuje piłkę z okna. Książka głową, ale w środek bramki. Poloniści sam na sam, ale Bruno broni. I znów my – Gulczas z daleka. I trzynasta minuta drugiej połowy – akcja marzenie! Dwóch naszych, jeden obrońca przeciwników – Jasiu mija obrońcę podaniem dla Aleksa, ten ma już tylko bramkarza przed sobą, ale to właśnie przeciwnik wychodzi z tego pojedynku zwycięsko.

W 43. minucie Polonia wykonuje rzut wolny i zamienia go na bramkę. 8:0! Co ciekawe - naprawdę gramy nieźle. Żadna tablica wyników takiej wiedzy nie mieści, ale nasza relacja tak 

Bruno świetnie broni strzał rywali, a Ebi strzela z daleka niecelnie. Coraz bliżej końca meczu, a wynik jak przed tygodniem… Gulczyński rusza więc w pojedynek jeden na jeden, ale ponownie bramkarz rywali lepszy. Dawid jednak się zniechęca i przechwytuje piłkę źle kopniętą przez golkipera Polonii po czym posyła ją do siatki zdobywając honorową bramkę dla Lidera i tytuł Zdobywcy Progresu.

Gra lepsza niż wynik. Momentami brakowało wiary we własne umiejętności, czasem zdecydowania czy dobrej decyzji. Progres jednak jest, bo udało się strzelić gola. A jeśli już wychodząc na boisko piłkarze Lidera II będą wierzyć, że strzelanie goli jest możliwe, to ładniejsze wyniki są kwestią czasu.

Bardzo ważną informacją jest też, że WZPN postanowił zmienić zasady w czasie gry i od drugiej kolejki na boisko wychodzą drużyny siedmioosobowe, co stoi w kontrze do taktyki szykowanej na wiosnę przez naszego Trenera. Związek postanowił sprawdzić czy młodzi piłkarze potrafią się szybko przestawiać - końcówka meczu w Środzie Wlkp. pokazała, że potrafią.

link do zdjęćhttps://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5999776534644907985?authkey=CNG0_Ozx3ZfmWg

Baranowo, 29.03.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska):Akademia Reissa - UKS Lider II Swarzędz 8:0 (2:0)

UKS Lider II: Kacper Dorna, Łukasz Grodzki, Dawid Gulczyński, Jasiu Książkiewicz, Gracjan Lewandowski, Aleks Ławniczak, Bruno Norkiewicz, Dawid Pankowski, Jacek Przybylski, Wojtek Zwoliński, Stasiu Żuk.


Pierwszy mecz w grupie mistrzowskiej przyszło nam rozegrać na pięknym obiekcie w Baranowie, a rywalem była drużyna Akademii Reissa.

Początek spotkania przyniósł pierwszą, ładną akcję naszej drużyny zakończoną niecelnym strzałem Stasia Żuka. Później, z każdą minutą, zaczęła się zaznaczać przewaga drużyny gospodarzy. Jeszcze w 3. minucie Łukasz starał się zaskoczyć bramkarza rywali, ale bez bramkowego efektu. Kolejne minuty mijały na akcjach piłkarzy Akademii Reissa i strzałach na naszą bramkę. Dobra dyspozycja Dawida oraz źle ustawione celowniki piłkarzy gospodarzy pozwoliły nam utrzymywać bezbramkowy rezultat.

Zostaliśmy zepchnięci na własną połowę i właściwie nie potrafiliśmy stworzyć żadnej akcji, która miałaby szansę przynieść nam bramkę, Mimo, że mecz toczył się w większości w środkowej strefie boiska, nasza niefrasobliwość w grze obronnej nieuchronnie zapowiadała utratę bramki. I, niestety, w 17. minucie pierwszej połowy spotkania, drużyna Akademii Reissa zdobyła bramkę po składnej akcji i strzale z kilku metrów. Nasz bramkarz był bez szans.

W jednej z nielicznych akcji Lidera, po celnym podaniu bramkarza do Stasia, oddaliśmy trzeci celny strzał w tej połowie. Gdy do końca pozostała niecała minuta, kolejna bezradność przy wyprowadzaniu piłki skończyłą się utratą drugiej bramki. A więc do przerwy przegrywaliśmy 0:2 i był to najmniejszy wymiar kary, jaki mogliśmy otrzymać za naszą grę.

Początek drugiej połowy to znów kilka prób z naszej strony, ale, niestety, nieskutecznych. Za to kolejne akcje piłkarzy Akademii Reissa przyniosły tej drużynie następne bramki. Poprawiając skuteczność, gospodarze w ciągu pierwszych 8 minut drugiej połowy strzelili nam cztery bramki, ustawiając mecz i odbierając nadzieję na korzystny wynik. W 12 minucie mieliśmy rzut wolny, dośrodkowanie Łukasza strącił piętą Jasiu, ale bramkarz rywali nie dał się zaskoczyć. W kolejnych minutach ładną akcję prawym skrzydłem przeprowadził Stasiu, pięknie dośrodkował na pole karne, ale Aleksowi nie udało sie umieścić piłki w bramce. Po kilku minutach kolejną szansę miał Aleks, ale także i tym razem piłka nie znalazła drogi do siatki. Za to rywale postanowili wykorzystać szansę na okazałe zwycięstwo i w ostatnich pięciu minutach zaaplikowali nam kolejne dwie bramki. Ostatni gol był ozdobą tego spotkania. Piękny strzał z 20 metrów był nie do obrony.

A zatem początek rundy w grupie mistrzowskie zakończył się przegraną Lidera 0:8.
Taka porażka na pewno boli, ale daje też nadzieję, że chłopcy przemyślą sposób gry i że w następnych spotkaniach pokażą pełnię swoich umiejętności, które w końcu doprowadziły tę drużynę do gry w grupie mistrzowskiej.

link do zdjęć:https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5996596805190379633?authkey=CNfLh-PKzLePmAE

Paczkowo,29.03.2014

Orlik E1 (Grupa Mistrzowska): LIDER Swarzędz - GNIEWKO Gniezno 6:2 (1:1)

Wreszcie nadeszła długo oczekiwana piłkarska wiosna, a wraz z nią rozgrywki Grupy Mistrzowskiej Ligi Okręgowej Orlików E1 Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, w której w tym roku, po raz pierwszy w historii naszego Klubu, występują aż dwie drużyny Lidera Swarzędz.

Jedna z nich rozpoczęła sezon zmagań ligowych na boisku w Paczkowie, gdzie naprzeciwko drużyny Gniewka Gniezno w czarno-czerwonych barwach Lidera stanęli: Kacper Fornalkiewicz, Denis Jeske, Wiktor Koralewski, Bartek Łuczak (k), Wiktor Przebieracz, Aleksander Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Michał Wieczorek, Dominik Zaborniak i Albert Żerkowski.

Pierwszą groźną akcję, w 2 minucie, przeprowadzili nasi goście, ale Oli popisał się pewnym chwytem, a chwilę później odwzajemniliśmy się ładnym kontratakiem, w którym zabrakło jednak decyzji kto ma uderzyć na bramkę Gniewka.

Kolejne minuty meczu przyniosły coraz bardziej zdecydowaną, momentami wręcz przygniatającą, przewagę Lidera, który grał miłą dla oka, kombinacyjną piłkę z dokładnymi podaniami, jednak brakowało wykończenia akcji… Dobre okazje marnowaliśmy seryjnie, bo najpierw w 6 minucie Albiego, po pięknej kontrze, w sytuacji sam na sam, „wyleczył” bramkarz Gniewka, chwilę później Domin nie trafił z 5 metrów do pustej bramki, a uderzenie Fornala z lewej strony obronił golkiper rywali.

W 9 minucie spotkania padła wreszcie pierwsza nasza ligowa bramka tej wiosny, kiedy po strzale Albiego, odbitym przez bramkarza Gnieźnian, piłka dostała niesamowitej rotacji i w jakiś niezwykły sposób sama „wkręciła się” do bramki.

Licznie zgromadzeni przy linii bocznej kibice czekali na kolejne bramki, te jednak nie padały, mimo świetnej sytuacji Denisa, którego pięknie w 12 minucie obsłużył Albi oraz akcji Ptaszka z Albertem, po której ten ostatni uderzył mocno tuż obok słupka. I kiedy wydawało się, że bramki dla Lidera są naprawdę już tylko kwestią nawet nie minut, ale sekund, popełniliśmy błąd na środku obrony, po którym nagle zrobiło się 1:1…

Niezrażeni takim obrotem spotkania dalej „graliśmy swoje” i nasza gra wyglądała naprawdę ładnie, a kilka akcji rodzice skwitowali oklaskami. Cóż z tego, kiedy w piłce liczą się tylko bramki, a te nie padały, mimo iż wyśmienite okazje mieli kolejno: Ryba idealnie uruchomiony przez Alberta w 15 minucie, Albi strzelający z dystansu w 16 minucie, Wieczór po koronkowej akcji z podaniami od naszej bramki do pola karnego Gniewka w 17 minucie, Ryba sam na sam w 19 minucie, Ptaszek i Fornal po niezłych uderzeniach z dystansu w 20 i 23 minucie oraz Ryba, ponownie sam na sam w 24 minucie.W tych wszystkich sytuacjach lepszy okazał się bardzo dobrze dysponowany golkiper naszych przeciwników. W 21 minucie, po ewidentnej ręce obrońcy drużyny z Gniezna pod własną bramką, sędzia zdecydował, że dziś rzutów karnych, nawet tych najbardziej ewidentnych, nie będzie dyktował.

W samej końcówce swoją okazję na poprawę wyniku miał zespół z Gniezna, jednak mocno uderzona z rzutu wolnego piłka odbiła się od pleców Ptaszka i wyszła poza boisko.

Licząc sytuacje, które stworzyliśmy sobie naprawdę dobrą grą w pierwszej połowie meczu i które powinny zakończyć się bramką, wskaźnik skuteczności Lidera wyniósł 10%.

W drugiej połowie ze skutecznością było już troszeczkę lepiej, chociaż początek tej części meczu tego nie zapowiadał, bo w 3 minucie, po strzale Bartka w słupek, Ryba dobijając piłkę z pola bramkowego nie trafił do siatki z 3 metrów.

Chwilę później podobnie wyśmienitej okazji nie wykorzystał Albi, strzelając obok słupka po błędzie bramkarza rywali, który wypuścił piłkę z rąk. W 5 minucie jednak Albert zrehabilitował się idealnie wrzucając piłkę z autu do Ryby, a ten dał nam wreszcie, po raz kolejny w tym meczu, prowadzenie, którego nie oddaliśmy już do końca.

W dalszej części meczu obraz spotkania się nie zmieniał, oglądaliśmy niezłą grę Lidera i dziwiliśmy się niemocy strzeleckiej, którą, po kolejnym festiwalu straconych okazji, przerwał na szczęście w 14 minucie Denis, pięknym, soczystym uderzeniem z linii pola karnego, poprawiając rezultat meczu na 3:1 dla Swarzędzan. Minutę później do siatki Gniewka trafił ponownie Denio, którego pięknym prostopadłym podaniem w pole karne uruchomił nasz kapitan, Bartek. Po tej bramce obraz gry na kolejne 10 minut wrócił do dzisiejszego standardu, czyli Lider prowadził fajną, kombinacyjną grę, ale nie potrafił wykończyć akcji, a bramkarzowi rywali ponownie pozwolili „wykazać się” Wieczór, po podaniu Ptaszka w 18 minucie, Ptaszek, po podaniu Albiego w 21 minucie, Albi i Denio przy strzałach z dystansu w 22 minucie, ponownie Albi w 23 minucie po doskonałym podaniu Ptaszka, którego lewą stroną w bój puścił Denio i wreszcie Ryba, który w 24 minucie, po przejściu 3 rywali, nie trafił czysto w piłkę, marnując wyborną sytuację. Ten ostatni poprawił się jednak już po chwili, strzelając piątą „liderową” bramkę po mocnym przyłożeniu z „klepki” ze środka pola karnego.

W ostatniej minucie meczu na „Orliku” w Paczkowie padły jeszcze dwa gole. Pierwszego zdobył dla Lidera ładnym uderzeniem z woleja Denio, któremu piłkę idealnie na nogę wrzucił z autu Ptaszek, a drugiego napastnik Gniewka, który wykorzystał błąd Oliego w ostatnich sekundach meczu.

Tak więc na powitanie piłkarskiej wiosny w Paczkowie 6:2 dla Lidera. Trochę martwi nieskuteczność, ale cieszy obraz gry w nowym ustawieniu zespołu na boisku, którego jednak nie zdradzimy, żeby nie ułatwiać zadania naszym kolejnym rywalom.

link do zdjęć:https://plus.google.com/photos/114325179193426479956/albums/5996591149883817201?authkey=CMSrqZ-i2sfCjQE

Najlepsi strzelcy





lp       nazwisko                        ilość  

1   Denis Jeske                      15 bramek

2   Bartek Łuczak                  11 bramek

3  Albert Żerkowski               10 bramek

4  Aleksander Rybarczyk        9 bramek

5  Kacper Fornalkiewicz         8 bramek

6 Michał Wieczorek                4 bramki

7 Stasiu Żuk                           4 bramki

8 Dominik Zaborniak              3 bramki

9 Kacper Vogel                      3 bramki

10 Wiktor Przebieracz          3 bramki

11 Dawid Gulczyński            2 bramki

12 Jasiu Książkiewicz          2 bramki

13 KacperMatusiak              2 bramki

14 Gracjan Lewandowski    1 bramka

15 Kacper Dorna                 1 bramka

16 Łukasz Grodzki              1 bramka

17 Marcin Górczewski        1 bramka

18 Stasiu Grupiński            1 bramka

19 Wojtek Zwoliński            1 bramka


 

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości