COLOUR CLEAN CUP 2014, Berlin
W ciepły, dość ładny i dość wczesny poranek 31 sierpnia, czyli ostatniego dnia wakacji, w Swarzędzu do samochodów dyżurnych matek i ojców kierowców, aby udać się w podróż do stolicy Niemiec, wsiedli: Marcin Górczewski, Łukasz Grodzki, Denis Jeske, Jasiu Książkiewicz, Gracjan Lewandowski, Bartek Łuczak, Wiktor Przebieracz. Olek Rybarczyk, Oliwier Strugalski (b), Kacper Vogel, Dominik Zaborniak (k) i Albert Żerkowski. Nikt nie spodziewał się tego, co na tę niedzielę zgotowała nam natura, ale o tym za chwilę…
W turniejowej grupie C zawodów, zorganizowanych w Berlinie, wspólnie dla rocznika 2002 i 2003, naszymi rywalami zostali: Weissenseer FC Berlin, Blau-Weiss Mahlsdorf Waldesruh, SV Glienicke, SV Berliner Brauereien oraz SSV Koepenick Oberspree.
Już w drodze walczyliśmy na autostradzie z okresowymi bardzo mocnymi opadami deszczu, ale to, co zafundowała nam pogoda na berlińskim Stadionie Buschallee przeszło nasze najśmielsze wyobrażenie o ilości wody, jaka może się wylać na uczestników jednego, krótkiego meczu piłkarskiego…
Naszym pierwszym przeciwnikiem był berliński zespółSSV Koepenick Oberspree, który odmówił wyjścia na murawę pięknych obiektów przy Hansastrasse 190, ponieważ zbyt mocno padało. My byliśmy na posterunku i mokliśmy w strugach wody, lanej beczkami z berlińskich niebios, czekając na decyzję rodziców naszych przeciwników, czy ich synowie mogą wyjść na murawę w ulewnym deszczu, czy raczej pojadą do domu, aby w suchości domowych pieleszy przygotowywać się na jutro do szkoły. Ostatecznie nie stanęli do walki, więc, dzięki asertywności i umiejętnościom językowym dwóch naszych Starych Szprechających, czyli Starego Żerka i Starego Ptaszora sędziowie podjęli jedynie słuszną decyzję o przyznaniu nam walkowera. Wolimy oczywiście wygrywać na boisku, a nie „przy zielonym stoliku”, ale z zadowoleniem przyjęliśmy decyzję, zgodną z przepisami UEFA.
Drugi mecz rozegraliśmy z zespołem SV Berliner Brauereien i widać w nim było u nas głód piłki i chęć walki, bo przez cały mecz pozwoliliśmy naszym przeciwnikom tylko raz przekroczyć linię środkową boiska. Cóż z tego, kiedy dobrej, agresywnej gry i dokładnego rozegrania piłki, co w potokach wody, zalewających trawiaste boisko, było nie lada wyczynem, nie potrafiliśmy zamienić na gole… Cała drużyna seryjnie marnowała okazje, w których sztuką było nie strzelić bramki i kiedy już kończył się czas gry i wydawało się, że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem (czyli tak naprawdę naszą porażką), Przebier puścił Ptaszka prawą stroną boiska, a ten pofrunął na pełnej szybkości kilka metrów i mocno uderzył w długi róg bramki rywali. Piłkę, zmierzającą nieuchronnie w boczną wewnętrzną siatkę, dla pewności dobił jeszcze mocno, wbiegający w pole bramkowe Denio i kolejne 3 punkty Lidera w Berlinie stały się faktem.
Po kilkunastu minutach odpoczynku "pod dachem" i po kilku łykach gorącej herbaty z termosu Starego Żerka, mimo iż przemoczeni do suchej nitki i z wodą chlupiącą w butach, byliśmy już gotowi do walki i rozegrania kolejnego meczu. Niestety, organizatorzy, wraz z trenerami uczestniczących drużyn, większością głosów podjęli decyzję o przerwaniu turnieju i powtórzeniu go w ciągu najbliższych dwóch miesięcy…
Byliśmy trochę zawiedzeni, bo przejechaliśmy sporo kilometrów, aby pograć w piłkę, więc sympatyczny trener zespołu gospodarzy, Andre, zaproponował nam sparing w wymiarze 3 x 20 minut z jego zespołem, czyliWeissenseer FC Berlin, rocznik 2002, na co z ochotą przystaliśmy.
Już w 2 minucie Niemcy sprawdzili Oliego, który zwycięsko wyszedł z sytuacji sam na sam. Odpowiedzieliśmy świetną akcją, po której Denio minimalnie przestrzelił. Trzy minuty później nasza obrona dała się jednak „rozpykać” berlińczykom i straciliśmy bramkę. Niezrażeni takim obrotem sytuacji już po minucie przeprowadziliśmy kolejną piękną akcję – Ryba popłynął lewą stroną, podał do Denisa, a ten świetnie znalazł w środku pola karnego Ptaszka, który z zimną krwią dopełnił formalności pewnym, płaskim uderzeniem zdobywając wyrównującego gola. Poszliśmy za ciosem i w 6 minucie oklaskiwaliśmy Przebiera, którego przepiękne uderzenie głową, po piłce wrzuconej „na nos” z rogu przez Denia, niemiecki bramkarz czubkami palców podbił na poprzeczkę.
Mecz z każdą minutą nabierał tempa, a akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie…., w 10 minucie Weissenseer trafiło w słupek, w 11 minucie koronkowej akcji Lidera od bramki do bramki nie udało się zakończyć strzałem, a w 13 minucie piłka, po soczystym uderzeniu niemieckiego pomocnika ze środka pola karnego, zatrzepotała w siatce bramki Oliego.
W 16 minucie pięknie prawą stroną pofrunął Ptaszek, podał do Ryby, a ten z kolei wrzucił piłkę na środek pola karnego, na czystą pozycję do Albiego, którego uderzenie o centymetry minęło słupek niemieckiej bramki. Już minutę później Albi został ponownie idealnie obsłużony w polu karnym, tym razem przez Denia, jednak jego mocny strzał niesamowicie obronił bramkarz rywali.
Końcówka pierwszej tercji należała zdecydowanie do nas, ale mimo dobrego uderzenia z dystansu Denisa w 18 minucie i świetnej akcji Denia z Rybą w 20 minucie nie udało się wyrównać…
Pierwszą dobrą akcję w drugiej części meczu przeprowadził w 2 minucie Lider, niestety, po pięknym solowym rajdzie Ryby niemieckiemu golkiperowi udało się wybić piłkę na róg. Niewykorzystana okazja zemściła się po trzech minutach, kiedy po nieporozumieniu w obronie pozwoliliśmy strzelić sobie gola na 1:3. Z bocznej linii boiska, gdzie stali Liderowi Rodzice padł wtedy trafny komentarz: „Szkoda…,my atakujemy i przeważamy, a oni strzelają bramki…”
W 8 minucie drugiej tercji Oli nie dał się pokonać w sytuacji jeden na jeden, a chwilę później Denio niesamowicie urwał się obrońcom i, będąc już praktycznie na czystej pozycji, oddał piłkę Albiemu, który zdobył kontaktową bramkę na 2:3.
Dwie minuty później gospodarze odpowiedzieli piękną akcją, po której, przy uderzeniu ze środka pola, Oli nie miał nic do powiedzenia i nasi rywali znowu odskoczyli na dwie bramki.
W 12 minucie ręce same złożyły się do oklasków, kiedy Bartek wyprowadził piłkę z własnej połowy, oddał do Książki, a ten podał Deniowi w taki sposób, że Denis nie miał już innego wyjścia, jak tylko dopełnić formalności. A więc 3:4…
Nasi rodzice jeszcze nie skończyli komentować tej pięknej akcji, a już po pięknym, technicznym uderzeniu pomocnika rywali zrobiło się 3:5.
Taki obrót meczu podrażnił Lidera, który przyspieszył grę… W 17 minucie Ptaszek przejął piłkę w środku pola i idealnym prostopadłym podaniem znalazł w polu karnym Albiego, który zdobył dla nas czwartego gola. Ta bramka poderwała swarzędzki zespół, który mocno „siadł na rywalu”. W końcówce tej tercji mieliśmy jeszcze piękne i minimalnie niecelne uderzenia Ryby i Albiego oraz soczysty strzał Lewego niewiele ponad poprzeczką, aż w końcu Ryba, w ostatnich sekundach, wywalczył piłkę na połowie rywali i zdobył wyrównującą bramkę.
Lider „poczuł krew” i po przerwie szybko wybiegł na boisko, dając znać, że czeka na przeciwnika. I pierwsze minuty tej tercji rzeczywiście należały do nas… Najpierw Albi przebiegł z piłką przez całe boisko, ale, niestety, nie dał rady pokonać niemieckiego bramkarza, potem mieliśmy świetne, niewykorzystane okazje po dwójkowych akcjach Denia z Bartkiem i Ptaszka z Deniem, aż w końcu Bartek pokazał to, co wśród wielu innych świetnych zagrań, najbardziej u niego lubimy, czyli mocne uderzenie z dystansu, po ziemi, w dolny (dzisiaj lewy) róg bramki i dał nam prowadzenie 6:5.
Mieliśmy jeszcze w tej części meczu kilka bardzo dobrych okazji na podwyższenie prowadzenia, jednak zupełnie niepotrzebnie chcieliśmy wejść z piłką do bramki, w efekcie czego gola nie zdobyliśmy…
Końcówka tego emocjonującego i bardzo wyrównanego meczu należała do berlińczyków, którzy w 13 minucie, po faulu Ebiego i ewidentnym rzucie karnym wyrównali na 6:6 , a cztery minuty później, po naszym błędzie w obronie, wyszli na prowadzenie.
W ostatnich sekundach meczu, nie mając nic do stracenia, Trener Łukasz, przy rzucie różnym dla Lidera, puścił w pole karne rywali naszego bramkarza Oliego, jednak liczebna przewaga nie pomogła nam w zdobyciu gola, a nasi niemieccy koledzy, po szczęśliwym wybiciu piłki do przodu, zdołali strzelić jeszcze jedną bramkę, wygrywając ostatecznie 8:6.
Po meczu mieliśmy jeszcze konkurs rzutów karnych, w którym Lider zrewanżował się Weissenseer FC, wygrywając 7:4 po bramkach Przebiera, Ebiego, Albiego, Domina, Bartka, Ptaszka i Denisa oraz pięciu fantastycznych paradach Oliego.
To był naprawdę wartościowy sparing, fajny mecz z mocnym i dobrze wyszkolonym przeciwnikiem. Wytrzymaliśmy go do końca kondycyjnie, a wiele naszych akcji było naprawdę z najwyższej półki. Nie brakowało ambicji, dobra była szybkość, dobra technika, trochę brakowało konsekwencji w obronie i, jak zawsze, trochę szwankowała skuteczność, ale miejmy nadzieję, że w rozgrywkach ligowych, które zaczynamy już w kolejny weekend meczami z Koziołkiem Poznań i Lotnikiem Poznań, będzie jeszcze lepiej… Na pochwałę za dobry berliński występ zasłużyli wszyscy bez wyjątku młodzi piłkarze Lidera.
Już po meczu, wykąpani i przebrani w suche, ciepłe ciuszki, skorzystaliśmy z zaproszenia naszych niemieckich kolegów na smaczne białe kiełbaski z kminkiem oraz słynne berlińskie precle, a Trener Łukasz uraczył się karkówką z grilla.
Andre, trener naszych sparingowych rywali, po meczu z dużym uznaniem wypowiadał się o grze Lidera, który, mimo różnicy wieku i „masy” zawodników, był dla jego podopiecznych równorzędnym przeciwnikiem, zmuszając ich do najwyższego wysiłku i zadeklarował, że chętnie będzie nas gościł w Berlinie w przyszłości…